Okres przedwyborczy otwiera sezon polowania na rezerwistów oraz byłych współpracowników KGB.
Litewskie media już ujawniły nazwiska czterech osób z przeszłością rezerwistów KGB, którzy planowali swój udział w jesiennych wyborach parlamentarnych. Po dwie takie osoby znaleziono w szeregach Partii Pracy Wiktora Uspaskicha oraz w partii premiera Andriusa Kubiliusa Związku Ojczyzny – Chrześcijańskich Demokratów Litwy.
Władze obydwu partii były kategoryczne wobec swoich niedawnych kolegów — zostali oni poproszeni o opuszczenie szeregów partyjnych.
Polowanie więc na byłych współpracowników trwa, ale ujawnienia przykrych faktów z przeszłości mogą obawiać się tylko ci politycy, którzy nie poddali się lustracji.
Tajemnicę zlustrowanych współpracowników sowieckich służb chroni specjalna ustawa, toteż mogą oni dalej działać w partiach bez obaw, że fakty z ich przeszłości zostaną ujawnione. Tymczasem politycy, którzy ukrywają swoją współpracę w przeszłości w szeregach sowieckich służb, nie mogą być pewni ani dnia, ani godziny, kiedy ten fakt może wyjść na jaw. Nawet jeśli ci politycy latami robili zawrotną karierę. Przekonali się o tym chociażby były ambasador Litwy w Polsce, a później minister spraw zagranicznych Litwy Antanas Valionis, którego kariera polityczna zakończyła się po ujawnieniu informacji, że w przeszłości był on oficerem rezerwowym KGB. Podobny los spotkał również byłego szefa litewskiego wywiadu — Departamentu Bezpieczeństwa Państwa — Arvydasa Pociusa, który w przeszłości swoją współpracę z KGB również zakończył w stopniu oficera rezerwy. Ukrywany przez lata ten fakt nie przeszkodził Pociusowi zrobić karierę prawnika i zostać szefem litewskiej już bezpieki. Po dymisji Pocius w najlepsze kontynuuje karierę prawnika.
Nie wiadomo tymczasem czy zdemaskowani kolejni byli współpracownicy KGB z tego powodu poniosą jakieś konsekwencje zawodowe. Na razie mówi się tylko o konsekwencjach politycznych.
Przypominamy, że na początku sierpnia media ujawniły nazwiska dwóch byłych oficerów rezerwy KGB, którzy od lat działali w szeregach Partii Pracy i zamierzali uczestniczyć w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Petras Vičiulis i Stasys Stonkus, bo o nich mowa, zostali natychmiast poproszeni o opuszczenie szeregów partii, co też politycy ci dobrowolnie uczynili. Natomiast konserwatyści byli surowsi wobec byłych rezerwistów w swoich szeregach — Stasysa Okunevičiusa oraz Romasa Kalvaitisa — i natychmiast po ujawnieniu informacji wyrzucili ich z partii. Okunevičiusa nie uratowało nawet to, że przed kilku laty poinformował partię o swojej przeszłości związanej z KGB. Podejmujący w jego sprawie decyzję partyjny Komitet Nadzoru uznał, że przyznanie się Okunevičiusa nie może być usprawiedliwieniem, gdyż do współpracy z KGB przyznał się on dopiero po 12 latach członkostwa w partii.
O liście oficerów rezerwy KGB na Litwie mówi się wiele, ale nie wiele o niej wiadomo. Przypuszcza się tylko, że może na niej znajdować się nawet kilkaset nazwisk osób, którzy u schyłku sowieckiego okresu zaczynali robić kariery zawodowe w urzędach państwowych, instytucjach praworządności oraz hierarchii administracji zakładów. Przed kilkoma laty pojawiła się rzekomo lista rezerwistów KGB, ale z powodu braku informacji nie mogła ona być zweryfikowana. Niemniej, właśnie wtedy Okunevičius przyznał się kolegom partyjnym do swojej współpracy z KGB.
Wtedy jego członkostwo w partii konserwatywnej zostało zawieszone. Później jednak, uwzględniając aktywną działalność Okunevičiusa w okresie stanowienia niepodległości Litwy, został on przywrócony do szeregów partyjnych. Wczoraj jednak musiał on ponownie i tym razem na zawsze, pożegnać się z działalnością polityczną w partii konserwatywnej.