Mieszkańcy rejonu solecznickiego mogą liczyć na pomoc rządową przy likwidacji skutków nawałnicy, jaka na początku lipca przeszła nad Solecznikami i okolicznymi miejscowościami.
— Na razie jednak nie wiemy, jak duża będzie ta pomoc, bo zadecyduje o tym rząd — mówi „Kurierowi” Bolesław Daszkiewicz, dyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego.
Decyzję w sprawie pomocy finansowej dla poszkodowanych od nawałnicy rząd obiecuje podjąć w najbliższym czasie.
— Jeśli wszystko sprawnie pójdzie, to pierwsze wypłaty mieszkańcy otrzymają być może już w połowie września — zauważa dyrektor administracji.
Gwałtowna wichura spadła na rejon solecznicki nad ranem 9 lipca. Świadkowie nawałnicy mówili nam, że w życiu nie spotkali tak groźnej w skutkach wichury. Niektórzy porównywali huragan z „końcem świata”. Gwałtowne porywy wiatru wywracały wiekowe drzewa i łamały konary jak zapałki, zrywały dachy i zniszczyły uprawy rolne. Na szczęście obeszło się bez ofiar w ludziach. Ale straty po przejściu krótkiej zresztą burzy są ogromne. Specjalna komisja powołana do ustalenia skutków nawałnicy obliczyła, że straty sięgają około 2 mln litów. Najwięcej ucierpiały zasiewy.
— Straty rolników oszacowane zostały na około 1,3 mln litów — mówi nam Daszkiewicz. Dodaje, że tych strat rolnikom już nie uda się odrobić, więc pomoc z budżetu państwa byłaby ogromnym wsparciem. Ucierpiały jednak nie tylko zasiewy, ale również domy mieszkalne i budynki gospodarcze. Poszkodowani próbowali radzić sobie sami, nie czekając na pomoc państwa, ale nie wszystkim to się udało.
— Do dziś wiele domów stoi bez dachów, albo z uszkodzonymi dachami. Niektórych było stać tylko na przykrycie folią uszkodzonych budynków — opowiada dyrektor.
Wichura wyrwała z korzeniami, albo też powaliła ponad 200 drzew, wobec czego park miejski w Solecznikach po nawałnicy wyglądał jak z obrazków, które mieszkańcy rejonu dotąd widzieli w telewizorach w reportażach z przejścia tornado w USA, czy gdzieś na innym końcu świata. Lipcowy kataklizm pogodowy to jednak nie pierwszy wybryk natury, który niszczył dorobek ludzki.
Przed kilkoma laty miejscowość Jaszuny w rejonie solecznickim w połowie znalazła się pod wodą. Po gwałtownej ulewie wezbrały wody na co dzień spokojnej rzeki przecinającej miejscowość. Pod wodą znalazły się domy i gospodarstwa wielu mieszkańców. I chociaż sytuacja wyglądała bardzo groźnie, według dyrektora administracji samorządu rejonowego tamtejszy kataklizm spowodował mniej strat niż tegoroczna nawałnica.
— Wtedy woda zalała część jednej miejscowości, tymczasem tegoroczna nawałnica spowodowała zniszczenia w całym rejonie — wyjaśnia nam Bolesław Daszkiewicz.
Mimo że lipcowy kataklizm dotknął w równej mierze zarówno mieszkańców, jak też przedsiębiorstwa i firmy, to jednak dla tych drugich jest zła wiadomość, bo plany rządowych rekompensat raczej nie obejmą podmioty prawne.
— Pomoc zostanie udzielona prawdopodobnie wyłącznie osobom fizycznym — wyjaśnia dyrektor.