Więcej

    Centrum narkologiczne ogranicza działalność i zapowiada strajk

    Czytaj również...

    Wileńskie centrum narkologiczne jest podstawową placówką stołeczną świadczącą usługi w zakresie leczenia uzależnień oraz chorobowych komplikacji Fot. Marian Paluszkiewicz
    Wileńskie centrum narkologiczne jest podstawową placówką stołeczną świadczącą usługi w zakresie leczenia uzależnień oraz chorobowych komplikacji
    Fot. Marian Paluszkiewicz

    Mimo że za oknem początek sezonu urlopowego, pracownicy Wileńskiego Centrum Leczenia Uzależnień (potocznie nazywane centrum narkologicznym) bynajmniej nie mają nastroju wypoczynkowego.

    W tym roku na urlop ich po prostu nie stać, bo ostatnie pełne wynagrodzenie, jakie otrzymali, było za kwiecień. Dyrektor centrum Emilis Subata prognozuje, że być może uda się jeszcze wypłacić pensje za maj i czerwiec, a potem pozostaje już tylko czekanie oby na lepsze czasy. Kierownictwo placówki zapewnia jednak, że pacjenci nie zostaną bez opieki, choć zakres świadczonych usług może być ograniczony.

    — Będziemy musieli przetrwać bez wynagrodzeń minimum dwa miesiące — mówi w rozmowie z „Kurierem” Emilis Subata. Dodaje jednak, że jest to optymistyczne założenie. Pesymistyczne może zakładać nawet kilka miesięcy funkcjonowania placówki w zawieszeniu, bo trudno prognozować, ile potrwają biurokratyczne procedury przekazania Centrum z bilansu samorządu stołecznego w gestię Ministerstwa Opieki Zdrowotnej MOZ. Od kilku miesięcy Centrum jest właśnie zakładnikiem tych procedur.

    W tym roku tonący w długach samorząd Wilna, który jest właścicielem placówki, postanowił jej pozbyć się i przekazać pod kuratelę resortu zdrowia. Ministerstwo zgodziło się na to, więc sprawę uzgodniono na najwyższym szczeblu. Na początku czerwca Rada Wilna wstępnie poparła decyzję o przekazaniu Centrum MOZ, jednak ostateczna decyzja ma zapaść na kolejnym posiedzeniu Rady, które odbędzie się dopiero w pierwszej połowie lipca. Potem (o ile decyzja zapadnie) rząd będzie musiał przejść przez swoje procedury biurokratyczne i przyjąć postanowienie o przekazaniu placówki na bilans Ministerstwa Opieki Zdrowotnej. Dopiero potem będzie mogło odbyć się praktyczne przekazanie Centrum pod opiekę resortu zdrowia. Procedura może potrwać kolejne miesiące, tym bardziej, że od lipca rząd będzie miał na głowie prezydencję w Unii Europejskiej. Czy będzie miał więc czasu na zajęcie się sprawą jednej z tysięcy placówek medycznych, jaką jest wileńskie Centrum? Dyrektor Subata jest dobrej myśli.

    — Jeśli decyzja w samorządzie Wilna zostanie podjęta zgodnie z planem, to rządowe postanowienie można będzie przygotować w ciągu miesiąca, więc realnie od września bylibyśmy już pod kuratelą ministerstwa — przewiduje dyrektor placówki. Problem jednak polega na tym, że już dziś pracownicy Centrum nie otrzymują wynagrodzeń, bo zwyczajnie brakuje pieniędzy.
    Z perspektywy przekazania Centrum ministerstwu, na jego utrzymanie stołeczny samorząd zarezerwował w tegorocznym budżecie 1,5 mln litów wobec 5,5 mln w roku ubiegłym. Tymczasem samo utrzymanie placówki, bez wynagrodzeń pracowniczych, kosztuje około 1 mln rocznie. Kolejnych prawie 5 mln to wynagrodzenia pracowników, przy czym już po tegorocznych cięciach.
    — Musieliśmy zmniejszyć liczbę etatów oraz ograniczyć zatrudnienie, ale miesięczny fundusz płac i tak wynosi 270 tys. litów netto — wyjaśnia nam Emilis Subata.

    Samorządowych pieniędzy starczyło więc zaledwie do kwietnia. Od kwietnia zaczęły się opóźnienia w wynagrodzeniach. Pomocną dłoń wyciągnął resort, który w maju dofinansował Centrum w wysokości 1 mln litów.
    — Liczymy, że z tych pieniędzy uda się nam zamknąć finansowo maj i czerwiec, a potem pozostaje nam już tylko czekanie — zauważa dyrektor placówki. Jego pracownicy nie zamierzają jednak bezczynnie czekać i na 4 lipca zapowiedzieli dwugodzinny strajk ostrzegawczy, a jeśli sytuacja nie zmieni się, to od 11 lipca planują strajk generalny.

    Tymczasem już dzisiaj placówka pracuje w trybie oszczędnościowym. Zmniejszono objętość bezpłatnych usług, zwiększono ceny usług płatnych (między innymi wystawianie zaświadczeń dla kierowców oraz nabywców broni), a leczenie stacjonarne ograniczono o połowę.
    — Leczenie to kosztuje nas najdrożej, dlatego z 90 szpitalnych łóżek mamy zajętych tylko połowę — mówi nam dyrektor.
    Samo Centrum niewiele zarabia na swoje utrzymanie, bo z racji, że jest to placówka samorządowa, to musiała nieodpłatnie świadczyć usługi dla stołecznych pacjentów. Płacili tylko mieszkańcy innych samorządów, ale niewiele tego było, bo rocznie placówka zarabiała na nich zaledwie 400 tys. litów, co nawet nie pokrywało miesięcznych potrzeb finansowych Centrum.
    Dyrektor liczy, że sytuacja finansowa polepszy się po przejęciu Centrum przez resort zdrowia. Ma też przekonanie, że większość świadczonych przez Centrum usług będzie nieodpłatnych oraz dla wszystkich pacjentów, a nie tylko dla tych z Wilna.

    WILEŃSKIE CENTRUM LECZENIA UZALEŻNIEŃ

    Wileńskie Centrum Leczenia Uzależnień mieści się w trzech placówkach — na Dobrej Radzie, Wilczej Łapie oraz przy ulicy Savanorių, ma też mobilne centrum, które świadczy usługi w okolicach Taboru Wileńskiego oraz dworców — kolejowego i autobusowego. Placówka świadczy głównie usługi w zakresie detoksykacji zatruć alkoholicznych i narkotycznych, konsultacji psychologicznych dla osób uzależnionych, leczeniu uzależnień oraz prowadzi specjalistyczne badania krwi. W ubiegłym roku Centrum przeprowadziło ponad 3 tys. testów na zakażenie wirusem HIV. Zakażenie wykryto w 66 przypadkach, z czego aż 56 przypadków u osób dożylnie zażywających narkotyki.
    Centrum zatrudnia kilkadziesiąt osób. Wynagrodzenie personelu (brutto) wynosi od 1 357,85 litów (personel pomocniczy) do 2 171,40 litów (lekarze).

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...