Więcej

    Idziemy do lekarza, a ten… w Irlandii

    Czytaj również...

    Podobno najbardziej brak lekarzy jest odczuwalny w rejonowych instytucjach zdrowotnych Fot. Marian Paluszkiewicz

    Chyba każdy z nas zna dowcipy z cyklu „Przyszła baba do lekarza”. I chyba ten  ostatni: „Przyszła baba do lekarza, a ten… w Irlandii”.

    Śmiesznie byłoby, gdyby nie fakt, że fala emigrujących z Litwy lekarzy staje się groźną dla  narodowego systemu ochrony zdrowia. Zdaniem przedstawicieli służby zdrowia, takie tendencje sprawią, że po 10 latach w większych rejonach kraju świadczenie stacjonarnych usług zdrowotnych stanie się niemal niemożliwe.

    — Proces emigracji rozpoczął się jeszcze wtedy, gdy weszliśmy do Unii. A że będzie tylko rósł, było wiadomo już dawno. Teraz jeszcze Niemcy otworzyły swój rynek pracy… Nic dziwnego. Na Litwie wynagrodzenie rezydenta wynosi ok. 1000 litów, jest jeszcze płacone stypendium w wysokości ok. 1200 litów. Emigranci natomiast otrzymują kilkanaście razy więcej. Różnią się też warunki pracy. Na Litwie czujesz się jak niewolnik, a jaka jest opinia publiczna o lekarzach? Mordercy w białych kitlach? Nie wiem, czego nasze władze spodziewają się. Większość wyjedzie, a wtedy specjalistów będą musieli kupować, tylko oczywiście nie za te parę tysięcy, jakie płaci się litewskim lekarzom w naszym kraju — w rozmowie z „Kurierem” prosząc o anonimowość stwierdza lekarka z 25-letniem stażem pracy w zawodzie.

    Jak powiedziała, pracujących lekarzy wyjeżdża 3 proc., a rezydentów aż 30. Jej zdaniem, do 2020 roku litewskie szpitale opuści jeszcze 60 proc. lekarzy, którzy wyjdą na zasłużony odpoczynek.

    — A jeszcze po kilku latach będziemy musieli leczyć się u znachorek i zielarzy — dodała rozmówczyni.

    Według danych Ministerstwa Ochrony Zdrowia, w tym roku po zaświadczenie o kwalifikacjach upoważniających do pracy w zawodzie oraz licencji, które są niezbędne do pracy za granicą, zgłosiło się 3,2 proc. litewskich lekarzy. Zdaniem specjalistów, taki procent już teraz zmusza do niepokoju o przyszłość. Podobno najbardziej brak lekarzy jest odczuwalny w rejonowych instytucjach zdrowotnych.

    — Studia medyczne trwają 10-12 lat, a nawet dłużej. Studiując i pracując w szpitalach uniwersyteckich specjaliści w większych miastach zakładają rodziny, urządzają się, zaciągają kredyty i zostają tu pracować. W rejonach niektórzy lekarze mają tylko dyżury. Litewska prowincja młodych lekarzy nie wabi. Wyjeżdżają natomiast do Zjednoczonego Królestwa, państw skandynawskich,  coraz bardziej popularne stają się Niemcy. Zdaniem lekarzy, coraz więcej chętnych jest zatrudnić się w Norwegii — obecną sytuację lekarzy wyjaśnia Inesa Žeimė, przewodnicząca zarządu Litewskiego Stowarzyszenia Młodych Lekarzy.

    Jej zdaniem, wielu lekarzy decyduje się na rezydenturę za granicą, pozostali wyjeżdżają tuż po niej lub po kilku latach pracy na Litwie. Jak podkreśliła, w każdym bądź razie emigracja lekarzy rośnie i jako pierwsi wyjeżdżają młodzi specjaliści.

    Przedstawiciele Ministerstwa Ochrony Zdrowia są pewni, że proces emigracji, zresztą nie tylko lekarzy, na pewno zatrzymałoby odpowiednie miesięczne wynagrodzenie, atrakcyjne warunki pracy, gwarancje socjalne oraz polepszająca się ogólna sytuacja gospodarcza państwa.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Podróż galopem przez Europę gimnazjalistów „Parczewskiego”

    Odpocząć w cieniu magicznego Drezna, zakochać się w pachnącym wiosną (...)

    Nielegalne papierosy nadal kuszą ludzi

    Chociaż na Litwie papierosów z przemytu pali się coraz mniej, jednak funkcjonariusze (...)

    Gimnazjaliści „Parczewskiego” podbili Strasburg!

    Na sali Parlamentu Europejskiego w Strasburgu Waldemar Tomaszewski siedzi (...)

    Do sklepu socjalnego z… czterema litami

    „Za symboliczne 4 lity nasi klienci mogą u nas kupić koszyczek artykułów spożywczych (...)