Więcej

    Co by było, będzie źle

    Związek Ojczyzny/Chrześcijańscy Demokraci Litwy niebawem przystąpią do wyborów nowego prezesa. Gdyby nie fakt, że jest to największa (na razie) partia opozycyjna oraz największa (na razie) partia prawicowa, to ten temat można byłoby przemilczeć. Ale niestety, od tego wyboru zależeć będzie nie tylko dalszy los tej konserwatywnej partii, ale również dalsza sytuacja polskiej mniejszości na Litwie. I niestety, dla Polaków nie mamy tu nawet tych dwóch przysłowiowych wiadomości — dobrej i złej. Są same złe. Niezależnie bowiem, czy nowym prezesem zostanie doświadczona polityk, była premier i przewodnicząca Sejmu, przedstawicielka frakcji chadeckiej Irena Degutienė, czy też wnuk doświadczonego polityka Vytautasa Landsbergisa — Gabrielius. Obydwoje politycy mają swoją, odmienną, wizję przyszłości partii, ale w kwestii sytuacji prawnej litewskich Polaków, wydaje się, są zgodni. Wystarczy przypomnieć, że to za czasów przewodnictwa Degutienė Sejm zniósł ustawę o mniejszościach narodowych, czy też uchwalił krzywdzącą polskie szkolnictwo ustawę oświatową. Z kolei o „zasługach” dziadka Landsbergisa wystarczy powiedzieć, że niebawem jego nazwiskiem polscy rodzice będą straszyć swoje dzieci. A jak wiadomo — nazwisko zobowiązuje. Dlatego nieważne jest, kto zostanie nowym prezesem konserwatystów, bo stroną przegraną tych wyborów na pewno będzie polska mniejszość.