Politycznie i gospodarczo izolowany na świecie białoruski reżim nazywanego ostatnim dyktatorem Europy prezydenta Aliaksandra Łukaszenki znajduje na Litwie nie tylko wiernego partnera gospodarczego, ale ostatnio też posłusznego obrońcę jego interesów politycznych.
Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny uchylił właśnie nałożone sankcje unijne na przyjaciela białoruskiego prezydenta, Władimira Peftejewa. Konta trzech spółek Peftejewa, uważanego z najbogatszego Białorusina, były zamrożone na wniosek litewskich Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Służby ds. Przestępstw Finansowych.
Peftejew pozwał litewskie instytucje do sądu i wygrał sprawę. Wcześniej też obiecał 1 mln dolarów temu, kto pomoże mu znieść nałożone na jego spółki sankcje unijne.
Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny uznał właśnie za bezpodstawne decyzję MSZ o nałożeniu sankcji na spółki przyjaciela białoruskiego prezydenta. Decyzja ta ma nie tylko wymiar prawny, ale też polityczny, bo litewski sąd faktycznie podważył prawomocność unijnych sankcji na białoruski reżim.
Decyzja ws. Peftejewa jest też kolejną litewską decyzją prawną, która narusza solidarność unijną w walce o swobodę i demokracje na Białorusi. Wcześniej litewska prokuratura oraz Ministerstwo Sprawiedliwości, w ramach tzw. pomocy prawnej, faktycznie wydały białoruskim organom ścigania znanego opozycjonistę i lidera organizacji „Viasna”, Alesia Bialiackiego. Na podstawie otrzymanej z Litwy, ale też z Polski informacji o kontach Bialiackiego w litewskich bankach, z których była wspierana białoruska opozycja, sąd skazał białoruskiego opozycjonistę na 5 lat więzienia.
Litwa wyróżniła się również w kontekście niedawnego tzw. skandalu pluszowych misiów, jakie zostały zrzucone na terytorium Białorusi ze szwedzkiego samolotu, który wystartował z Litwy i przekroczył litewsko-białoruską granicę. Najpierw litewskie instytucje oraz politycy udawali, że nic się nie stało, jednak po tym, jak białoruski dyktator pogroził oficjalnemu Wilnu, różne instytucje pośpieszyli z wyjaśnieniem sprawy, czego od Litwy domagał się Łukaszenka.
Ostatnia decyzja wileńskiego sądu ws. Peftejewa jest kolejnym zwycięstwem przeciwko unijnym staraniom w walce z białoruskim reżimem. Tymczasem telewizja „Lietuvos rytas” informuje, że litewskie MSZ nie wie, czy będzie podejmowało dalsze działania w sprawie podtrzymania unijnych sankcji przeciwko przyjacielowi Łukaszenki. Sankcje gospodarcze na białoruskich przedsiębiorców powiązanych z reżimem zostały nałożone w ubiegłym roku, jako odpowiedź Unii Europejskiej na zaostrzenie walki reżimu z białoruską opozycją.
Tymczasem na Litwie coraz głośniej mówi się o zniesieniu wszelkich sankcji, bo rzekomo może to zagrozić Litwie. Ostatnio z takim apelem wystąpiła jedna z największych struktur litewskiego biznesu. O tym też mówią niektórzy politycy.
Tymczasem litewscy przedsiębiorcy działający na Białorusi różnie oceniają możliwość ewentualnego odwetu Mińska. Niektórzy twierdzą, że współpraca gospodarcza z Wilnem jest również korzystna dla Białorusi, toteż ograniczając ją Mińsk ograniczałby również swoje możliwości gospodarcze. Z kolei inni są przekonani, że nie zważając na koszty ekonomiczne sankcji gospodarczych Mińsk może podjąć decyzję polityczną w tej sprawie.
Doświadczenie innych biznesmenów wskazuje jednak, że mogą oni mieć problemy niezależnie od tego, czy relacje polityczne na linii Mińsk-Wilno są dobre, czy złe. Przekonał się o tym litewski oligarcha Władimir Romanow, jeszcze do niedawna nazywany przez Łukaszenkę „naszym człowiekiem na Litwie”, który teraz rozważa możliwość pozwania białoruskich struktur, bo ambitne plany Romanowa na Białorusi nie wypaliły. Liczy on swoje straty w milionach i chce od białoruskiej strony, żeby te straty mu zrekompensowała.