Członkowie oddziału ZPL w Druskiennikach mają powód do radości — wreszcie odzyskali swój Dom, który od lat był dla tamtejszych Polaków kością niezgody.
— Owszem, konflikt był, ale został zażegnany. Intrygi, niepohamowane ambicje — są, niestety, nieodłącznym elementem naszego życia. Dom Polski funkcjonuje, i to jest najważniejsze. Nowa prezes potrafiła wynegocjować siedzibę. Monkielewicz oddał klucze — skomentował dla „Kuriera” konflikt wokół Domu Polskiego w Druskiennikach poseł na Sejm RL, prezes ZPL Michał Mackiewicz.
Działający od 1992 r. oddział ZPL w Druskiennikach po pięciu latach działalności stanął w obliczu rozpadu. W lutym 1996 r. dzięki finansowej pomocy Senatu RP i „Wspólnoty Polskiej” został nabyty dom z działką, przydzielono pieniądze na jego remont. Miał służyć jako siedziba dla oddziału ZPL. Tymczasem w wyniku wewnętrznych podziałów w ZPL już 3 stycznia 1997 r. od ówczesnego dyrektora Domu — Bolesława Sienkiewicza, zażądano zwrotu kluczy i wkrótce przekazano je Lucynie Maleszewskiej. Zaraz potem zostały zmienione zamki. Kiedy w lipcu 1997 r. do Druskiennik przybyły przedstawicielki kancelarii premiera RP — Longina Putka i Alicja Walczak, by obejrzeć stan Domu, znalazły zamknięte na kłódkę drzwi. W Druskiennikach powstał nowy oddział ZPL pod kierownictwem Monkielewicza. Od tamtego czasu oddział jakby podzielił się na dwie części: prezesem jednej był Jan Monkielewicz, a drugiej, tej znaczniejszej, jak dawniej — Paulina Lipowicz. I właśnie dla tej większej części Polaków nie było wstępu do Domu Polskiego.
Jan Monkielewicz w rozmowie z naszym dziennikiem powiedział, że oddał Dom, bo brakuje środków na jego utrzymanie i sądy. Jest jednak przekonany, że racja leży po jego stronie.
— Nie mieliśmy ani sił, ani pieniędzy na utrzymanie Domu i sądzenie się. Oddaliśmy wszystko. Dosłownie przed dwoma dniami przekazałem klucze. Ale jestem przekonany, że wygralibyśmy ostatecznie sąd, bo posiadamy oficjalną rejestrację jako oddział. Zarząd Główny tymczasem wspierał koło, na którego czele stała Paulina Lipowicz — powiedział zrezygnowany Monkielewicz.
Zapewniał, że jako prezes oddziału proponował kierownictwu koła przymierze.
— Proponowaliśmy współpracę. Mogliśmy przecież wszyscy tam się zmieścić i wspólnie działać — twierdzi Monkielewicz.
Wybrana w maju na miejsce Pauliny Lipowicz Helena Ališkevičienė mówi, że zawsze była za zjednoczeniem. Jednak przymierza, jak mówi, z panem Monkielewiczem nie dało się zawrzeć dość długo.
— Nie możemy być podzieleni. Musimy działać, a do tego jest potrzebna normalna siedziba. Dotychczas dzierżawiliśmy pokoje u osób prywatnych. Nie mieliśmy nawet możliwości przyjmowania gości — oburza się prezes.
Poseł na Sejm RL, prezes ZPL Michał Mackiewicz uważa, że konflikt już został zażegnany. Zdaniem Mackiewicza, stała siedziba oddziału, jakim teraz będzie Dom Polski powinna się przyczynić do ożywienia życia kulturalnego Polaków w Druskiennikach, a także przyciągnie do jego działalności więcej młodych ludzi.
— Mamy nadzieję, że oddział się ożywi. Młodzież dotychczas niezbyt aktywnie się angażowała w działalność. Od dwóch lat nie funkcjonuje również szkółka sobotnia. Nie ma możliwości, by dzieci druskiennickich Polaków, które nie mówią po polsku, ale chciałyby, nauczyły się języka. Nie ma nauczycieli. Być może ta kwestia również zostanie rozwiązana — wyraził nadzieję Mackiewicz.
Zdaniem prezesa ZPL, Polacy w tym mieście uzdrowiskowym będą teraz mogli z powodzeniem kontynuować tradycje obchodów świąt, których mają niemało, angażować w ich organizowanie również kuracjuszy — rodaków z Macierzy.
Jak nam powiedziała obecna prezes druskiennickiego oddziału, przekazany budynek wymaga obecnie wielkich nakładów pieniężnych.
— Budynek wymaga remontu — zarówno od wewnątrz, jak i zewnątrz. Należy uporządkować również teren wokół niego. Na razie stan pomieszczeń nie pozwala, byśmy tam się wprowadzili. Zarząd ZPL nas zapewnił, że potrzebną pomoc finansową uda się wynegocjować — poinformowała Ališkevičienė.