Cmentarz w Jaszunach, muzeum Anny Krepsztul w Taboryszkach, Republika Pawłowska, Pałac Wagnerów — oto kilka obiektów, które w ostatnią sobotę odwiedzili członkowie Klubu Weteranów Wilii.
Niby ta wyprawa nie różniła się od innych, które w ciągu prawie już 10 lat swego istnienia mieli, jednak była szczególna — seniorzy jechali na zaproszenie mera rejonu solecznickiego Zdzisława Palewicza, który to będąc podczas uroczystości Święta Niepodległości na cmentarzu Rossa, spotkanemu przyjacielowi Fryderykowi Szturmowiczowi, z którym w latach młodości w ZPL działali, powiedział: „Może byś tak, kiedy wraz z rodziną Soleczniki odwiedził?”.
A, że dla Szturmowicza, wieloletniego uczestnika polskiego artystycznego zespołu pieśni i tańca „Wilia” — dziś członka klubu weteranów — zespół ten zawsze był prawie tak samo ważny, jak rodzina, to zażartował: „Dobrze, przyjadę, ale z »rodziną wiliową«”.
Mer chętnie na to przystał.
Witając seniorów w przepięknej złotej sali dawnego pałacu Wagnerów (dziś Szkoła Sztuk Pięknych im. St. Moniuszki w Solecznikach) — gospodarz rejonu powiedział:
„Dziś witam gości szczególnych. Ludzi, którzy przed sześćdziesięciu laty zakładali podwaliny pierwszego po wojnie polskiego zespołu artystycznego na Litwie. A potem wiele lat poprzez swój udział, swe uczestnictwo krzewili polskość na tych terenach, przekazując sztafetę wiary, patriotyzmu dla swych dzieci, wnuków, którzy ich miejsce obecnie w tym i innych polskich zespołach zajęli”.
Ale weterani i dziś nie stoją na uboczu. Nie chcą, nie umieją. Właśnie z tej chęci bycia razem przed dziesięciu laty zrodził się pomysł założenia klubu – by częściej się spotykać, pośpiewać, powspominać, pozwiedzać. Wybrać się na dalsze wyprawy – do Macierzy oraz tu, na miejscu, odkryć nieco zapomniane karty historii.
A historia ziem tutejszych jest bogata. Nasycona kartami męstwa, odwagi, determinacji o zachowanie najważniejszych wartości: wiary, patriotyzmu, słowa rodzimego.
NauczycielkaGimnazjum im. J. Śniadeckiego w Solecznikach Łucja Dudojć na ten dzień wzięła na swe barki obowiązki przewodnika. Czyni to zresztą niepierwszy raz, zapoznając uczniów, gości rejonu, z miejscami, które warto zwiedzić.
Prowadzi wycieczki bardzo zawodowo i serdecznie, bo widać, jak ją cieszą zmiany, które zaszły w rejonie od 1995 roku, od czasu, kiedy rejonem kieruje AWPL.
Pierwszy obiekt do zwiedzania — cmentarz, na którym spoczywa Jan Śniadecki oraz Balińscy. Jeszcze w latach siedemdziesiątych będący wysypiskiem. Dziś, jak i przystało takiemu obiektowi oaza spokoju i porządku.
Pałac w Jaszunach, o którym niedawno pisał „Kurier Wileński” przeżywa również renesans. Co prawda, prace nie zakończone, ale najważniejsze jest nadzieja na całkowitą odnowę.
Każdy, kto przybywa do Republiki Pawłowskiej staje zaskoczony widokiem tych gigantycznych ruin. Ruin będących świadectwem jakże ciekawych kart historii. Bo to przecież tu, w 1769 roku, Paweł Ksawery Brzostowski wydał ustawę organizującą życie w dobrach pawłowskich na zasadzie samorządu, zniósł w swych posiadłościach pańszczyznę.
W XVIII wieku słynna na całą Europę Rzeczypospolita Pawłowska obejmowała obszar ponad 3 tys. hektarów, miała własną konstytucję, herb, pieniądze, parlament, skarb, kasę samopomocy, szkołę itd.
Przez ostatnie dziesięciolecia o Republikę Pawłowską troszczył się jedynie samorząd solecznicki.
Przed kilkoma laty działający przy Ministerstwie Kultury Litwy Państwowy Departament Dziedzictwa Kulturowego podjął decyzję o wciągnięciu na listę obiektów kulturowych chronionych przez państwo dawnej Republiki Pawłowskiej.
Pamiątkowe zdjęcie i już członkowie tej wyprawy mają kolejny obiekt.
Tym razem to mała miejscowość Taboryszki, gdzie przez wiele lat rezydowała Anna Krepsztul — „malarka nadworna Pani Ostrobramskiej” i niezwykły człowiek — słaby ciałem a tak silny duchem.
Staraniem władzy rejonowej w miejscowej szkole, która z braku większej liczby dzieci skazana była na zamknięcie, urządzono tam muzeum-galerię obrazów oraz pięknych haftów Anny Krepsztul, a kustoszem jest jej siostra Danuta Mołoczko.
Po wyjściu z tego muzeum prawie każdy z seniorów w obliczu niedawnego opowiadania o cierpieniach Anny, powie sam sobie: „Jakże mi nie wstyd narzekać na swoje bolączki, które oczywiście z wiekiem u każdego się pojawiają”.
Krótka wycieczka po Solecznikach i kolejny jakże wzruszający akcent tego dnia – spotkanie z członkami zespołu „Solczanie”, wśród których są m. in. panie, które kiedyś również w „Wilii” śpiewały.
Dziękując merowi za zaproszenie, prezes Klubu Weteranów Wilii Janina Biersiekierska dodała, że jest to bodajże najlepszy „prezent” przed bożonarodzeniowy.
Ten dzień, wypełniony poznaniem zabytków oraz doznaną gościnnością i serdecznością, którą każdy uczestnik został obdarzony.