Więcej

    Aby kontrabanda ocloną się stała

    Czytaj również...

    Mimo szczegółowej kontroli, litewskim celnikom udaje się wykryć tylko 10 proc. od całej kontrabandy, ale to i tak dwa razy więcej niż średnio wykrywa się w całej Unii Europejskiej. Fot. Marian Paluszkiewicz
    Mimo szczegółowej kontroli, litewskim celnikom udaje się wykryć tylko 10 proc. od całej kontrabandy, ale to i tak dwa razy więcej niż średnio wykrywa się w całej Unii Europejskiej. Fot. Marian Paluszkiewicz

    „Ten jest podejrzany. Zaraz go sprawdzimy na boku” — mówi naczelnik służby celnej na białorusko-litewskim przejściu granicznym w Solecznikach i prosi kolegów, żeby skierowali samochód do hangaru.

    Za chwilę wysłużoną audi 100 połykają szczęki automatycznych wrót olbrzymiego blaszanego budynku. Jego ascetyczne wnętrze nie przypomina bynajmniej punktu do wykrywania kontrabandy jednej z najpotężniejszych gospodarek świata, jaką niewątpliwie jest Unia Europejska. Niemniej przejście w Solecznikach jest niewątpliwie jednym z wielu przejść na zewnętrznej granicy tej potęgi gospodarczej świata.

    Zaparkowany w rogu wózek widłowy — jedyny tu pokaźniejszy atrybut, który zdradza, że w hangarze czasami toczy się też akcja. Poza wózkiem jeszcze tylko rampa przeładunkowa oraz kanał penetracyjny, który w zwykłym warsztacie jest pomocny przy naprawie podwozia, zaś tu (zresztą jak i rampa) ułatwia pracę celnikom przy kontroli samochodów. A tuż za hangarem stoją „przycumowane” dwie naczepy — to efekt końcowy pracy celników.

    — Właśnie została wykryto w nich przemyt. Jedna, ta biała, już drugi miesiąc stoi. Właściciel nawet nie zgłasza się po jej odbiór — wyjaśnia naczelnik służby.

    — A co przemycano? — pytamy.

    Odpowiedź jednoznaczna — papierosy.

    Dziś jest to — po narkotykach — najbardziej opłacalna kontrabanda, która gwarantuje przemytnikom ogromne zyski.

    — Proszę wyobrazić sobie, gdy była jeszcze polsko-litewska granica (akurat wtedy służyłem jeszcze na tamtej granicy) przemycający mógł liczyć na zysk w granicach najwyżej dwóch dolarów na jednym kartonie papierosów. Dziś, przemycając papierosy z Białorusi czy Rosji przemytnicy na paczce mają co najmniej dwa lity czystego zysku. Dlatego ryzykują — wyjaśnia nam Vytautas Dailyda, szef solecznickich celników.

    O tym, że przemyt papierosów opłaca się, świadczą same schowki do przemytu, których urządzenie w samochodzie osobowym, czy też w naczepie TIRa wymaga nieraz kilku dni pracy całej brygady specjalistów oraz wartość materiałów do ukrycia kontrabandy. Przeglądamy właśnie album zdjęć z wykrytej kontrabandy na przejściu. Pomysłowość przemytników wydaje się nie zna granic. Schowki w drzwiczkach samochodu, suficie, podłodze, kole zapasowym — to już klasyka. Nawet ukrycie kartonów w samochodowej butli gazowej pełnej gazu, czy w baku paliwowym wypełnionym paliwem — tym dziś też celników przemytnicy nie zaskakują.

    — O właśnie, po otworzeniu plandeki widzimy fabrycznie zapakowane bloki pianki poliuretanowej — Vytautas Dailyda pokazuje kolejne zdjęcia. — Wystarczyło jednak rozpakować jedno opakowanie, jak zobaczyliśmy, że w środku bloki są wypełnione papierosami — tzw. trumny. Cała plandeka takich trumien, tysiące kartonów papierosów. Tak samo kontrabandę przemyca się w drewnie i innych materiałach budowlanych. Mieliśmy też zatrzymanie, kiedy papierosy przemycano w masie gipsowej w wiadrach. Setki wiader i każda dokładnie wypełniona masą gipsową a w niej zatopione kartony w szczelnym opakowaniu.

    Przemyt jest dziś na tyle intratnym „biznesem”, że coraz więcej znajduje się chętnych do jego uprawiania.

    Vytautas Dailyda twierdzi, że celnikom uda się zapewnić kontrolę potoków również po rozbudowie przejścia granicznego w Solecznikach oraz po wejściu w życie umowy z Białorusią o małym ruchu przygranicznym. Fot. Marian Paluszkiewicz
    Vytautas Dailyda twierdzi, że celnikom uda się zapewnić kontrolę potoków również po rozbudowie przejścia granicznego w Solecznikach oraz po wejściu w życie umowy z Białorusią o małym ruchu przygranicznym. Fot. Marian Paluszkiewicz

    Jak opowiadają celnicy, dziś przemytnikiem może być junak w modnych ciuchach na tuningowym rasowcu sportowym, łysol w dresie na bmw, czy też solidny pan w garniturze na drogiej terenówce. Jak chociażby taki jeden właściciel wypasionego Cadillaca Escalade od GM.

    — Taki solidny pan w garniturze. Zawsze grzeczny, zrównoważony. Często przekraczał granicę w te i we wte. Do pewnego razu, aż jeden z celników przykładając do koła zapasowego wyłączony zresztą sprzęt do pomiaru próżni zażartował, że coś w tym kole jest. Dostrzegł zmianę wyrazu twarzy tego pana i już wiedział, że w kole jest coś na pewno. A gdy sprzęt włączono, to najpierw znaleziono schowek w kole zapasowym, potem w drzwiach, a potem już wszędzie. Czego tylko dotykaliśmy w aucie, zewsząd sypały się papierosy, chociaż ich właściciel za każdym razem twierdził, że to już ostatni schowek — opowiada nam naczelnik służby celnej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Tymczasem jego koledzy kończą kontrolę audi w hangarze. Nie znaleźli niczego. A że niczego nie ma w aucie, świadczyło też zachowanie się jej właściciela, który nie tylko chętnie pozował nam do zdjęć, ale też „pstryknął” komórką sobie na pamiątkę kilka fotek z kontroli auta.

    — To nie mój samochód, tylko pożyczyłem go od kolegi, bo swój mam w naprawie — tłumaczy, że zdjęcia mają uwierzytelnić koledze opowieść, jak wóz był kontrolowany na granicy.

    — To niech pan od kolegi poprosi zadośćuczynienia za uszczerbek moralny, że taki wóz panu pożyczył — żartują celnicy, a na poważnie tłumaczą, że to właśnie nie kierowca, lecz sam wóz wzbudził ich podejrzenia, że coś w nim może być. Ale tym razem nie było niczego oprócz kilku butelek piwa „dla kolegi za wóz” oraz niepełnego kanistra z benzyną.

    — Ostatnio przewóz tego (bo przewożenie dozwolonej ilości paliwa nie jest przemytem) nieco spadł, bo u nas cena paliwa poszła trochę w dół, a tam (na Białorusi — przyp. red.) w górę, więc już się im nie opłaca przewozić na handel. Ale kto ma wizę wielokrotną, to dla siebie — i owszem — jeszcze tankuje na Białorusi — wyjaśnia nam naczelnik. I przypomina, że jeszcze niedawno, gdy po cywilu poszedł na targ w Solecznikach, to niejeden znany mu z częstego przekraczania granicy proponował paliwo.

    — Nawet specjalnie z tym się nie kryli. Mieli pełne bagażniki kanistrów z białoruskim paliwem — mówi Vytautas Dailyda i tłumaczy nam, że o ile prawo pozwala na wwóz paliwa w ilościach objętości zbiornika paliwowego samochodu oraz dodatkowo 10 litrów w kanistrze, to już sprzedaż tego paliwa jest przestępstwem.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Obecnie najpopularniejszą benzynę A95 na litewskich stacjach paliwowych najtaniej można zatankować po 4,04 lita za litr. Tymczasem na Białorusi cena tego paliwa wynosi około 3,3 lita za litr. Taka rozwartość nożyc cenowych nie daje więc przemytnikom możliwości zarobków. Celnicy jednak nie kryją przekonania, że jeśli różnica w cenie tam i tu znowu zwiększy się, to od razu też pojawią się kolejki zdominowane przez volkswageny passaty — ulubiony transport przemytników paliwa.

    — Po pierwsze, zbiornik paliwowy w tych samochodach ma objętość ponad 60 litrów, ale bak ma bardzo szerokie gardło wlewu, więc jeśli tankować „pod korek”, to praktycznie można wlać około 90 litrów. Jeśli dodatkowo ustawić samochód pod odpowiednim kątem, to całe 100 litrów wejdzie. Plus 10 litrów w kanistrze, więc trochę tego paliwa jest — tłumaczą nam celnicy.

    Chociaż obecnie przemyt paliwa nieco spadł, jeszcze niedawno „cysterny paliwowe” rodem z taśm zakładów samochodowych w Wolfsburgu oraz inne „benzynowozy” dostarczały na litewski rynek 1/4 zużywanego tu paliwa.

    A ile państwo straciło z tego tytułu? Tego raczej nikt nie liczy, bo rząd Audriusa Kubilusa bardziej jest zajęty liczeniem, ile zyska na kolejnym podniesieniu akcyzy na paliwo czy tytoń. Tymczasem sami możemy zabawić się liczydłami, żeby w przybliżeniu przynajmniej (bo sumy tu są naprawdę ogromne) policzyć, ile państwo traci z powodu przemytu, a ile z niego zarabiają przemytnicy.

    Jak wynika z przedstawionych nam przez Departament Ceł statystyk, w ubiegłym roku celnicy, policjanci i straż graniczna wykryła 186 mln sztuk papierosów, co przy skromnych obliczeniach daje prawie 20 mln niedoszłego zysku przemytników. Tymczasem wielokroć tej sumy zarobiło państwo, gdyż przychody do budżetu państwa z tytułu akcyzy tytoniowej oraz podatków pośrednich są znacznie większe niż zyski netto przemytników, biorąc nawet pod uwagę, że większość kontrabandy papierosów idzie przez Litwę tranzytem. Czyli możemy stwierdzić, że ubiegłoroczna wykryta kontrabanda papierosów pozwoliła zarobić państwu kilkadziesiąt milionów litów, czyli około tego, co rząd zaoszczędził rocznie zabierając bezpłatne obiady dzieciakom w podstawówkach.

    Ale to dopiero początek ciekawej arytmetyki, bowiem kolejna liczba to 10. Tylko tyle procent wykrywa się na Litwie rocznego przemytu, chociaż właściwie należy tu mówić „aż tyle”, bo średnia unijna to zaledwie 5-7 proc. wykrywalności przemytu. Więc, jaka fala kontrabandy zalewa nasz kraj i całą Unię, możemy tylko wyobrazić, bo dokładnie tego obliczyć już się nie da. Można z grubsza tylko przypuszczać, że jeśli straty kontrabandzistów z tytułu wykrytego przemytu papierosów sięgają około 20 mln litów, to ich czysty zysk z tytułu udanej „akcji” może wynosić nawet 100 mln litów. I vice-versa — straty państwa z tegoż tytułu mogą sięgać nawet kilkaset milionów litów rocznie. Należy przy tym zaznaczyć, że mówimy tu na razie tylko o przemycie papierosów.

    Jak informuje nas Departament Ceł, przemyt papierosów pozostaje najpopularniejszą kontrabandą. Toteż nie dziwi jej gwałtowny wzrost z roku na rok. Według najnowszych danych Departamentu, przemyt papierosów w tym roku już prawie dorównał objętością z całego ubiegłego roku. Zaś ubiegłoroczny przemyt wyrobów tytoniowych wzrósł dwukrotnie w porównaniu z przemytem w 2008 roku. Przy tym należy zawsze pamiętać, że mówimy tu tylko o wykrytej kontrabandzie papierosów. Należy też pamiętać, że przemytnicy zarabiają krocie na przemycie alkoholu (daje 200 proc. zysku), paliwa, metali, medykamentów i narkotyków wreszcie. Realizacja tej kontrabandy na rynku wewnętrznym oraz krajów Unii generuje ogromne zyski nielegalnie zarobionych pieniędzy. W tym kontekście trudno więc lekceważyć słowa premiera Kubilusa, że poza legalnym obrotem w kraju krążą miliardy litów pochodzące z przemytu.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...