Specjaliści ds. ochrony dziedzictwa kultury razem z posłem Naglisem Puteikisem nawoływali do walki z tzw. czarną archeologią, organizując w Sejmie konferencję prasową, której celem było zapoznanie społeczności z problemem rabowania stanowisk archeologicznych.
Zbulwersowały ich zaproponowane przez Ministerstwo Kultury poprawki w Ustawie o Ochronie Ruchomych Wartości Kultury, które zezwoliłyby na handel znaleziskami archeologicznymi, co obecnie jest zabronione.
— Należy powstrzymać urzędników ministerstwa, gdyż takie zmiany w ustawie faktycznie uprawomocniłyby handel kradzionymi przedmiotami. Wcześniej nikt nie mógł legalnie nabyć znalezisk archeologicznych. W projekcie ustawy jednak jest zaznaczone, że praktycznie wszyscy będą mogli handlować różnymi znaleziskami archeologicznymi, m. in. starszymi niż 100 lat rękopisami i aparatami kościelnymi — krytykował propozycję Ministerstwa Kultury Puteikis.
Z kolei Zenonas Baubonis, przewodniczący Stowarzyszenia Archeologów Litwy, stwierdził, że nie rozumie, jak można zezwolić na handel znaleziskami archeologicznymi, które są zdobyte nielegalnym sposobem.
— Ochroną zabytków kultury na Litwie specjaliści zajmują się już drugie stulecie, więc w naszym kraju obecnie po prostu nie ma legalnie nabytych znalezisk archeologicznych. A więc uprawomocnienie handlu nimi oznaczałoby legalizację handlu kradzionymi przedmiotami i stworzyłoby warunki do dalszego ich rabowania — stwierdził Baubonis.
Z kolei Gražina Drėmaitė, przewodnicząca Państwowej Komisji Dziedzictwa Kultury, stwierdziła, że za próbami zmiany ustawy zawsze stoją czyjeś interesy.
— Smuci fakt, że ekonomiczne powiedzenie „jeżeli jest popyt, będzie i podaż” pasuje również do archeologii. Inicjatywy zmiany ustaw, dotyczących dziedzictwa kultury, są bardzo niekorzystne dla samego dziedzictwa, jednak wygodne dla kogoś, kto chce zrobić biznes kosztem historii — powiedziała Drėmaitė.
Kierowniczka Komisji zwróciła też uwagę na fakt, że w kraju brakuje instytucji, która ciągle monitorowałaby stan obiektów dziedzictwa oraz chroniłaby je przed dewastacją:
— Niestety, nie mamy niezależnej inspekcji ds. dziedzictwa kulturowego. A dziwnie — przecież jeżeli zostawimy samochód w niedozwolonym miejscu, to zaraz otrzymamy mandat. Dlaczego tak samo nie może być ze sprawą ochrony dziedzictwa?
Wiele uwagi zwrócono również procesowi sądowemu, który w ubiegłym tygodniu rozpoczął się przeciwko dwóch „czarnych” archeologów. Przed kilku laty mężczyźni zostali złapani podczas nielegalnego rozkopywania starych mogił. Podobno oskarżeni zajmowali się sprzedażą starożytnych mieczów Kurów i innych znalezisk historycznych dla kolekcjonerów z zagranicy.
— Oburza mnie jednak ten fakt, że zamiast organizatorów rabunków na ławę oskarżonych posadzono jedynie najętych robotników. Organy ścigania wyraźnie nie wkładają zbyt wiele starań w wykrywaniu przestępstw. Prawdopodobnie w ten sposób po prostu są przykrywane wpływowe osoby — rozważał Puteikis.
Z kolei Gintaras Abaravičius, dyrektor Trockiego Historycznego Parku Narodowego powiedział „Kurierowi”, że sam nie miał do czynienia z tzw. czarnymi archeologami, jednak stwierdził, że ten problem w naszym kraju obecnie jest aktualny i bolesny.
— Dziwi mnie, skąd pojawiają się tacy ludzie, którzy obrabowują zabytki archeologiczne dla pieniędzy. Przecież jest to samo, co wyrywanie złotych zębów nieboszczykom lub np. zrobienie sobie kielicha z czaszki człowieka. Nie wolno dotykać brudnymi rękoma świętych rzeczy — to amoralne! — powiedział Abaravičius.
Rozmówca zaznaczył, że w społeczeństwie należy rozwijać lepszą świadomość potrzeby wspólnej ochrony zabytków archeologicznych:
— Świadomy człowiek, gdy znajdzie jakiś historyczny przedmiot, odda go do muzeum. Świadomy człowiek będzie rozumiał, że chociaż dzisiaj chodzi po ziemi i jest jej właścicielem, kiedyś umrze i zostanie jej częścią. Znaleziska archeologiczne są bogactwem państwowym i należy dostojnie je chronić. Do nas osobiście nic nie należy, szczególnie to, co kilka stuleci zostawił po sobie ten, którego już nie ma…