Więcej

    Sakartwelo — ziemia dana przez Boga. Ze szlaku Włóczęgów Wileńskich w Gruzji (2)

    Czytaj również...

    Tbilisi jest głównym kulturalnym, naukowym i przemysłowym centrum Gruzji. Liczy ponad milion mieszkańców i ten ruch najbardziej się czuje przy głównej alei Szota Rustaweli. Tam też się znajduje szereg instytucji państwowych, teatrów — co akurat podkreśla nasz przewodnik Rażden, z zawodu reżyser teatralny. Zatrudniony jest również jako kierownik artystyczny w polskiej sobotniej szkółce im. św. Królowej Jadwigi. Był kiedyś w Polsce podczas spotkań teatralnych i właśnie orzełek na jego czapce był znakiem rozpoznawczym przy spotkaniu.

    „Oto jest nasz parlament” — mówi do nas przewodnik, gdy mijamy wysoki gmach z brązowego piaskowca, w fasadzie z szeregiem wysokich kolumn zwieńczonych arką.  Tutaj się rozpoczynają nasze wewnętrzne perypetie Fot. Waldemar Szełkowski
    „Oto jest nasz parlament” — mówi do nas przewodnik, gdy mijamy wysoki gmach z brązowego piaskowca, w fasadzie z szeregiem wysokich kolumn zwieńczonych arką. Tutaj się rozpoczynają nasze wewnętrzne perypetie Fot. Julia Wasilewska

    — Oto jest nasz parlament — mówi do nas, gdy mijamy wysoki gmach z brązowego piaskowca, w fasadzie z szeregiem wysokich kolumn zwieńczonych arką. — Tutaj się rozpoczynają nasze wewnętrzne perypetie — kontynuuje Rażden — strajki i demonstracje przeradzają się nieraz w zamieszki, aby doprowadzić do zmiany rządu bądź w regionach przeistoczyć się w konflikty lokalne. Miejsce przeklęte. Budowali gmach jeńcy niemieccy, a wcześniej tutaj znajdował się cmentarz gruzińskich junkrów pobitych w 1921 r. przez bolszewików podczas zdobywania Kaukazu. W 1956 r. w tym miejscu rozstrzelano studencką demonstrację, kolejną krwawo stłumili rosyjscy żołnierze w 1988 r. Ostatnia — „Rewolucja Róż” w 2003 r. na szczęście obyła się bez przelewu krwi.

    Współczesna metropolia — pierwsze wrażenie o Tbilisi. Okazały pałac prezydencki, nowoczesne budynki banków, ministerstw, odnowione luksusowe hotele… Jednakże starówkę zmiany raczej ominęły, pozostawiając ją na przełomie lat 90. Wystarczy skręcić z ulicy Rustaweli i ruch zamiera, nie ma tłumów przechodniów i rzędów sunących aut. Ściany bodajże 19-wiecznych kamienic dawno nie odczuły remontów, a w bardziej zabytkowej części miasta atmosfera po prostu ponura. Brak czystości w wąskich, a jednak klimatycznych uliczkach. Nad jedną z takich chwiejący się od wiatru znak drogowy z otworami po kulach i okrzyk dziesięcioletniego chłopca: „Ruskij, nie fotografiruj …”. Przystanąłem, a wokół czas się zatrzymał.

    Starówkę zmiany raczej ominęły, pozostawiając ją na przełomie lat 90. Wystarczy skręcić z ulicy Rustaweli i ruch zamiera, nie ma tłumów przechodniów i rzędów sunących aut Fot. Waldemar Szełkowski
    Starówkę zmiany raczej ominęły, pozostawiając ją na przełomie lat 90. Wystarczy skręcić z ulicy Rustaweli i ruch zamiera, nie ma tłumów przechodniów i rzędów sunących aut Fot. Waldemar Szełkowski

    Starówka wydała się przygnębiającą, gdyż zawiodły oczekiwania odnawianych zabytków. Należy jednak patrzeć powyżej parteru i zaglądać do podwórek. Mansardy, tarasy, drewniane balustrady, a zwłaszcza dziedzińce mają swój niepowtarzalny klimat — krzątanina domowników, na sznurach porozwieszana bielizna, winorośle oplatające ściany, poręcze i nieraz troczące zadaszenia. Charakterystycznym elementem Gruzji są także nardy, które urastają tam do rangi gry narodowej. Swoiste turnieje mają miejsce bezpośrednio w parkach bądź na ulicy. Mijamy panów, którzy ustawili się do gry na masce Łady, chętnie pozują do zdjęcia i uśmiechają się, gdy się dowiadują, że jesteśmy z Litwy.

    Charakterystycznym elementem Gruzji są nardy, które urastają tam do rangi gry narodowej. Swoiste turnieje mają miejsce bezpośrednio w parkach bądź na ulicy  Fot. Waldemar Szełkowski
    Charakterystycznym elementem Gruzji są nardy, które urastają tam do rangi gry narodowej. Swoiste turnieje mają miejsce bezpośrednio w parkach bądź na ulicy Fot. Waldemar Szełkowski

    Bliżej pozostałości twierdzy Narikała gmachy bardziej zadbane. To miejsce częściej odwiedzają nieliczni ostatnio goście stolicy, gdyż u podnóża murów znajdują się słynne siarkowe łaźnie. Powstały w miejscu gorących źródeł. Są nieco pod powierzchnią ziemi, przykryte charakterystycznymi kopułami i doświetlone przeszklonymi otworami w szczytach kopuł. Przed stu lat nazywane były „carskimi baniami”, o wiele wcześniej jednak wymienia je perski dokument z XIII w. Podaje, że istniało tam 68 łaźni z wodą o temperaturze 24-27 C. Są lecznicze, a kiedyś spełniały również rolę klubów towarzyskich, podobnie jak termy w starożytnym Rzymie. Szczególnie ciekawa jest Czreli abano (pstra łaźnia), której fasadę zdobią dwa niewielkie minarety przypominające architekturę perską.

    Bliżej pozostałości twierdzy Narikała gmachy bardziej zadbane. To miejsce częściej odwiedzają goście stolicy, gdyż u podnóża murów znajdują się słynne siarkowe łaźnie Fot. Waldemar Szełkowski
    Bliżej pozostałości twierdzy Narikała gmachy bardziej zadbane. To miejsce częściej odwiedzają goście stolicy, gdyż u podnóża murów znajdują się słynne siarkowe łaźnie Fot. Waldemar Szełkowski

    Miejsce gorących źródeł wiąże się niejako z początkiem miasta. Legenda głosi, jak król Wachtang na polowaniu w pewnej chwili spostrzegł bażanta i wypuścił za nim swego sokoła. Sokół nie wracał ze zdobyczą, więc po dłuższej chwili oczekiwania król wyruszył na poszukiwanie ptaków. Znalazł się w dolinie i na jej dnie ujrzał źródło parującej wody koloru siarki. W nim utonął bażant, a na kamieniu nad wodą siedział sokół. Zachwycony miejscem postanowił założyć osadę, której nazwa pochodzi od gruzińskiego „tbili”, co oznacza ciepły.

    Król Daczi, syn króla Wachtanga Gorgalasa, w VI w. przeniósł stolicę z Mcchety do Tbilisi, co już jest faktem historycznym. Pomnik jednak wystawiono ojcu, nieopodal źródeł i rzeki Mtkwari przez Rosjan nazwanej Kurą.

    Leżące na szlaku handlowym miasto świetnie rozwijało się, ale było też obiektem pożądania innych narodów. Wielokrotnie najeżdżali je Arabowie, Persowie, Turcy, Mongołowie. Świadectwem handlu i wojen jest dzisiaj wielonarodowość miasta. Tbilisi zamieszkuje ponad 80 nacji. Zawsze jednak panowała wolność wyznania, o czym dzisiaj świadczą cerkwie, synagogi, meczet, kościół ormiański i oczywiście świątynie katolickie, gdzie nabożeństwa są również po polsku.

    20-metrowa majestatyczna postać Matki Gruzji, wykonanej z aluminium. W lewej dłoni trzyma piałę, w prawej natomiast miecz, co ukazuje charakter Gruzinów. Wino przeznaczone jest dla przyjaciół, miecz zaś skierowany do wrogów. Wiąże się z pomnikiem także tragikomiczna historia Fot. Waldemar Szełkowski
    20-metrowa majestatyczna postać Matki Gruzji, wykonanej z aluminium. W lewej dłoni trzyma piałę, w prawej natomiast miecz, co ukazuje charakter Gruzinów. Wino przeznaczone jest dla przyjaciół, miecz zaś skierowany do wrogów. Wiąże się z pomnikiem także tragikomiczna historia Fot. Waldemar Szełkowski

    Inny pomnik doskonale widoczny z daleka — 20-metrowa majestatyczna postać Matki Gruzji, wykonanej z aluminium. W lewej dłoni trzyma piałę, w prawej natomiast miecz, co ukazuje charakter Gruzinów. Wino przeznaczone jest dla przyjaciół, miecz zaś skierowany do wrogów.

    Spod rzeźby roztacza się wspaniały widok na położone w wyciągniętej kotlinie miasto. Wiąże się z pomnikiem także tragikomiczna historia. Wzniesiony w latach 60. stał się symbolem miasta, który wielu widzi ze swego okna lub balkonu tuż po obudzeniu się. Można rzec — rozpoczynają dzień od przywitania się z Matką Gruzji. Strasznie się dziać zaczęło, kiedy stary pomnik zamieniany był na nowszą, nieco wyższą, kopię. Jakiś czas stały obok siebie dwie Matki i wielu Gruzinów po przebudzeniu się myślało, że im się dwoi po wczorajszej imprezie. Starannie więc przecierali oczy, następnie brali leki, bądź ponownie wino, a niektórzy ponoć trafili do szpitala w stanie nerwowo niezrównoważonym.

    Tbilisi jest pełne niespodzianek. Stosunkowo niedawno, podczas odnawiania pewnej kamieniczki, a więc i metalowej bramy, po zdjęciu z bramy kilkunastu warstw starej farby i nieczystości — niespodziewanie ukazało się szczere złoto! Zapewne pomysłowa i doskonale zamaskowana inwestycja kiedyś zagrożonych wojną kupców. Podobnie z Gruzją. Pod warstwą informacji, często sprzecznych, złowieszczych i groźnych — ukaże się przed zwiedzającym najcenniejsze — jej szczerzy i gościnni mieszkańcy.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Bitwa niemeńska. Ostateczne zwycięstwo

    Wiktoria pod Warszawą nie przesądziła jeszcze o zwycięstwie w wojnie polsko-bolszewickiej. Lenin nie odwołał światowej rewolucji, a Tuchaczewski był jeszcze pewien swojego zwycięstwa i jego rozkazy wciąż mówiły o zajęciu Warszawy. Nad Niemnem, przede wszystkim w okolicy Grodna, bolszewicy...

    Warszawa również wileńską krwią obroniona

    Zwycięska Bitwa Warszawska 15 sierpnia 1920 r. i wygrana wojna polsko-bolszewicka przekonały Polaków, że po wielu latach rozbiorów i klęsk można pokonać wroga o wiele liczniejszego. Polskie zwycięstwo uchroniło Europę przed bolszewickim barbarzyństwem, a małym narodom na 20 lat...

    Plecak szykować czas (2)

    Powracam z nostalgią do zdjęć, notatek i reportaży, wspomnień z włóczęg bliższych i dalszych, czym nieraz dzielę się na Facebooku. Nie tylko przeszłością żyję, wciąż powstają plany ruszenia w siną dal. To już prawie 30 lat takiego życia... życia...

    Plecak szykować czas (1)

    Powracam z nostalgią do zdjęć, notatek i reportaży, wspomnień z włóczęg bliższych i dalszych, czym nieraz dzielę się na Facebooku. Nie tylko przeszłością żyję, wciąż powstają plany ruszenia w siną dal. To już prawie 30 lat takiego życia... życia...