Tradycyjnie, już jak od wielu lat w Kalwarii Wileńskiej bardzo uroczyście obchodzony był odpust Zesłania Ducha Świętego – Zielone Świątki. W tym roku obchody rozpoczęły się już w czwartek. Był to dzień adoracji i słuchania spowiedzi. Piątek — dzień księży i zakonnic, sobota — dzieci i młodzieży, niedziela — dzień całej parafii.
Przed laty początki tego świętowania były bardziej skromne, bo raczej w ramach własnej parafii. Dziś do Kalwarii ściągają parafie miejskie, z Wileńszczyzny oraz innych zakątków kraju. Niektórzy cynicy i złośliwcy sugerują, że ostatnio Kościół z poważnych świąt robi sobie zabawę a nawet show, a głównym winowajcą jest katolicka młodzież, która to robi.
Postanowiliśmy w tej sprawie przeprowadzić swój sondaż i dowiedzieć się, co tak naprawdę o tym myśli młodzież. W ciągu wszystkich tych dni byliśmy wszędzie razem.
Czwartek — dzień adoracji i spowiedzi. Nie, kościół nie pękał w szwach, ale stale ktoś się modlił. Do spowiedzi też nie było kolejek, ale co rusz ktoś podchodził do kratek konfesjonału (głównie młodzież).
Dzień księży pomińmy, bo tu jakby „z urzędu” wszystko musiało być w porządku. Jednak najwięcej się działo w sobotę, gdy sztafetę przejęły dzieci i młodzież. Szczególnie wzruszającym momentem było, gdy młodzi nieśli duży drewniany krzyż od kościoła bł. Matulewicza w Wilnie do Kalwarii. Spotykani przechodnie witali ich uśmiechem i oklaskami, pasażerowie z autobusów machali rękoma przez okna.
— Czy to taka trochę demonstracyjna zabawa? — pytam księdza, który przewodniczył tej procesji.
— To zależy jak kto odbiera. Ja widzę w tym całkiem świadome i publiczne wyznanie swojej wiary. Wszak Chrystus powiedział: Kto się mnie zaprze przed ludźmi, tego ja się zaprę przed Ojcem moim. A ta młodzież wszystkim mówi, że wierzy w Chrystusa, a jej symbolem jest Krzyż — mówi ks. Andrzej Byliński.
Przy kościele Kalwaryjskim pielgrzymów spotkał ks. proboszcz. Powitał krótkim „Szczęść Boże”. Następnie była wspólna modlitwa i błogosławieństwo pielgrzymów. W kościele młodzież zarówno litewska, jak i polska popisywała się pięknym śpiewem.
Szczególnie zebranych ujął nuncjusz apostolski Luigi Bonazzi krótką katechezą, której tematem było: „Mój plan na życie”.
To bardzo aktualne dla młodzieży, ale nie tylko. Zdaniem mówcy, każdy z nas powinien jasno się określić, co chce robić w życiu. Każdy z nas powinien codziennie zadawać Bogu to pytanie i tylko wówczas człowiek będzie bardziej spełniony w swoim życiu, pracy zawodowej i pod każdym innym względem.
A więc czym jest demonstracja wiary i Krzyż? Dobra zabawa, czy może coś więcej? I czym właściwie dla Ciebie jest Krzyż?
Aneta — studentka
Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, bo po wielu latach poszukiwań dopiero teraz przybliżyłam się do Kościoła, wydaje się, że zaczyna mnie to „brać” na dobre. Znalazłam tu nowych przyjaciół, zobaczyłam, jak wiele mogę pomóc innym. Choć czasami się zastanawiam — komu to wszystko jest bardziej potrzebne: biednym i opuszczonym, którym pomagam, czy może mnie samej. Myślę jednak, że w pewnym sensie wspólnie się uzupełniamy.
Robertas — student Uniwersytetu Wileńskiego
Jeśli ktoś mówi, że tego rodzaju uroczystości religijne to dobra zabawa lub show, to albo nie ma zielonego pojęcia o tym, albo jest cynicznym złośliwcem, który wciąż siebie nie może odnaleźć w życiu.
Dla mnie tego rodzaju spotkania są wspaniałą rzeczą, bo bardzo mnie wzbogacają. A czym jest Krzyż? Krzyż jest po prostu drogą mojego życia.
Agnė i Asta — z Druskiennik
Od dłuższego czasu przyjaźnimy się z kalwaryjską młodzieżą. Oni nas zapraszają do siebie, my ich. Tak wspólnie bardzo fajnie jest cieszyć się wiarą, Krzyżem, dzielić się nowymi pomysłami, ideami, wspólnie coś organizować.
Anna — wychowawczyni przedszkola
Dla mnie zbiorowa modlitwa, bez względu na to, jaką ma formę, jest silniejsza. Bardzo dobrze, że modlitwie towarzyszy też zabawa. Wszak Chrystus też był na weselu w Kanie Galilejskiej, tam dokonał pierwszego cudu, gdy wodę w wino przemienił, sam uczestniczył w weselu i wraz z biesiadnikami pił wino. Religia, to nie tylko sama modlitwa, to styl życia i dawane czynami świadectwo swojej wiary.
Jeśli chodzi o Krzyż, to wielką rolę odgrywa w moim życiu, a szczególnie we wspólnocie młodzieżowej. Razem z innymi lżej mi nieść mój własny krzyż.
Inessa Maria — lekarz psychiatra
Od dzieciństwa byłam wychowana w wierze, ale umocniła się ona jeszcze bardziej, gdy rozpoczęłam moją pracę zawodową. Stale mam do czynienia z ludźmi chorymi duchowo (załamanie psychiczne, apatia, depresja). W takich przypadkach często zadaję moim pacjentom nawet bardzo osobiste pytania, często pytam, czy są wierzący. Jeśli są wierzący, wówczas staram skierować ich na drogę pomocy innym, może biednym, może głodnym, pomóc w jakichkolwiek organizacjach charytatywnych. Na praktyce przekonałam się, że z wierzącymi lżej się pracuje, oni szybciej wychodzą z depresji, szybciej odnajdują sens życia, bo zaczynają czuć, że są potrzebni innym. Dzielą się swoim krzyżem z innymi, biorą czasem na siebie krzyż innych i tak się wspólnie uzupełniają.
Cztery dni odpustów w Kalwarii to były dni wielkiej modlitwy, wspaniałej rozrywki, wspólnych agap, wieczornych marszów przez las z płonącymi świecami. Jak udowodniło życie, takie imprezy są godne pochwały, bo wspólnymi siłami pomagają odnaleźć Boga, przybliżyć się do Niego.
Wielkie Bóg zapłać za to wszystko należy się księżom, młodzieży, miejscowemu Caritasowi, wolontariuszom i wszystkim tym, którzy w jakikolwiek sposób do tej uroczystości czymkolwiek się przyczynili.