Więcej

    Na pograniczu polityki i biznesu

    Czytaj również...

    Prawdziwa walka, jaka rozgorzała ostatnio między prezydent Dalią Grybauskaitė i premierem Andriusem Kubiliusem o los ministra gospodarki Dainiusa Kreivysa, odsłoniła nie tylko słabość obecnego rządu, ale też poważny problem — korelacji biznesu i polityki oraz cienkiej granicy między nimi.

    Abstrahując od osoby samego ministra Kreivysa (jeszcze nigdy, żaden premier nie bronił tak zawzięcie skompromitowanego ministra, jak to robi premier Kubilius, broniąc Kreivysa), politycy najwyższej rangi zawsze balansowali na pograniczu polityki i biznesu, raz po raz zapuszczając się głębiej po jednej, czy drugiej stronie. Szczególnie to dotyczyło osób, które do polityki przyszły z wielkiego biznesu, czy też z dużej polityki odeszły do dużego biznesu. Takich przykładów na Litwie jest bardzo wiele — poczynając od byłego premiera Bronislovasa Lubysa, który jest obecnie jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych biznesmenów (przez co nie raz nazywany oligarchą), po europosła Wiktora Uspaskicha, który do wielkiej polityki przyszedł z niemniej wielkiego biznesu i właściwie dziś trudno jednoznacznie określić, czy Uspaskich jest bardziej politykiem, czy też biznesmenem.

    W to, że jest on przedsiębiorcą, wykorzystującym politykę do swoich celów biznesowych, wydaje się nie wątpi premier Andrius Kubilius, który broniąc uwikłanego w konflikt interesów publicznego i prywatnego ministra Kreivysa, wskazał właśnie na Uspaskicha. Jak oświadczył Kubilius, służby antykorupcyjne i inspektorzy podatkowi bardziej niż sprawą Kreivysa powinni zainteresować się biznesami Uspaskicha, który, jak twierdzi premier, płaci mało podatków, nieproporcjonalnie do wielkości swoich biznesów.

    Warto tu przypomnieć, że kiedyś (gdy Uspaskich około 2000 roku wszedł do wielkiej polityki, zostając ministrem gospodarki) państwo litewskie próbowało odzyskać ok. 80 mln litów z tytułu niezapłaconych podatków od działalności gospodarczej biznesmena-polityka.  Sprawa w sądach toczyła się jednak tak długo, aż uległa przedawnieniu.

    Warto też zauważyć, że podobnie długo toczy się sprawa domniemanej defraudacji środków finansowych Partii Pracy, której Uspaskich jest prezesem. Ten spór między biznesmenem-politykiem a prokuraturą toczy się tak długo, że Uspaskich już przestał być politykiem, ponad rok ukrywał się w Rosji przed litewską Temidą, wrócił na Litwę, trafił do więzienia, stamtąd znowu wrócił do polityki (ale już jako poseł Parlamentu Europejskiego), a ostatnio jest jednym ze zwycięzców kampanii samorządowej w Wilnie.

    Nie wiadomo, czy Kreivys powtórzy los Uspaskicha, bo jak na razie byłego i obecnego ministrów gospodarki łączy ich przedsiębiorcza przeszłość, pokaźny majątek, no i kłopoty z przejrzystym przejściem z biznesu do polityki. Z tym że Uspaskich zdołał przejść do polityki suchą nogą, bo cały swój majątek biznesmen przepisał na żonę Jolantę.

    Również Kreivys „pozbył się” swoich biznesów, odsprzedając je swojej matce. Problem jednak polega na tym, że cena, jaką rzekomo matka zapłaciła synowi za udziały w jego spółkach (jak twierdzą oponenci ministra), wydaje się była mocno zaniżona. Co więcej, spółki byłego ministra (ale już należące do jego matki) nie bez udziału ministra stały się beneficjentami pokaźnych dotacji unijnych z racji wcześniej wygranych przetargów publicznych na renowację placówek oświatowych. Dziś z tego powodu Kreivys ma poważne problemy. Prezydent Dalia Grybauskaitė oraz przewodnicząca Sejmu Irena Degutienė uważają zgodnie, że minister musi ustąpić. Tymczasem premier Andrius Kubilius, wydaje się, jest gotów bronić członka swego gabinetu do końca politycznych dni jego albo swego gabinetu.

    Żeby uciec przed dymisją ministra, rząd Kubiliusa przygotował w trybie pilnym pakiet aktów prawnych ustanawiających instytucję tzw. ślepych funduszy powierniczych, które na czas „politycznych przygód” biznesmenów mają przejmować zarządzanie ich majątkami.

    Na pewno do tego nie dopuści Visvaldas Matijošaitis, lider listy niezależnych kandydatów w wyborach do Rady Kowna. Prezes zarządu grupy spółek „Vičiūnai”, a zarazem jeden z najbogatszych osób na Litwie przymierza się do stanowiska mera Kowna. Co więcej, ze sobą wprowadza do Rady miasta kilku swoich współpracowników z biznesu i przekonuje, że zarządzanie miastem nie powinno w niczym różnić się od zarządzania biznesem. W wywiadach prasowych mówi, że poświęci biznes pracy w Radzie, ale przyznaje też, że będzie sprawował kontrolę nad rozsianymi po świecie 45 fabrykami swojej spółki.

    Były mer Kowna, Andrius Kupčinskas, który z kolei jest politykiem z krwi i kości (jest potomkiem znanego polityka, posła na Sejm kilku kadencji, prezesa „Sąjūdisu”, Rytisa Kipčinskasa), zarzuca Matijošaitisowi, że formuje on w Kownie „koalicję oligarchów”. Na co właściciel fabryk mrożonek „tutti frutti di mare” odpowiada, że były mer powinien najpierw poznać bliżej etymologię słowa „oligarcha” i że słowo to na Litwie dużo komu podoba się.

    Nie wiadomo, czy podoba się ona nazywanemu oligarchą Bronislovasowi Lubysowi, ale na pewno odpowiada mu tok rozumowania kolegi z Kowna. Jeszcze przed wyborami Lubys oświadczył, że przedsiębiorcy skupieni w kierowanej przez niego Konfederacji Przemysłowców „muszą mieć swego przedstawiciela” w samorządzie Wilna. Biorąc pod uwagę fakt, że do Rady Wilna weszło kilku oligarchów, a przynajmniej ludzi niebiednych, to Lubys może liczyć na to, że w Radzie będzie kto miał reprezentować interesy najbogatszych przedsiębiorców. Tymczasem Lubys nie kryje swoich aspiracji, żeby również w Sejmie mieć swoją reprezentację. Wcześniej, w myśl „ktokolwiek wygra, wygram również i ja”, taktyka byłego premiera polegała na wspieraniu wszystkich ugrupowań politycznych, które miały szansę na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Tym razem Lubys otwarcie rozważa o powołaniu partii oligarchów, która mogłaby reprezentować interesy wielkiego biznesu w wielkiej polityce.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...