Więcej

    Władza odpoczywa: rower, grill i dacza

    Czytaj również...

    Premier wybiera się na Białoruś, swój rajd poświęcając 600-leciu obchodów Bitwy pod Grunwaldem, ale co ma piernik do wiatraka, czyli Nieśwież do Grunwaldu? Fot. archiwum

    Spiekota pierwszej połowy lipca zachęciła głowy państwa do spędzenia kilku tygodni poza pracą. Premier Andrius Kubilius wybiera się podczas urlopu w tradycyjny rajd rowerowy „W prawo zwrot”.

    Przewodnicząca Sejmu Irena Degutienė spędzi wolne tygodnie przy grillu na swojej daczy w rejonie malackim. I tylko prezydent Dalia Grybauskaitė nie wiadomo, jak i czy w ogóle ma zamiar odpoczywać. Jak powiedział jej rzecznik prasowy Linas Balsys, pani prezydent nie ma czasu nawet pomyśleć o urlopie.

    A tymczasem inni politycy odpoczywają na całego. Chociaż sposób na urlop premier Kubilius ma tradycyjny (bo tradycją już się stały rowerowe rajdy po Litwie premiera w towarzystwie swoich kolegów partyjnych), to w tym roku wybrał jednak nietradycyjną trasę rajdu.

    Jak podaje rzeczniczka prasowa rządu, premier urlop rozpocznie w siodełku 26 lipca. Na rowerze zamierza zwiedzać malownicze pogranicze litewsko-białoruskie, zapuszczając się w głąb Białorusi po Nieśwież i Lidę. Premier ten rajd poświęca 600-leciu obchodów Bitwy pod Grunwaldem, ale co ma piernik do wiatraka, czyli Nieśwież do Grunwaldu, tego rzeczniczka rządu już nie wytłumaczyła. Biorąc jednak pod uwagę, że według najnowszych badań opinii publicznej, tylko 0,2 proc. społeczeństwa dobrze ocenia działalność Andriusa Kubiliusa, to pedałowanie po białoruskich okolicach wydaje się bardziej racjonalnym rozwiązaniem, przynajmniej w kwestii bezpieczeństwa niż jazda rowerowa premiera po rozgoryczonej i zdesperowanej litewskiej prowincji.

    Pedałować po Białorusi razem z premierem zamierza też kilku ministrów jego rządu, którzy również „cieszą się” podobną popularnością, co i premier. W rajd wyruszyli, między innymi, minister gospodarki Dainius Kreivis oraz minister opieki socjalnej i pracy Donatas Jankauskas. Ten sam, pod którego adresem w tym tygodniu posypały się z ust prezydent słowa krytyki. Komentując niedociągnięcia w pracy resortu Jankauskasa, prezydent sarkastycznie powiedziała, że słyszała, iż minister, gdzieś jeździ rowerem, więc porozmawia z nim, gdy ten już wreszcie wróci do pracy.

    Tymczasem premier Andrius Kubilius, który jest zagorzałym miłośnikiem dwóch pedałów, każdego roku organizuje propagandowe akcje rowerowe „Suk į dešinę” (W prawo zwrot). Mają one przekonać społeczeństwo nie tylko do rowerów, ale też do politycznej prawicy, na której czele stoi kierowana właśnie przez premiera partia konserwatywna. Skutki tej akcji różnie są oceniane. Sadząc jednak po ostatnich rankingach partii politycznych, w których konserwatystów wyprzedza nawet niezbyt liczny i dotąd popularny Ruch Liberałów, to akacje propagandowe premiera nie wiele się zdają przy popularyzacji prawicy konserwatywnej.
    Ta propaganda, a zarazem sposób na urlop premiera nie chwyta ani w kraju, ani też za granicą. Andrius Kubilius, goszcząc ostatnio z wizytą w Mińsku, zapraszał do wspólnej jazdy rowerowej białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę. Z oficjalnych, jak i nieoficjalnych informacji wynika na razie, że Łukaszenka nie dołączy się do rajdu Kubiliusa po Białorusi.

    Kubiliusowi nie udało się również namówić na wspólne pedałowanie premiera Rosji Władimira Putina. Podczas swojej prywatnej wizyty w marcu w Moskwie Kubilius przekazał Putinowi zaproszenie na wspólną przejażdżkę dwu kołem. Miało do niej dojść w pierwszych dniach czerwca podczas odbywającego się wtedy szczytu liderów państw basenu Morza Bałtyckiego. Putin jednak nie tylko nie przyjął to zaproszenie, ale nawet nie pojawił się na wileńskim szczycie.
    Być może premierowi Kubiliusowi uda się podnieść po tej porażce — i rezygnację Putina i Łukaszenki równoważyć namówieniem niemieckich liderów do wspólnej przejażdżki na rowerze? W każdym razie, jak informuje rzeczniczka rządu, pod koniec urlopu, do 23 sierpnia premier z małżonką udają się na tygodniowy rajd po Niemczech.
    A tymczasem koleżanka partyjna premiera, przewodnicząca Sejmu Irena Degutienė, nie tylko nie planuje wspierać premiera w jego zagranicznych rajdach, ale też sama na zagraniczne urlopy nie wybiera się. Zdradziła dziennikarzom, że wolne dni w przerwie między sesjami parlamentarnymi zamierza spędzić na swojej daczy w rejonie malackim. W ten sposób przewodnicząca Degutienė dołącza do grona europejskich liderów, którzy coraz częściej przedkładają zagraniczne wojaże na urlop w zaciszu swoich domków letniskowych, dacz i will.

    Były marszałek polskiego Sejmu, a obecnie prezydent elekt nie ukrywa, że również on lubi odpoczywać w otoczeniu rodziny, w zaciszu swego domku letniskowego w Budzie Ruskiej na Suwalszczyźnie. Wygranie wyborów prezydenckich może teraz nieco popsuć ten wypoczynek nie tylko ze względu na ochroniarzy, którzy będą teraz obstawiali wypoczywającą rodzinę prezydencką, ale też z powodu zwiększonego zainteresowania ze strony mediów, i to niekoniecznie zaprzyjaźnionych.
    Wydarzenia ostatnich lat i tygodni dowodzą bowiem, że wypoczynek celebrytów w domowym zaciszu wcale nie gwarantuje im prywatności wypoczynku.
    Ostatnio doznał tego premier Polski Donald Tusk, którego paparazzi z bulwarówek dosięgli opalającego się w swoim ogródku.

    Jednakże urlopowe wyjazdy na dalekie plaże Egiptu, co Polakom podczas ostatniego konwentu Prawa i Sprawiedliwości obiecał prezes partii Jarosław Kaczyński, również nie gwarantują politykom spokoju podczas wypoczynku.

    O tym z kolei mógł przekonać się śp. prezydent Algirdas Brazauskas, który będąc premierem, chciał potajemnie spędzić urlop w Egipcie ze swoją ówczesną partnerką Kristiną. Wszędobylscy paparazzi i na plaży w Egipcie dopadli jednak Brazauskasa. Po serii zdjęć ze wspólnego wypoczynku premiera z ukochaną kobietą opublikowanych w litewskich mediach, Brazauskas był zmuszony przyznać się do wieloletniego romansu i ożenić się ze swoją partnerką.

    Połączenie romansu nie zawsze musi jednak kończyć się happy endem jak w przypadku Brazauskasa. Najbardziej skandalicznym tego dowodem może służyć historia czeskiego premiera Mirka Topolanka, który spędzał urlop w prywatnej willi włoskiego premiera Silvio Berlusconi. Pech jednak chciał, że czeski premier nie spędzał urlopu w towarzystwie gospodarza domu, tylko w otoczeniu roznegliżowanych panienek, co dostrzegły kamery fotoreporterów. Z tego skandalu Topolanek wyszedł jednak prawie bez szwanku dla jego „obliko morale”, ale tylko ze względu na nikłe przywiązanie do obyczajowości czeskiego społeczeństwa, dla którego przede wszystkim ważne jest, jakim premierem jest człowiek, a nie na odwrót. Toteż najmniej ważne jest, z kim, a tym bardziej gdzie i jak premier czy inny polityk spędza swój urlop… pod warunkiem, że na ten i właśnie taki urlop polityk ten zasłużył.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...