Więcej

    Jabłkowy interes

    Czytaj również...

    Zakłady litewskich przetworów owocowo-warzywnych zwiększają w tym roku swój eksport, lecz nie zamierzają przepłacać za surowiec, czyli jabłka Fot. Marian Paluszkiewicz

    Chociaż skup jabłek rozpoczęto przed tygodniem, to jednak sadownicy nie śpieszą z dowożeniem owoców do zakładów przetwórczych. Ich właściciele narzekają, że producenci jabłek czekają na lepszą cenę, bo spodziewają się oferty polskich skupów. Narzekają, ale mówią, że lepszej ceny już nie będzie, bo są pewni, że w tym roku Polacy na Litwę po jabłka nie pojadą.

    — Oni otwarcie mówią, że czekają na polską ofertę, bo spodziewają się, że będzie jak w 2007 roku, kiedy Polacy kupowali dużo i płacili dobrze. W tym roku tego nie będzie — zapewnia nas Rolandas Sirtautas, dyrektor fabryki przetworów owocowo-warzywnych „Vaiskonta” z Wyłkowyska na północy Litwy.
    Jego fabryka już od ponad tygodnia skupuje owoce, ale chętnych do sprzedaży jest niewielu. Dlatego sami jadą do sadowników po jabłka. Płacą za odmiany przemysłowe po kilkanaście centów za kilogram.

    — Niektórzy mówią wprost, że jak nie damy powyżej 20 centów, to jabłek nie sprzedadzą, bo taniej to im w ogóle się nie opłaca — mówi dyrektor. Jego zdaniem, takie nastawienie sadowników wynika z paniki, że z powodu upalnego lata oraz szalejących w całej Europie nawałnic tegoroczny urodzaj będzie marny, a więc cena będzie wyższa.

    — Jest to nagniatanie paniki, żeby zwiększyć ceny w skupach. Ale to nie wypali. Nikt więcej płacić nie będzie. Polacy też nie przyjadą. Bo mimo kataklizmów mają swoje jabłka — wyjaśnia nam dyrektor „Vaiskonty”.

    Potwierdzają to nam również w polskich skupach.

    — Na pewno w tym roku na Litwę nie pojedziemy po jabłka, bo mimo wszystko mamy je u siebie. Więc na powtórkę z 2007 roku nie ma co liczyć. Co więcej, wtedy wielu przedsiębiorców straciło miliony na tych transakcjach, bo wyprodukowany koncentrat jabłkowy okazał się za drogi. Więc były straty. Teraz wszyscy są ostrożniejsi i nie będą ryzykować. Nawet jak w kraju zabraknie jabłek, to na giełdach w Holandii jest pod dostatkiem chińskiego koncentratu. Więc nie ma po co ryzykować — mówi nam Wojciech Kepiński z polskiej spółki „Agroma”.

    Tamtejsze skupy płacą po około 40 gr za kilogram na bramie. Przyznają, że owszem — więcej niż na Litwie, ale nie muszą nigdzie wyjeżdżać, bo sadownicy sami dostarczają owoce do zakładów. Tymczasem w 2007 roku skupowali jabłka znacznie drożej, też na Litwie. Tu cena skupu dochodziła czasami nawet do 1 lita za kilogram. W tym roku zaś nie przekracza 15-17 ct za kilogram. I wszystko na to wskazuje, że większej ceny nikt już nie da.

    Jak zapewniają nas właściciele skupów, prawdziwy sezon zacznie się dopiero w połowie września i potrwa do końca października. Zachęcają też sadowników, by nie czekali na lepszą cenę i jako argument porównują tegoroczną cenę do ceny z roku ubiegłego, kiedy za kilogram jabłek płacono zaledwie po 5, najwyżej 10 ct.

    — Tak bywa co roku, kiedy sadownicy wypróbowują cierpliwość przetwórców. Wyczekują lepszej ceny. Do tego dochodzą spekulacje, że ponoć tegoroczny urodzaj jest słaby, a na dodatek polskie sady ucierpiały z powodu kataklizmów, więc będzie duży popyt na jabłka — wyjaśnia nam Aušrydas Tamulionis, dyrektor zakładów przetwórczych „Vaisių sultys” z Wilna. Zapewnia jednak, że przetwórcy są cierpliwi i panice nie poddają się.

    — Rozpoczęliśmy skup, ale nie mamy jeszcze ostatecznej decyzji ile kupimy owoców w tym roku. Na razie obserwujemy rynek i dopiero w październiku będziemy znali sytuację — mówi dyrektor „Vaisių sultys”. Nie wyklucza też, że jeśli się okaże, że miejscowa cena jabłek w skupie będzie wysoka, to zakłady zrezygnują ze skupu.

    — W tym przypadku może okazać się, że opłaca się sprowadzić gotowy koncentrat jabłkowy, niż produkować swój z drogich jabłek, bo ostatecznie to wpływa na cenę końcową produktu — mówi nam Aušrydas Tamulionis.

    Producenci przetworów owocowo-warzywnych cierpliwie i bez pośpiechu czekają więc, bo sezon dopiero się zaczął. Mają też nadzieję, że jak dobrze pójdzie, to ceny jabłek w skupach mogą jeszcze spaść.

    Na dobry ruch w interesie nie mają też co liczyć producenci innych warzyw i owoców, jak też jagód, bo zakłady przetwórcze jak mają za drogo na rynku lokalnym, to zawsze mogą sięgnąć po tańszy produkt z Polski albo Chin.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    — My praktycznie nie prowadzimy skupu na Litwie. Kupujemy tylko trochę malin oraz chrzanu. Tego najwięcej. Ale już rozmawialiśmy z producentami, że warunki pogodowe nie miały większego wpływu na urodzaj ani malin, ani chrzanu, więc problemów ze skupem nie będzie — tłumaczy nam Danutė Šivienė, dyrektorka wileńskiej fabryki przetworów owocowo-warzywnych „Gerovė”.

    Większość jabłek przetwarza się na Liwie na koncentrat jabłkowy, który może być przechowywany w magazynach do 3 lat. Z niego później produkuje się soki jabłkowe oraz używa do produkcji innych produktów spożywczych, również popularnych na Litwie tanich win owocowych.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...