Więcej

    Szykują kolejne większe kary za język polski

    Czytaj również...

    W centrum Europy, w kraju Unii Europejskiej i NATO, wciąż jest prześladowana polska mniejszość za publiczne używanie języka ojczystego Fot. Marian Paluszkiewicz
    W centrum Europy, w kraju Unii Europejskiej i NATO, wciąż jest prześladowana polska mniejszość za publiczne używanie języka ojczystego Fot. Marian Paluszkiewicz

    Na Litwie nie kończą się prześladowania polskiej mniejszości za używanie języka ojczystego. Na początku roku dyrektor (już były) administracji rejonu solecznickiego Bolesław Daszkiewicz zapłacił ponad 40 tys. litów (ok. 11,5 tys. euro) kary za polskie nazwy ulic na prywatnych domach mieszkańców rejonu solecznickiego.

    Prawdopodobnie kilkakrotnie większą karę będzie musiał zapłacić również następca Daszkiewicza na dyrektorskim stanowisku — Józef Rybak.
    Wielotysięczna kara grozi też dyrektorce administracji rejonu wileńskiego Lucynie Kotłowskiej również za to samo „wykroczenie” — polska tablica na polskim domu.
    Proceder trwa od września 2008 roku. W ciągu tych 6 lat Daszkiewicz usłyszał 3 orzeczenia sądu, złożył wiele apelacji. Bez skutku odwoławczego. W końcu dostał ponad 40 tys. litów kary za niewykonywanie orzeczenia nakazującego usunięcie z polskich domów tablic z polskimi nazwami ulic i pozostawienie jedynie nazw litewskich.
    Bolesław Daszkiewicz karę zapłacił. W tym roku odszedł z pracy na emeryturę. Dziś represje finansowe za polskie tablice grożą nowemu dyrektorowi. Józef Rybak pracuje na tym stanowisku od 2 czerwca. We wtorek, 5 sierpnia, solecznicki sąd przekwalifikował odpowiedzialność za polskie tablice z byłego dyrektora na nowego. Rybak będzie więc musiał spłacić karę pozostałą po Daszkiewiczu, który w dwóch pozwach „rozliczył się” z litewskim wymiarem sprawiedliwości i komornikami za okres do marca 2013 roku i lutego 2014 roku.

    Od tamtego czasu komornicy policzyli i naliczyli sobie po 1 tys. litów za każdy dzień zwłoki. Suma do zapłacenia przez Rybaka wyszła im odpowiednio — około 400 oraz 200 tys. litów. Na wtorkowym posiedzeniu sądu solecznicka komorniczka Teresa Gierasimowicz, egzekwująca wykonanie jednego z orzeczeń, zgodziła się jednak, żeby ta kara dla Rybaka była naliczana od 2 czerwca, czyli od objęcia przez niego stanowiska dyrektora. Swoją zgodę musi jeszcze wyrazić egzekutor drugiego orzeczenia. Jednak nawet jeśli on się też zgodzi, Rybak będzie musiał zapłacić komornikom grzywnę ponad 80 tys. litów, czyli dwa razy tyle, co zapłacił jego poprzednik.

    Ostateczną decyzję w tej sprawie solecznicki sąd ma podjąć 26 sierpnia. Sąd ma też orzec o zmniejszeniu kary grzywny wobec solecznickiego administratora uwzględniając, że w czasie trwania procesów wiele polskich tablic zostało jednak zdjętych. O to prosił obrońca dyrektora. Solecznicka komorniczka nie wyraziła sprzeciwu.

    Dyrektor administracji Józef Rybak Fot. Marian Paluszkiewicz
    Dyrektor administracji Józef Rybak Fot. Marian Paluszkiewicz

    Zmniejszeniu kary sprzeciwia się natomiast przedstawiciel rządu na powiat wileński Audrius Skaistys. Od lat kontynuuje on zapoczątkowaną w 2008 roku przez jego poprzednika Jurgisa Jurkevičiusa krucjatę przeciwko polskim nazwom ulic na Wileńszczyźnie, jak też nadawaniu im imion wybitnych Polaków (Jurkevičius skarżył w sądzie decyzję lokalnych władz o nadaniu jednej z ulic im. Juliana Tuwima).
    Przedstawicielstwo rządu na powiat wileński domaga się w sądzie usunięcia wszystkich polskich nazw ulic. Odpowiedzialność za to spada na dyrektorów administracji samorządów lokalnych — wileńskiego i solecznickiego. Ich administratorzy — Daszkiewicz i Kotłowska — podporządkowali się orzeczeniom, toteż polskie tablice zostały usunięte z publicznych budynków.
    Na to nie zgodzili się jednak właściciele posesji prywatnych. Co więcej, od czasu prześladowań ze strony władz centralnych na polskich domach na Wileńszczyźnie pojawiło się ich znacznie więcej. Szefowie administracji tłumaczą, że nie mają pełnomocnictw ani też mechanizmów prawnych do zmuszenia prywatnych właścicieli do usunięcia polskich tablic. Nie występują oni w procesie nawet jako strona trzecia, a orzeczenia sądowe dotyczą wyłącznie administracji samorządów.
    Dyrektorzy administracji „nie palą się” do walki z polskością również z powodów moralnych, bo podobnie jak większość mieszkańców Wileńszczyzny oni również są Polakami. Obejmując przed dwoma miesiącami stanowisko dyrektora Józef Rybak zapewnił, że „na pewno nie będzie walczył z językiem ojczystym”.

    POTRZEBNA JEST DOBRA WOLA POLITYCZNA

    Dyrektor administracji Józef Rybak w rozmowie z „Kurierem” nie zdecydował się prognozować, czym może skończyć się proces.
    „Chęć usunięcia polskich nazw ulic za wszelką cenę jest ogromna i trudno przewidzieć koniec tego procesu. Już teraz kara wynosi kilkaset tysięcy litów i o ile solecznicki komornik złagodził żądania, to namiestnik rządu temu sprzeciwia się. Nie wiem też, jakie stanowisko zajmie komornik w drugiej sprawie, którą prowadzi sąd w Druskiennikach” – powiedział Józef Rybak. Uważa też, że sprawa ma polityczny charakter: „Potrzebna jest dobra wola rządu. Jego namiestnik w każdej chwili może wycofać pozew albo zakończyć sprawę porozumieniem. Tej woli jednak wyraźnie brakuje.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...