Więcej

    Niemoc prokuratury może upolitycznić sprawę Kedysa

    Czytaj również...

    Po ponad rocznym śledztwie prokuratorom wciąż nie udaje się wyjaśnić nie tylko okoliczności molestowania seksualnego córki Drąsiusa Kedysa, ale też wyjaśnić przyczyny jego śmierci, jak też śmierci Andriusa Ūsasa, głównego podejrzanego o gwałt na dziecku Fot. Marian Paluszkiewicz

    Już minął ponad rok od wybuchu tzw. skandalu pedofilskiego na Litwie, jednak w tej sprawie wciąż pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Pojawiają się też coraz to nowe zbiegi okoliczności i przypadki, które przekonują zwolenników wersji o istnieniu na Litwie potężnego klanu pedofilów, że taki klan naprawdę istnieje.

    Jednym z takich kolejnych zbiegów okoliczności była nieoczekiwana choroba jednego z trzech sędziów kolegium sędziowskiego, które w poniedziałek miało orzec, czy prokuratura powinna na nowo rozpatrzyć sprawę postawienia zarzutów wobec Laimutė Stankūnaitė. Po śmierci Drąsiusa Kedysa domaga się tego jego rodzina, która też opiekuje się córką Kedysa.

    — Tej choroby już chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba — mówi w rozmowie z „Kurierem” zrezygnowana Audronė Skučienė, matka chrzestna Drąsiusa Kedysa. Jej zdaniem, to że w dzień ogłoszenia ważnej decyzji w tej sprawie przewodniczący kolegium sędziowskiego idzie na chorobowy, świadczy raczej o chorobie toczącej cały litewski system sprawiedliwości.

    — W jaki sposób mam teraz uwierzyć w przekonywanie mnie, że na Litwie nie ma żadnego klanu pedofilów — pyta retorycznie Skučienė. I dodaje, że jeśli przewodniczący kolegium faktycznie zachorował, to orzeczenie w sprawie mógł odczytać któryś z dwóch pozostających przy zdrowiu sędziów.

    O tym, że choroba sędziego była nieprzypadkowa pisze też gazeta „Karštas komentaras”, która od samego początku wybuchu skandalu pedofilskiego uważnie śledzi przebieg wydarzeń. Gazeta podaje, że przewodniczący kolegium sędziowskiego w sprawie Laimutė Stankūnaitė zachorował nie przez przypadek. Zdaniem „KK”, która powołuje się źródła z poniewieskiego sądu, w którym toczy się sprawa, biorąc chorobowy sędzia zwyczajnie gra na zwłokę, gdyż sędziowie czekają na sygnał z Urzędu Prezydenta. Takim sygnałem, zdaniem gazety, ma być podpisanie, bądź niepodpisanie nominacji sędziowskiej dla Algimantasa Valantinasa, który przez rok osobiście nadzorował sprawę pedofilską, aż w końcu musiał ustąpić pod naciskiem opinii publicznej. Ustąpił jednak ze stanowiska prokuratora generalnego. Zaraz po dymisji zgłosił się do konkursu na objęcie stanowiska sędziowskiego i bez przeszkód wygrał w konkursie. Teraz prezydent Dalia Grybauskaitė ma albo podpisać nominację, albo ją odrzucić.

    Jeśli podpisze, to będzie sygnałem dla sądów w Poniewieżu i Kownie, gdzie toczą się sprawy związane ze skandalem pedofilskim, że można te sprawy zamiatać pod dywan — sugeruje „Karštas komentaras”.

    Na decyzję prezydent czekają nie tylko sędziowie — co sugeruje gazeta — ale też sympatycy Drąsiusa Kedysa, którzy mają też swoje zrzeszenia społeczne. W ubiegłym tygodniu przeprowadzili oni pikietę przed Urzędem Prezydenta, podczas której domagali się ukarania prokuratorów winnych zaniedbań w sprawie pedofilskiej. Ich apele były skierowane zarówno do prezydent, jak też do nowego od dwóch miesięcy prokuratora generalnego Dariusa Valysa, który po jego nominacji na stanowisko zapowiedział swoje zaangażowanie się w sprawę, żeby została ona jak najszybciej wyjaśniona.

    — Nic się nie zmieniło, zmieniają się tylko twarze prokuratorów, lecz sprawa nie posuwa się do przodu — ocenia Audronė Skučienė, która wraz z innymi krewnymi i sympatykami Kedysa dopiero przed miesiącem skończyła akcję głodową przed gmachem prokuratury generalnej.

    — Na nic to wszystko było — mówi kobieta. Zapowiada jednak, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to ruch sympatyków Kedysa „Szlak Drąsiusa” przeprowadzi masowe akcje protestu w całym kraju.

    Tymczasem litewskie media, szczególnie stojące po stronie władz, zaczęły spekulować, że sympatycy Kedysa wykorzystują sytuację do celów politycznych. Krewni Kedysa ucinają te spekulacje, ale też nie wykluczają, że w sytuacji beznadziejnej zaangażują się w wybory. Pierwsza o tym oficjalnie powiedziała siostra Kedysa — Neringa Venckienė. Jako sędzina, jest ona oskarżana przez kolegów o złamanie etyki sędziowskiej. Jej sprawą zajmuje się obecnie sędziowskie kolegium etyki.

    — Jeśli zostanę usunięta z sądu, to nie mogę wykluczyć, że zajmę się polityką — oświadczyła Venckienė.

    Również Skučienė nie wyklucza zwrotu ku polityce.

    — Ale na pewno jeszcze nie teraz. Jest wiele spraw, które musimy wyjaśnić. Jest więc za wcześnie na upolitycznianie tej sprawy. Może ewentualnie później, ale nie teraz — powiedziała nam Skučienė.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...