Więcej

    Atomowy ból władz głowy

    Czytaj również...

    Litwa musi mieć nową elektrownię atomową Fot. marian Paluszkiewicz
    Litwa musi mieć nową elektrownię atomową Fot. marian Paluszkiewicz

    Władze Litwy od kilku lat noszą się z planami budowy nowej elektrowni atomowej w miejscu wyłączonych 1 stycznia 2010 r. reaktorów elektrowni w Wisagini.

    Wciąż jednak nie wiadomo, czy nowa elektrownia powstanie, czy też nie, bo im dłużej trwają dyskusje w tej sprawie, tym bardziej plany budowy przypominają starą wróżbę z kwiatka rumianku „kocha — nie kocha”. Ostatnio, na pytanie — „budujemy, czy nie budujemy?” — wydaje się nie może odpowiedzieć nawet premier Algirdas Butkevičius, nawet po przedstawionej mu w poniedziałek rządowej strategii energetycznej.

    Właśnie w poniedziałek, po omówieniu strategii, premier powiedział dziennikarzom, że Litwa pozostaje państwem energetyki atomowej i będzie kontynuowała z koncernem Hitachi negocjacje w sprawie budowy nowej elektrowni atomowej. W późniejszym oświadczeniu premier oświadczył, że media niewłaściwie zinterpretowały jego wypowiedź, bo jego rząd nie zamierza kontynuować planów poprzedniego rządu budowy elektrowni atomowej.

    W międzyczasie premier przedstawił prezydent Dali Grybauskaitė rządowe założenia strategii energetycznej, ale nie wiadomo, czy prezydent prawidłowo zrozumiała przedstawione jej propozycje rządowe, bo po spotkaniu z premierem w ogóle nie chciała wypowiadać się w kwestii planów budowy nowej elektrowni atomowej, aczkolwiek dotąd prezentowane stanowisko prezydent było stanowcze i jednoznaczne — Litwa musi mieć nową elektrownię atomową.

    We wtorek, 23 kwietnia, premier Butkevičius wniósł więcej jasności w zagmatwane ostatnio plany budowy nowej elektrowni atomowej. Powiedział, miedzy innymi, że wcześniejszy projekt elektrowni przedstawiony przez Hitachi na pewno nie będzie realizowany. Rezygnacja z tego projektu, zdaniem premiera, jest oparta na poważnych argumentach — jest bowiem zbyt kosztowny, a cena energii elektrycznej z przyszłej elektrowni nie będzie konkurencyjna.

    O nikłej, a raczej żadnej rentowności litewskiego wespół z japońskim koncernem projektu nowej elektrowni atomowej wielokrotnie mówili wcześniej liderzy partnerów regionalnych w planie przyszłych inwestycji w Wisagini. Przywódcy Estonii i Łotwy wielokrotnie podkreślali, że projektowi brakuje ekonomicznego uzasadnienia, toteż cierpliwie czekali na przedstawienie im przez stronę litewską obliczeń ekonomicznych potwierdzających rentowność inwestycji. Dziś premier Butkevičius odbija piłeczkę w stronę Łotyszy i Estończyków i od nich oczekuje propozycji uzasadniających realizację planów budowy elektrowni atomowej.

    — Nie możemy zrealizować obecnego projekt elektrowni atomowej w Wisagini, ponieważ cena energii elektrycznej jest zbyt wysoka. Musimy wobec tego poinformować naszych partnerów regionalnych, żeby wspólnie naradzili się, jaką dalszą podejmą decyzję. Otwarcie powiedzieliśmy, że dla Litwy ten projekt jest zbyt kosztowny. Przekazujemy partnerom regionalnym, żeby na nowo rozpatrzyli ten projekt i jeśli znajdą jakieś rozwiązanie, to niech je przedstawią — mówił we szef litewskiego rządu.

    Z późniejszych informacji napływających z siedziby rządu, a zwłaszcza po wypowiedziach ministra energetyki Jarosława Narkiewicza, wynikło, że Litwa jednak nie rezygnuje ostatecznie z planów budowy nowej atomówki, jak też nie wyklucza dalszych negocjacji z Hitachi, jednak kluczem do tych rozmów, musi być „widoczna chęć” zaangażowania się finansowego koncernu Hitachi w projekt budowy.
    Kolejne zamieszanie w dyskusję wniosło ostatnie oświadczenie Partii Socjaldemokratów, których liderem jest przecież premier Butkevičius. W oświadczeniu mówi się, że w opinii ekspertów wcześniejszy projekt budowy jest nieekonomiczny, toteż zostanie on odrzucony.

    Z kolei partnerzy koalicyjni socjaldemokratów – partia Porządek i Sprawiedliwość mówią o potrzebie zmniejszenia co najmniej o 30-40 proc. kosztów planowanej budowy, bo tylko taki projekt PiS jest gotów zaaprobować.

    Na przedstawionej wcześniej przez japoński koncern propozycji obliczono, że koszta budowy nowej elektrowni atomowej o zakładanej mocy 1 350 megawatów wyniosłyby około 5 mld euro, zaś uwzględniając wahania kursu walut, inflację i inne czynniki, ostatecznie cena nowej elektrowni wyniosłaby około 6,8 mld euro. Tymczasem cenę energii elektrycznej z planowanej z nowej atomówki z uwzględnieniem odsetek od zaciągniętych kredytów na budowę elektrowni oszacowano na ponad 20 ct za kWh. Dopiero po około 20 latach eksploatacji elektrowni i spłaceniu kredytów cena ta mogłaby spaść do około 10 ct za kWh. Są to jednak obliczenia teoretyczne sporządzone na podstawie obecnej koniunktury oraz prognoz jej rozwoju na regionalnym rynku energetycznym.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...