Więcej

    Wileńskie stragany — sposób na zarobek i… przetrwanie

    Czytaj również...

    Turyści z Polski — często sentymentalni i częstokroć hojni — przez sprzedawców są najbardziej oczekiwani Fot. Marian Paluszkiewicz

    Handel na wileńskich straganach, w niewielkich budkach i większych kioskach wciąż żyje. Na ulicznych stoiskach handlowych jest pełen asortyment pamiątek z Wilna i Litwy — dewocjonalia, robótki ręczne, wyroby z bursztynu, srebra, obrazy.

    Pani Lucyna, która sprzedaje pamiątki na Starówce, pod cerkwią Piatnicką, gdzie m. in. był chrzczony Hanibal, wnuk słynnego rosyjskiego pisarza Aleksandra Puszkina mówi, że największym wzięciem u turystów cieszą się wyroby z akcentami litewskiej flagi lub Pogoni. A tymczasem przed studniówkami miała wiele zamówień na gliniane dzwoneczki z inicjałami wileńskich szkół.

    — Ile zarabiam? Za wszystko trzeba płacić. Miejsce, podatki… Jak zbiorę jakieś 400-500 litów to dobry był miesiąc! — rozkładając ręce mówi 80-letnia wilnianka.
    Kiosk w którym pracuje kupił gospodarz. A ceny kiosków są różne, sięgają nawet 10 000 Lt. W zależności od tego waha się i wynajmu. Pani Lucyna za swoje skromne miejsce handlu co miesiąc płaci 150 Lt plus podatek dla „Sodry” no i „patent” za prawo do pracy.

    Największą popularnością cieszą się drobne pamiątki Fot. Marian Paluszkiewicz

    — Jestem emerytką, sprzedaję swoje własnoręcznie robione wyroby. Dorabiam do emerytury, w dzień zarabiam do 30 litów. Będąc na emeryturze w domu bardzo nudziłam się, jestem samotna. Na drutach robię już od 40 lat, potrafię zrobić prawie wszystko. Sąsiadka zaproponowała mi spróbować, bo sama też tu stoi. Ona sprzedaje wyszywane obrusy. Ja latem sprzedaję kapelusiki, kołnierzyki, aniołki.

    Towar ten jest bardzo popularny wśród turystów — opowiada z kolei emerytka Halina z Wilna.
    Zdaniem pani Haliny, sprzedając towar ma się dużo czasu.
    Nie ma  tak, że ciągle ktoś kupuje.
    — Są dni, kiedy jest naprawdę bardzo dużo kupujących, zwłaszcza w weekendy latem. Ale zdarza się, że sprzedając możesz coś jeszcze robić — opowiada pani Halina, która wówczas robi na drutach, a potem to sprzedaje — w ten sposób nie marnuje  czasu w pracy.
    Ma wiele zamówień na swetry, skarpety, kapcie. Od miesiąca zależy, ile zarobi. Najlepiej jest latem.

    — Mój największy zarobek to 1 000 litów za miesiąc, ale to było w ubiegłym roku, kiedy było bardzo dużo turystów z Polski, a oni lubią kupować u wileńskich Polaków — uśmiecha się pani Halina i dodaje wzdychając, ze teraz polskich wycieczek jest bardzo mało.
    Może jest to z powodu polityki litewskiej względem Polaków wileńskich? Nie wie, ale fakt, że złotówek otrzymuje o wiele mniej…
    Handlujący na wileńskiej Starówce twierdzą, że najlepszymi klientami — po turystach z Polski, których jest niestety coraz mniej — są Rosjanie. To właśnie oni najwięcej płacą. Kupują, nie targując się. Najważniejsze, żeby wybrana rzecz im się podobała.  I wówczas cena nie ma dla nich znaczenia.

    Przed rokiem, dwoma, turystów z Polski było o wiele więcej niż tegorocznym latem Fot. Marian Paluszkiewicz

    — Sprzedaję obrazy, które sam maluję. Ceny są różne, od 20 litów do 1 000 Lt. Pamiętam jak przed pięciu laty miałem zamówienie na namalowanie obrazu z zamkiem trockim jesienią. To miał być prezent od wnuka na 90-lecie dziadka, który przed 60 laty mieszkał w Trokach, a skąd wyjechał do Warszawy. Obraz miał mu przypomnieć ten dzień, gdy opuścił ojczyznę… Pamiętam, że to był bardzo miły, młody człowiek. Bardzo lubię klientów z Polski, mam do nich sentyment. Niestety, jest ich coraz mniej… To było moje najdroższe zamówienie, które kiedykolwiek miałem. Obraz sprzedałem za 3 000 litów — opowiada emeryt 72-letni Kazimierz Januszkiewicz z Landwarowa.
    Pan Kazimierz zaznacza, że drogie obrazy bardzo rzadko kto kupuje. Zazwyczaj sprzedaje na zamówienie. Te malutkie, wielkości pocztówki, zdarza się, że w dzień sprzedaje do 10 sztuk. W ten sposób w ciągu miesiąca, po uregulowaniu wszystkich rachunków, ma „dla siebie” około 500 Lt.

    Czasami, gdy ma natchnienie, może malować na miejscu, kiedy sprzedaje. Zawsze przy sobie ma przybory do malowania.
    Zimą obrazami nie handluje, bo jest zimno i taka pogoda niszczy obrazy.
    Na wileńskich straganach czasami można znaleźć nawet bardzo stare rzeczy, które mają nie tylko wartość materialną, ale i… duchową.

    Drogie obrazy są bardzo rzadko kupowane Fot. Marian Paluszkiewicz

    Tu nie tylko można usłyszeć historie życia handlujących, ale też dowiedzieć się o losie sprzedawanych pamiątek. Rzeczy też mają swoje historie, które są nie mniej ciekawe niż ich właścicieli.
    Są cennymi pamiątkami dla ich właścicieli, z którymi — niestety — muszą się pożegnać.
    — Z domu wyniosłem tu wszystkie swoje cenne dla mnie rzeczy. Moja emerytura wynosi zaledwie 415 litów, a muszę zapłacić za mieszkanie, no i jeszcze przeżyć… Sprzedaję tu nielegalnie, ukradkiem. Kiedyś zbierałem znaczki pocztowe. Niestety, wszystkie swoje kolekcje oddałem za marne 50 litów. Sprzedaję też pojedyncze rzeczy, niedawno — starą, 70-letnią lampę. To była pamiątka mojej mamy… Nie była ona bardzo wartościowa, ale była droga mojemu sercu — ze łzami w oczach opowiadał sędziwy wilnianin i zaznacza, że nie jest mu obojętne, w jakie ręce trafi jego rzecz.
    — Mogę sprzedać i taniej, jeżeli widzę, że człowiek ma dobre serce. Za tyle lat, co przeżyłem już umiem rozpoznawać ludzi — uśmiecha się.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Barbara Misiun: „Św. siostra Faustyna jest dla mnie niedoścignionym wzorem”

    — Lektura „Dzienniczka” towarzyszy mi od dawna. Jego treść rezonuje z moją duszą, zachwyca mnie, krzepi i dodaje odwagi. Zapragnęłam przedstawić orędzie Miłosierdzia Bożego wszystkim, którzy go jeszcze nie poznali lub zapomnieli o nim. Wiara ma to do siebie,...

    Przedwojenny symbol walecznych kobiet powrócił do dawnej świetności

    — Ten sztandar kiedyś był stracony. Podczas pierwszej wojny światowej został on wywieziony do Polski. Osoba, która prawdopodobnie wywiozła ten sztandar i przechowywała go, mieszkała w Polsce u gospodarzy w gospodzie. Następnie, gdy ta osoba wyjechała z tej gospody...

    Szef Litewskiego Związku Teatralnego: „Teatr musi wywierać wpływ, szokować ludzi”

    — Ludzie chętnie chodzą do teatru, liczba spektakli jest ogromna. Ponieważ nie ma kontroli, wszystkie sztuki, które powstają, są pokazywane, ich wartość artystyczna jest również bardzo różna. Jedna może być pokazywana, a druga nie powinna być pokazywana. Kiedyś mówiono,...

    Św. Józef przychodzi do takiego biedaczka jak ja i mówi: Nie bój się!

    Honorata Adamowicz: Jak narodził się pomysł na film „Opiekun”? Dariusz Regucki: Tak naprawdę nie miałem żadnych osobistych doświadczeń związanych z postacią św. Józefa ani mistycznych uniesień. Propozycję dostałem od producenta, Rafael Film. Dopiero podczas pracy nad scenariuszem zacząłem odkrywać naszego...