Więcej

    Wilno pozywa rząd do sądu: „miliard”!

    Czytaj również...

    Zdaniem mera Wilna, samorząd stołecznego miasta nie otrzymał z budżetu blisko miliarda litów Fot. Marian Paluszkiewicz

    Przedstawiciele rządzącej koalicji w stołecznej Radzie zapowiedzieli chóralnie, że pozwą rząd w sprawie finansowania wileńskiego budżetu. Pozew opiewa prawie na miliard litów, bowiem tyle — według mera Artūrasa Zuokasa — miasto nie otrzymało przychodów z tytułu podatku od dochodu od osób prywatnych.

    Zmieniony właśnie przed kilkoma laty przez Sejm tryb odliczania podatku dochodowego na poczet budżetów lokalnych zakłada bowiem, że lwia dola od osób płacących podatki według miejsca zamieszkania powinna trafiać do lokalnych budżetów miast i rejonów. I w przypadku większości miast i rejonów tak też jest.

    Za wyjątkiem Wilna, bo według założeń ustawowych, do kiesy miasta ma trafiać tylko 40 proc. od podatku dochodowego jego mieszkańców, gdy tymczasem do budżetów innych miast trafia ponad 80 proc., a w większości przypadków nawet 100 proc. pieniędzy z tytułu podatku dochodowego.

    Artūras Zuokas

    Władze miasta obliczyły, że w wyniku takiego zróżnicowania odprowadzania podatku do budżetu centralnego, Wilno w ciągu ostatnich trzech lat nie otrzymało 939 mln litów. Dlatego władze miasta postanowiły drogą sądową walczyć o zwiększenie pozostawianej w stołecznym budżecie kwoty z tytułu podatku dochodowego do 60 proc.

    — Gdyby Wilno w ciągu ostatnich trzech lat otrzymało tych 939 mln litów, to nie mielibyśmy dziś żadnego zadłużenia. Co więcej, moglibyśmy wyremontować 250 km ulic, wybudować przedszkola w dzielnicach Pilaitė, Perkūnkiemis i Santariškės. Mielibyśmy również lepszą jakość transportu publicznego i o 20 proc. tańsze bilety za przejazd, uporządkowane wszystkie ścieżki rowerowe, wyremontowane podwórka na blokowiskach oraz zbudowane tam parkingi — mer Artūras Zuokas podczas wczorajszej konferencji wymieniał krzywdy, jakie zostały wyrządzone Wilnu i wilnianom z powodu dyskryminacyjnej wobec stołecznego miasta polityki rządu.

    Dla porównania, corocznie Wilno wpłaca do budżetu państwa około 508 mln litów, tymczasem nieco mniejsze Kowno odprowadza do budżetu tylko 18,2 mln litów, a Kłajpeda — 21,6 mln litów. Toteż, według obliczeń włodarzy miasta, jeśli zróżnicowanie wpłat zostanie zmniejszone dla Wilna przynajmniej do 60 proc. od podatku dochodowego, to co roku stołeczny budżet pozyska około 550 mln litów dodatkowych przychodów, czyli tyle, ile miasto zaciągnęło długów za poprzedniej kadencji Rady.

    Dziś miasto nie jest w stanie nawet spłacać odsetek za te długi, bo rząd zmniejszył dla Wilna limity kredytowe.

    — Planując krajowy budżet i budżet samorządów rząd naruszył zasadę równych praw, bo decyzję o przyznaniu mniej środków dla Wilna podjęto kierując się nazwą samorządu, nie zaś innymi kryteriami — oburzał się na konferencji prasowej wicemer Wilna Jarosław Kamiński.

    Według władz miasta, Wilno nie tylko najwięcej wpłaca do kasy państwowej, ale w porównaniu z innymi miastami najmniej też z niej otrzymuje, mimo że zobowiązania miasta, również w porównaniu z innymi miastami, są ogromne. Jak zaznaczył inny wicemer, Romas Adomavičiaus, tylko z tytułu rekompensat socjalnych za usługi transportowe wydatki miasta wzrosły ostatnio z około 40 mln litów do ponad 80 milionów litów rocznie, bo — jak zauważył Adomavičiaus — Wilno ma najwięcej studentów oraz innych grup społecznych objętych ulgami transportowymi, zaś po 2006 roku rekompensaty z tytułu tych ulg są wypłacane z budżetów samorządowych, nie zaś budżetu państwa, jak było dotychczas.

    To, że stołeczne miasto jest krzywdzone finansowo, rozumieją również w Sejmie, tyle że zamiast zainicjować w parlamencie poprawkę odpowiedniej ustawy, posłowie, wydaje się, poszli drogą okrężną i też zwracają się do sądu, ale Sądu Konstytucyjnego. W poniedziałek grupa 30 posłów zgłosiła wniosek do sądu, w którym prosi kolegium sędziowskie o wyjaśnienie, czy zasada zróżnicowanego odprowadzania podatku z samorządów do budżetu krajowego nie łamie zasady równoprawności. Problem jednak polega na tym, że zanim Sąd Konstytucyjny rozpatrzy wniosek parlamentarzystów, może minąć nawet kilka lat, tymczasem poselska inicjatywa w Sejmie mogłaby być przyjęta bardzo szybko, a przynajmniej do czasu formowania założeń budżetowych na przyszły rok. Tym bardziej, że pod wnioskiem do Sądu Konstytucyjnego podpisało się 30 posłów ze wszystkich partii parlamentarnych, więc z przyjęciem odpowiedniej poprawki nie musiałoby być większych problemów.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...