Więcej

    Czy Polacy staną się częścią „Rosyjskiego Świata”?

    Czytaj również...

    Według danych spisu ludności mniejszość rosyjska w Estonii, na Litwie i na Łotwie liczy nieco ponad 1 mln osób a „ponad 1,3 mln” liczą wszystkie mniejszości narodowe razem wzięte Fot. Marian Paluszkiewicz
    Według danych spisu ludności mniejszość rosyjska w Estonii, na Litwie i na Łotwie liczy nieco ponad 1 mln osób a „ponad 1,3 mln” liczą wszystkie mniejszości narodowe razem wzięte Fot. Marian Paluszkiewicz

    Dopóki na Litwie wiele mówi się i niewiele się robi ws. powstrzymania rosyjskiej propagandy i spodziewanej agresji, władze na Kremlu niewiele mówiąc, skutecznie działają w celu zwiększenia swoich wpływów w regionie nadbałtyckim.

    Zdaniem litewskich polityków i ekspertów, ale również w opinii zachodniej, jeśli Zachód nie będzie skutecznie przeciwdziałał, to rosyjska agresja wobec krajów bałtyckich jest tylko kwestią czasu.

    — Niestety, to zagrożenie jest sprawą realną – odpowiada publicysta i ekspert, były doradca ministra kultury ds. mniejszości narodowych, Imantas Melianas, zapytany przez „Kurier”, czy obawy wobec Rosji nie są przesadzone.

    – Wynika to z teorii tzw. Euroazji, która stała się podstawową doktryną putinowskiej Rosji.

    W ocenie naszego rozmówcy, wcześniej, gdy władza Putina opierała się na wpływach tzw. spółdzielni „Ozero” (założona w 1996 r. przez niego spółdzielnia mieszkaniowa, której udziałowcy później objęli najwyższe urzędy państwowe i stanowiska w spółkach państwowych) Litwa oraz kraje byłego bloku sowieckiego mogły czuć się w miarę bezpiecznie. Mogły, gdyż dalecy od uczciwości ludzie spółdzielni kierowali się głównie instynktem samozachowawczym.

    Później jednak przywódca Rosji, który po powrocie na urząd prezydenta zaczął mówić o „nowym przełomie”, swoje rządy podporządkował teorii Euroazji formowanej przez tzw. Izborski Klub.

    — Organizacja, łącząca takie skrajne postacie, jak redaktor gazety „Zawtra” Aleksander Prochanow, filozof i politolog Aleksander Dugin, polityk — obecny wicepremier Rosji — Dmitrij Rogozin oraz wielu innych, w swojej filozofii jest oderwana od rzeczywistości. Dlatego działania rosyjskich władz kierujących się ich doktryną są irracjonalne i nie możemy ich przewidzieć – wyjaśnia nasz rozmówca.

    Jako ilustrację warto tu przypomnieć słowa Aleksandra Prochanowa, prezesa Izborskiego Klubu, który w 2012 roku przedstawił jego cel: „Izborski Klub połączył ponad dwadzieścia narodowo-patriotycznie myślących antyliberalnych intelektualistów do opracowania ideologii i strategii przełomu, o którym mówił Putin, a który jest potrzebny dla zniesienia potwornego zacofania Rosji we wszystkich dziedzinach. Również w dziedzinie utworzenia nowego przemysłu zbrojeniowego oraz nowej rosyjskiej broni, gdyż jesteśmy u progu wielkiej wojny”.

    Według innego ideologa nowej rosyjskiej doktryny, celem tej wojny ma być wyniesienie Rosji na hegemona świata.

    „Rosja będzie albo rosyjską, czyli euroazjatycką, czyli centrum wielkiego rosyjskiego świata, albo zniknie w ogóle. Ale niech lepiej wtedy zniknie, bo w świecie bez Rosji po prostu nie ma sensu żyć” — napisał niedawno Aleksander Dugin.

    — Oni postrzegają świat na poziomie mapy pomalowanej na dwa kolory, gdzie jest „dobro”, czyli Rosja oraz „zło”, czyli NATO, Unia Europejska i reszta świata — ocenia Imantas Melianas.

    Jego zdaniem, władze na Kremlu dążą dziś do odbudowy imperium w postaci sojuszu Euroazji, który w perspektywie ma zostać nowym państwem zdominowanym przez Rosję.

    — Temu celowi podporządkowane są wszystkie działania, poczynając od tworzenia Unii Celnej, sojuszu Euroazji czy wspólnej organizacji bezpieczeństwa — OGKB – wyjaśnia nasz rozmówca.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Dążąc do tego celu, Rosja podporządkowuje sobie państwa regionu, co np. zrobiła z Armenią, Białorusią czy Kazachstanem albo stosuje przemoc wobec nieposłusznych sąsiadów, takich jak Gruzja, teraz Ukraina, a w perspektywie również i kraje bałtyckie.

    akt4 Mielanas 03
    Imantas Melianas Fot. Marian Paluszkiewicz

    — Wszędzie do tych celów Rosja wykorzystuje mniejszości narodowe — i niekoniecznie tylko rosyjską. Przecież nieprzypadkowo po zajęciu Krymu w Mołdawii zaktywizowały się separatystyczne dążenia Gagauzów i Bułgarów, a w Uzbekistanie i na pograniczu z Kazachstanem znowu odżyła idea separatyzmu Karakałpakii – zauważa nasz rozmówca.

    Jego zdaniem, w krajach bałtyckich naturalnym podmiotem do jątrzenia sytuacji jest mniejszość rosyjska. Nie wyklucza jednak, że do osiągnięcia swoich celów na Litwie Kreml posłuży się mniejszością polską czy też ideą autonomii Żmudzi.

    — Wszyscy nie jesteśmy bezpieczni, póki w Narwie w Estonii, w Łatgalii na Łotwie czy też w Kłajpedzie i Wisagini są podsycane separatystyczne nastroje. Nie możemy wykluczać, że zostanie też wykorzystany litewski spór z mniejszością polską czy też separatyzm Żmudzi — ocenia Melianas.

    Jego zdaniem, jedynym skutecznym przeciwdziałaniem wobec rosyjskich planów jest zachowanie pełnej jedności i zrozumienia wspólnego niebezpieczeństwa zarówno na poziomie Unii, jak też wewnątrz kraju.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Właśnie na rozbicie tej jedności są kierowane działania kremlowskich strategów, którzy próbują odseparować w krajach bałtyckich mniejszości narodowe od ogólnego kontekstu. Przekształcić ich w część wyimaginowanego przez Dugina „Rosyjskiego Świata”. I chodzi nie tylko o mniejszość rosyjską, ale, jak wydaje się, o wszystkie mniejszości narodowe, w tym też polską. Wynika to z kontekstu oceny Anatolija Makarowa, dyrektora departamentu rosyjskiego MSZ-u ds. rosyjskiej diaspory za granicą, wobec której Kreml ma pewne konkretne oczekiwania.

    — Oczekujemy, że nasza wielomilionowa diaspora stanie się pewnym partnerem Rosji, od której mamy prawo oczekiwać pełnego wsparcia moralnego i zrozumienia dla naszych wewnętrzno-politycznych poczynań (…) – powiedział Makarow w wywiadzie dla rubaltic.ru. Zapewnił też, że Rosja „zrobi wszystko”, aby obronić prawa i interesy swoich rodaków, niezależnie od tego, gdzie się oni znajdują. Rosyjski urzędnik ocenił, że w krajach bałtyckich mieszka ponad 1,3 mln Rosjan, chociaż — według danych spisu ludności — mniejszość rosyjska w Estonii, na Litwie i na Łotwie liczy nieco ponad 1 mln osób, a „ponad 1,3 mln” liczą wszystkie mniejszości narodowe razem wzięte. Dokładnie 1,66 mln osób na 6,3 mln mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii, czyli 26,4 proc. populacji państw nadbałtyckich.

    Do nich ma być skierowany uruchomiony właśnie rosyjski portal balticnews.lt, który ma przybliżyć „Rosyjski Świat” rosyjskojęzycznym mniejszościom w krajach bałtyckich. W tym też częściowo polskiej mniejszości na Litwie oraz na Łotwie, gdyż jak wynika z danych statystycznych, nieco ponad 20 proc. litewskich Polaków oraz zdecydowana większość Polaków na Łotwie na co dzień posługuje się lub uważa za język ojczysty właśnie język rosyjski.

     

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...