Więcej

    „Matka Boża Zielna, plonów złotych pełna”

    Czytaj również...

    Święcenie ziół na Zielną jest dla rodziny Stankiewiczów bardzo ważne Fot. Marian Paluszkiewicz

    W poniedziałek, 15 sierpnia, będziemy obchodzili kolejne święto Matki Bożej, które w kościele katolickim zwie się Wniebowzięciem Najświętszej Maryi Panny, a w naszym kraju często nazywamy je Zielną.

    Nasza Wileńszczyzna, zarówno jak też Polska, jest bardzo bogata w związane z tym świętem tradycje ludowe. Jest to właściwie święto plonów. Święci się zioła, kwiaty, owoce, warzywa, pierwsze kłosy i wszystko, czym przyroda ludzi obdarza. Niestety, nie są to już tak bogate i święte tradycje, jak dawniej, ale jeszcze są i to nie tylko na wsi, ale także w wielu miejskich domach i rodzinach.

    Właśnie niemal pod bokiem, w swoim sąsiedztwie, w wileńskich Fabianiszkach (a dawniej to była wieś podwileńska), znalazłam taką rodzinę. A jest to rodzina państwa Stankiewiczów z parafii duksztańskiej, wsi Antakalce pochodząca.

    Pani Ziuta Stankiewicz

    Ze starszego pokolenia została już tylko pani Ziuta, ale do dziś w jej domu dawne tradycje są święcie zachowywane i przez dzieci, i przez wnuków, którzy już też mają rodziny. Ją to właśnie poprosiłam o garść wspomnień, jak w ich domu świętowano Zielną.

    — W domu mojej babci, dziadka i rodziców były dwa największe święta: Zwiastowanie i Zielna. Pamiętam, że nam, dzieciom, nawet za dużo bawić się nie pozwalano, bo należało tego dnia więcej poświęcić uwagi kwiatkom w ogródku, owocom — podziwiać te rzeczy i Bogu oraz Matce Bożej za wszystko dziękować. W  ich domu mawiano: „Matka Boża Zielna, plonów złotych pełna” — opowiada pani Ziuta.

    A jak się świętowało? Co w domu święcono tego dnia? Jak wyglądał obiad świąteczny?

    I tu mojej rozmówczyni oczy stały się już mokre… O prawdziwym świątecznym obiedzie (były to czasy powojenne, a tato zmarł, gdy Ziuta nie miała jeszcze 2 lat) nie było mowy. Zawsze jednak był upieczony świeży domowy chlebek. Rano pieszo 5 km szło się do kościoła. Buty miało się w ręku i mokrą ścierkę ze sobą, by przed kościołem otrzeć nogi i włożyć buty. Co święciło się? Wszystkie kwiatki, jakie rosły w ogródku, zioła z łąki: świętojańskie, piołun, bylicę.

    — Święciliśmy wszystkie owoce, marchewkę, nawet buraczki, a potem gotowaliśmy z nich zupę. To było w święta, ale tak na co dzień bliny z gryki się jadło, a z jaglanej kaszy i zakwasu, który po chlebie zostawał, robiło się zupę i jadło albo z ziemniakami, albo z grochem. Było trochę ziemi, a więc i na roli pracować trzeba było.

    Gdy pani Ziuta założyła już własną rodzinę, też słodko nie było, bo najpierw mieszkali u rodziców męża, ale tam wkrótce zmieniła się sytuacja, wrócił syn z wojska i trzeba było zwolnić pokój. Na szczęście stało jakieś opuszczone pokołchozowe pomieszczenie, więc wraz z mężem i małą Anią (którą do dziś nazywa Hanusia), wyłamali zamek i tam się osiedlili. Był początek listopada, przeciekał dach, a pierwszy swój obiad jedli na taborecie siedząc na zimnej podłodze.

    Podczas całej naszej rozmowy zarówno mojej rozmówczyni, jak też moje oczy były mokre od łez.

    Tyle w życiu przeszła… Pracowała bardzo ciężko, bo szyła, robiła na drutach swetry, a kupcy przyjeżdżali z Białorusi, Rosji. Potem zaczęły się handlowe wyjazdy do Polski. Rok po roku powoli zbudowali wreszcie w Fabianiszkach swój domek. Domek, w którym teraz mieszkają całą rodziną: córka, syn dwie wnuczki. Koło domu mają ogródek — 16 arów. Tu wszystko błyszczy, każda piędź ziemi jest wykorzystana. A tym wspaniałym Aniołem Stróżem całego gospodarstwa do dziś jest pani Ziuta. Piele grządki, gotuje wszystkim obiady… i za wszystkich się rano wieczór modli. Nie pamięta, by kiedyś nie zmówiła porannego czy wieczornego pacierza. Ale wszak nie to nawet najważniejsze, pani Ziuta w każdym spotkanym bliźnim widziała i widzi samego Chrystusa.

    Ta kobieta o słabym zdrowiu każdemu poda pomocną dłoń nawet wtedy, kiedy sama upadnie. To człowiek, który kocha ludzi, przyrodę, każdą trawkę, każdy kwiatek i za to wszystko codziennie Bogu dziękuje. Mało tego, ze wszystkimi zawsze się najdrobniejszą rzeczą podzieli. Jej credo: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z maluczkich, mnie uczyniliście!”

    Jaka to wielka radość, że istnieją jeszcze takie rodziny, że są kultywowane takie tradycje. Póki nie zaginą nasze tradycje, nie zaginie naród, nie zaginie ludzkość.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Na szczęście pani Ziuta nie jest wyjątkiem. Są jeszcze takie rodziny, tacy ludzie. Cześć im i chwała, bo to właśnie przed nimi musimy nisko schylać głowy, z nich brać przykład i od nich się uczyć.

    Domena pani Ziuty, to ogród i obiady. Codziennie domowe świeże i to nie byle jakie. Lubi bardzo cepeliny, gołąbki, kotlety i wszelkie inne tradycyjne nasze dawne dania, tak jak to robiły jej babcia, mama.

    Na tegoroczną Zielną też planuje świąteczny uroczysty obiad, wie już, jakie zioła, owoce i warzywa będzie święcić. Wszystko musi być tak jak dawniej w jej rodzimych Antakalcach. W ich domu mawiano: „Gość w dom, Bóg w dom”. A czym chata była bogata, tym zawsze goszczono przybysza, a jeszcze i na drogę coś zawsze po cichu do torebki wkładano. Taka prawdziwa wileńska gościnność zawsze tu była i do dziś pozostała.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Echa Bożego Miłosierdzia w ludzkim wymiarze

    W minioną sobotę w Wileńskim Seminarium Duchownym w Kalwarii odbyła się międzynarodowa konferencja o Miłosierdziu Bożym. Prelegentami byli głównie księża i siostry zakonne z Litwy oraz Polski, których wykłady opierały się na wywodach Ojców Kościoła, jak też na własnych obserwacjach. Wiadomo,...

    W Wilnie międzynarodowa konferencja Apostolstwa Bożego Miłosierdzia

    Wciąż jeszcze trwa Rok Miłosierdzia Bożego. Z tej okazji odbywa się wiele świąt, uroczystości i konferencji. W dniach 17-18 września Wilno znowu rozkwitnie Miłosierdziem. W najbliższą sobotę, 17 września, odbędzie się w Wileńskim Seminarium Duchownym o godz. 10.00 międzynarodowa Konferencja...

    Modlitwa nad nieznanymi grobami zesłańców w rosyjskiej tajdze

    W minionym miesiącu litewsko-polska grupa zapaleńców wyjechała aż pod sam Ural w obwodzie permskim do wsi Galiaszyno, gdzie jeden z byłych zesłańców postanowił upamiętnić duże miejsce pochówku Polaków i Litwinów. Miejsc takich w Rosji jest dużo i wszystkich nie da...

    Ks. Damian Pukacki: Opus Dei drogą do świętości poprzez pracę

      Rozmowa z ks. Damianem Pukackim, duszpasterzem wspólnoty Opus Dei w Krakowie „Świętość składa się z heroizmów. Dlatego w pracy wymaga się od nas heroizmu, dobrego »wykończenia« zadań, które do nas należą, dzień po dniu” (św. Josemaría)   Czym jest Opus Dei, jak...