W Landwarowie odbyła się już VII z kolei Archidiecezjalna Cecyliada 2010. Organizatorem, jak zawsze, był parafialny Klub PAX, siostra Mirosława Kozioł i landwarowska młodzież.
To święto w Landwarowie stało się już tradycją i żyje nim praktyczne cała okolica: dzieci, młodzież, mamusie i babcie — wszyscy mają przez kilka dobrych tygodni pełne ręce roboty. W tym roku w święcie wzięło udział 16 zespołów w różnych miejscowości. Śpiew, taniec, pantomima, a między jednym i drugim występem – konkurs z wiedzy muzycznej i rysunkowej, pytania testowe. I niemal wszystko to było w mniejszy lub większy sposób związane ze znajomością biblii, religii. Szczerze mówiąc niektóre pytania i testy nie były łatwe nawet dla dorosłych, ale młodzi całkiem dobrze z nimi radzili. W razie potrzeby, chętnie pomagała sala.
W Landwarskim Domu Parafialnym przy kościele już od wczesnego rana było gwarno. Jedni ustawiali krzesła, drudzy ławki. Starsi chłopcy ustawiali mikrofony, instrumenty muzyczne, dziewczęta poprawiały sobie sukienki i fryzury. Za chwilę bowiem wszyscy pójdą do kościoła na Mszę św. Taka tu jest tradycja, że święto Cecyliady rozpoczyna się modlitwą i śpiewem. I oto kościół po brzegi wypełnił się dziećmi i młodzieżą: podlotkami, jak też kawalerami pod wąsem. Szczególnie wielkie wrażenie na zebranych zrobiła grupa młodzieży niepełnosprawnej, której pomagali starsi koledzy.
Uroczystość uświetnił przepiękny śpiew scholi parafialnej. W liturgii Kościoła był to nieco niezwykły dzień, bo tego dnia wraz z papieżem Benedyktem XVI modlono się o zachowanie życia poczętego. Modlono się słowem i pieśnią.
A oto Znak Pokoju: serdeczne uśmiechy, uściski dłoni i objęcia. Tak pogodzeni z Bogiem i sobą prawie wszyscy przystąpili do komunii św. Ostatnie błogosławieństwo i wszyscy ruszają do Domu Parafialnego.
Jeszcze krótka chwila, to i tamto trzeba ustawić. Janek, Franek, Alinka, Beatka, Grażyna – jeszcze tu i tam biegają, o coś pytają siostrę Mirosławę. I już prowadzący witają uczestników i gości, miejscowych księży i tradycyjnie wyskakują na scenę landwarskie „Iskierki”, które na wesoło rozgrzewają salę.
Zdawać się mogło, że może być nieco monotonnie, bo przecież to już siódmy raz. Ale nic z tych rzeczy. Po pierwsze, zjawiły się nowe zespoły, nowi uczestnicy i wykonawcy. A to i zespół młodzieżowy parafii Najświętszego Serca Jezusowego z Podbrzezia, grająca i śpiewająca rodzinka Romaszewskich z gimnazjum im. A. Mickiewicza z Wilna: Kasia, Basia i Jacek, chór z Ejszyszek, zespół z Niemieża. W nowej szacie artystycznej wystąpili też seniorzy. A do takich należy zaliczyć scholę parafialną „Gloria” z wileńskiej parafii św. Jana Bosko, „Śpiewające Rafałki” z Wilna oraz aż kilka zespołów w Landwarowa.
W sposób chyba szczególny zareagowała sala na występy teatru młodzieżowego „Alwernia” z Landwarowa. Była to pantomima „Walizka”. Targana, rzucana przez młodą dziewczynę, która chciała ją otworzyć, by wrzucić tam swoje grzechy. Nie dała rady, uwikłała się w alkohol. Pomógł jej ksiądz, otworzył walizkę, na której był napis „Grzech”. I tu wszyscy aktorzy złożyli swoje grzechy. I raptem pada retoryczne pytanie do sali: „A ty co masz do włożenia Panu Jezusowi?”. Najpierw ogólna konsternacja, ale z powagi i zadumy, jaka zapanowała, było widać, że wiele osób coś do tej „Walizki” włożyło i odtąd coś z pewnością zmieni w swoim zachowaniu. Wszak to bardzo dobry ku temu moment, bowiem akurat nadszedł okres Adwentu, czyli oczekiwania na narodzenie Pana Jezusa. Bo przecież, kiedy oczekiwany jest jakiś gość, to gospodarz zawsze się stara, by w jego domu było czysto i schludnie, by przybysza jak najlepiej przyjąć…
Podczas przerwy można było skorzystać z miejscowej kawiarenki. Zjeść coś ciepłego, napić się herbaty lub kawy z ciastkiem. A najważniejsze, że można było ze sobą porozmawiać, wymienić zdania, podzielić się wrażeniami z występów. Ale w tym festiwalu nie chodziło o pierwsze czy drugie miejsca. Tu wszyscy byli równi. I po prostu fajnie się modlili i bawili.
— Występ nie jest najważniejszy, choć ważny. Liczą się przede wszystkim przygotowania, kiedy to młodzież dobiera repertuar, spiera się o koncepcję, stroje. Jest to wielka i bardzo dobra lekcja wzajemnego zrozumienia, tolerancji i wzajemnej pomocy – mówi z uśmiechem siostra Mirosława Kozioł.
Liczy się również bardzo to, że młodzi ludzie nauczyli się już wszystko robić samodzielnie. Tu praktycznie nie ma też podziału obowiązków. Każdy robi to, czego wymaga dana chwila i nikt się nie ogląda na kolegę. Wspaniałym przykładem tego była opieka nad niepełnosprawnymi. Chętnych do pomocy tym osobom było aż za wiele. Jedni już od lat tu się znają, niektórzy nie tylko się ze sobą zaprzyjaźnili, ale widać, że nawiązali bliższe stosunki i z sympatią spoglądają na siebie, umawiają się na wieczorową dyskotekę. Inni są nowi i dopiero się integrują.
— Jestem po raz pierwszy na Cecyliadzie, ale bardzo mi się ta atmosfera podoba — serdeczne uśmiechy kolegów i koleżanek. Myślę, że będę tu co roku przyjeżdżać – mówi Ala.
Po raz pierwszy uczestniczył jako gospodarz w tego rodzaju imprezie nowy proboszcz Gintaras Petronis.
— Od niedawna jestem w tej parafii, ale spotkałem tu już bardzo wielu dobrych ludzi. Wszak to ludzie tworzą Kościół i od nich w dużej mierze zależy atmosfera parafialna. Jeśli zaś chodzi o Cecyliadę, to myślę że jest to nie tylko popisanie się swoimi zdolnościami artystycznymi, ale też piękna manifestacja wiary, braterstwa i miłości naszej młodzieży – powiedział ksiądz Gintaras.
DLACZEGO CECYLIADA?
A bo pochodzi od św. Cecylii, rzymskiej męczennicy, która była twórczynią i patronką muzyki kościelnej oraz sakralnej. A dzień Jej Patrona wypada 22 listopada. Kościół jednak przenosi to święto zwykle na sobotę lub niedzielę. Wówczas wszyscy się modlą za organistów, organistki, chóry kościelne, w wielu parafiach organizowane są koncerty muzyki organowej — i nie tylko organowej, bo także występy chórów kościelnych itp.