Więcej

    Ambasador UE Vygaudas Ušackas: „Nie możemy tolerować agresji”

    Czytaj również...

    DSCF0019
    Vygaudas Ušackas

    Od kilku miesięcy między Rosją a Zachodem trwa wojna na sankcje gospodarcze, które miały powstrzymać prawdziwą wojnę we Wschodniej Ukrainie. I choć od kilku tygodni strony konfliktu zbrojnego podpisały rozejm, to jednak w Doniecku wciąż giną ludzie — żołnierze, bojówkarze oraz cywile.

    Zachód chce, żeby Kreml wycofał swoich żołnierzy z Donbasu i zmusił prorosyjskich separatystów do wstrzymania ognia. Ten twierdzi, że swoich wojsk tam nie ma i nie ma też większego wpływu na separatystów. Włodarz Kremla, Władimir Putin, krytykuje Zachód za sankcje, które nazywa „kompletną głupotą” i uspokaja rosyjskie społeczeństwo twierdząc, że nic się nie stało.
    Tymczasem Zachód mówi o kolejnych sankcjach, które mogą ostatecznie pogrążyć rosyjską gospodarkę. Putin jednak przekonuje społeczeństwo, że „Rosja nie podda się” żadnym sankcjom, ale tamtejsze media, nawet te, do niedawna przychylne władzom, zauważają, że „nigdy wcześniej słowa władzy tak nie mijały się z rzeczywistością”.

    Jaka jest ta rzeczywistość z perspektywy Zachodu i jak ją postrzegają na Kremlu i w Rosji, „Kurier” zapytał ambasadora Unii Europejskiej w Moskwie, byłego ministra spraw zagranicznych Litwy, Vygaudasa Ušackasa.

    Znajdujemy się w obliczu najgłębszego po upadku muru berlińskiego kryzysu politycznego i bezpieczeństwa w Europie. Mamy do czynienia z oczywistym naruszeniem integralności terytorialnej Ukrainy, gdzie doszło do aneksji Krymu oraz widzimy działania wojenne w Donbasie. Unia Europejska oczywiście nie mogła spokojnie na to patrzeć. Z powodu tej aneksji i destabilizacji sytuacji w Donbasie podjęto skrajne działania — wprowadzono sankcje wobec Rosji, która powinna stosować się do prawa międzynarodowego. Obecna sytuacja napawa pewnym optymizmem, gdyż doszło do porozumienia między prezydentami Piotrem Poroszenką i Władimirem Putinem przy pośrednictwie OBWE. Uzgodniono rozejm oraz rozpoczęcie procesu demilitaryzacji konfliktu. Odbędą się też wybory do Rady Najwyższej Ukrainy, ale również do władz lokalnych na objętych konfliktem terytoriach. Mamy nadzieję, że Rosja w tej sytuacji zachowa się odpowiedzialnie i wycofa z Ukrainy sprzęt i siły wojskowe, które prowadzą tam działania bojowe. Liczymy na to, że Ukraina przejmie kontrolę nad swoją wschodnią granicą, co powinno doprowadzić do deeskalacji sytuacji. W zależności od tego, jak ten plan pokojowy będzie realizowany, Unia jest gotowa rozpatrzeć dalsze stosowanie sankcji wobec Rosji.

    Czy będzie to łatwe zadanie, gdyż z jednej strony mamy kraje bałtyckie i Polskę, które apelują o stanowczość wobec Rosji, zaś z drugiej strony mamy Czechy, których prezydent chce odwołania sankcji już teraz?

    W Unii Europejskiej nie ma woskowego drylu. Jest to sojusz 28 demokratycznych państw, z których każde może mieć swoje zdanie w tych samych kwestiach. Prowadzone są dyskusje i mimo tych różnych priorytetów poszczególnych państw zawsze dochodzi się do wspólnego stanowiska, które jest obowiązkowe dla każdego członka Unii. Dlatego nie przeceniałbym faktu, że z niektórych europejskich stolic słyszymy odmienne zdania, które przywódcy poszczególnych krajów mogą oczywiście mieć. Jednak oficjalne stanowisko Unii wywodzi się ze wspólnego porozumienia.

    Czy w tym kontekście nasze stanowisko oraz pozostałych krajów bałtyckich nie jest przesadne?

    Jak już mówiłem, wspólne stanowisko Unii jest wypracowywane w trakcie dyskusji, w której się uwzględnia opinie i obawy poszczególnych państw. Jest rzeczą naturalną, że dla Litwy, również Polski, ważne jest to, co się dzieje w bezpośredniej bliskości — na Ukrainie. To niepokoi nasze społeczeństwa. Będąc zarówno w Telszach czy Solecznikach słyszę jedno — kto będzie następną ofiarą tych wydarzeń, które dziś mamy na Ukrainie? Polska i Litwa w tym kontekście mają ogromne doświadczenie historyczne, dlatego głosy Polski i Litwy są bardziej stanowcze w tym temacie, który być może jest mniej ważny z perspektywy Hiszpanii czy Włoch zagrożonych swoją drogą falą emigracji z Afryki Północnej. Ostatecznie jednak zawsze dochodzimy do wspólnego stanowiska. A moją rolą, jako ambasadora Unii, jest przekazanie tego stanowiska rosyjskim władzom.

    Obecnie Rosja chyba zmienia swoje stanowisko — wycofała się z wojny na sankcje, a jej szef dyplomacji Siergiej Ławrow mówi o potrzebie tzw. resetu w relacjach z USA. Czy Pana zdaniem jest ot faktycznie zmiana kursu, czy kolejna próba „zmylenia przeciwnika”?

    Są pewne zmiany tonu dyskusji, ale nie tylko ze strony Rosji. Stanowisko Brukseli również się zmienia, bo dziś nikt nie może być zadowolony ze stanu naszych wzajemnych relacji. Chcielibyśmy bliskich, dynamicznych a przede wszystkim dobrych relacji z Rosją. Widzimy bowiem, jak nasze gospodarki są powiązane i wzajemnie uzupełniają się. Łączy nas nie tylko kontynent. Mamy wspólne tradycje i wspólną historię. Dlatego partnerstwo Unii z Rosją było i jest postrzegane jako naturalna więź. Chcielibyśmy mieć długoterminowe i dobre relacje, współpracę gospodarczą, otwarte granice, ale podstawowe pytanie brzmi — na jakich zasadach? Unia przez długie lata miała nadzieję, że Rosja stanie się krajem otwartego społeczeństwa, w którym znajdzie się miejsce dla opozycji politycznej i wolnych mediów. Liczyliśmy, że Rosja wywiąże się z przyjętych zobowiązań w ramach jej członkostwa w WTO i że będziemy mogli iść dalej w kierunku porozumienia o wolnym handlu. Te oczekiwania nie przeszły jednak próby czasu i dziś widzimy, że Rosja nie jest gotowa do przeprowadzenia potrzebnych reform. Zasadniczym więc pytaniem jest — jak będziemy w przyszłości układali nasze wzajemne relacje? Nie możemy bowiem tolerować agresji oraz naruszenia integralności sąsiedniego państwa, zwłaszcza tak bliskiego, jakim dla Rosji jest Ukraina. Te działania niszczą zaufanie wobec Rosji, ale też zaufanie wzajemne. I pierwsze, do czego musimy dążyć, to do odbudowy tego zaufania.

    Czy to jest jeszcze możliwe?

    Na pewno jest, ale wymaga to pewnych działań, do których Rosja — miejmy nadzieję — dołączy i będzie je wspierała. Ich celem jest deeskalacja sytuacji i zapewnienie pokoju w Donbasie.

    Oddanie Krymu też?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Aneksja Krymu, której Unia nigdy nie uzna, jest bardzo ważną kwestią. Jednak sprawą pierwszorzędną jest uregulowanie sytuacji na wschodzie Ukrainy oraz pomoc w jej odbudowie.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...