Więcej

    Jubileuszowy XXV Festiwal „Ciebie, Boże, wysławiamy”

    Czytaj również...

     Jan Mincewicz dziękuje uczestnikom Fot. Marian Paluszkiewicz
    Jan Mincewicz dziękuje uczestnikom Fot. Marian Paluszkiewicz

    Jeszcze do dziś brzmią w uszach melodie, wersy wierszy, do dziś coś w duszy gra z jubileuszowego Festiwalu Pieśni i Poezji Religijnej „Ciebie, Boże, wysławiamy”, jaki się odbył w niedzielne popołudnie w wileńskim Domu Kultury Polskiej.

    Uroczystość tradycyjnie rozpoczęła się krótką modlitwą. Następnie organizator Jan Mincewicz zwrócił uwagę zebranych na 96. psalm, który był przeznaczony na tę niedzielę i głosił: „Śpiewajcie Panu pieśń nową/ Śpiewaj Panu cała ziemio!/ Śpiewajcie Panu, błogosławcie imię Jego,/ Zwiastujcie co dzień zbawienie Jego!”

    Jakkolwiek kierownik i pomysłodawca oraz realizator tej świetnej idei Jan Gabriel Mincewicz nie traktuje tego jubileuszu z jakąś pompą, to jednak uważa, że wtedy przed laty wraz ze skromną grupką młodzieży wspólnie dokonał słusznego wyboru. Jeśli coś bowiem przetrwało tyle lat i tak się rozrosło, to z pewnością musiało spodobać się zarówno ludziom, jak i Panu, to znaczy, że same niebiosa temu błogosławią. Chyba właśnie dlatego nie potrzeba tu ani pompy, ani zbędnych słów, bo czyny same mówią za siebie.

    Jarosław Królikowski i Diana Woroniecka Fot. Marian Paluszkiewicz
    Jarosław Królikowski i Diana Woroniecka Fot. Marian Paluszkiewicz

    Początki nie były łatwe: stosunkowo nieduża grupka entuzjastów, trochę brak tego rodzaju doświadczenia, nie wiadomo, jak przyjmie to publiczność, może nawet wątpliwość, czy wystarczy starań i dobrych chęci, by idea chwyciła.

    Inicjatorzy kierowali się jednak myślą wypowiedzianą właśnie w Biblii, że zdrowy i dobry winny krzew wydaje dobre i słodkie winogrona, chory krzew wydaje gorzkie i kwaśne owoce i przez gospodarza jest skazany na wycięcie.
    Widocznie był to dobry krzew, bo idea chwyciła i to jeszcze jak. Z roku na rok się rozwijała, rosła liczebnie i zawodowo, urozmaicał się repertuar, rodziły się nowe pomysły.
    Do młodzieży z biegiem czasu dołączyli ludzie starsi i okazało się, że bardzo wspaniale się rozumieli, jedni drugich uzupełniali. I tak jest już od wielu lat. Od lat maj „rozbrzmiewa” nie tylko budzącą się z zimowego snu przyrodą, mnóstwem kwiecia, trelami ptaków, czy przepiękną pieśnią maryjną „Chwalcie łąki umajone…”. Kościół swoich wiernych naucza, że modlić się można nie tylko na różańcu, ale także rzetelną pracą, tańcem, zabawą i pieśnią. A ten festiwal harmonijnie skupia w sobie wszystkie te elementy.

    Jak powiedział jeden z weteranów festiwalu, był to wielki splot pracy, talentu, dobrych chęci, szczerego serca, ale były też chwile wątpliwości, czy się uda, czy może czasem lepiej zrezygnować.

    Ewelinka w roli aniołka Fot. Marian Paluszkiewicz
    Ewelinka w roli aniołka Fot. Marian Paluszkiewicz

    I właśnie ten wielki splot wszystkiego wspaniale zaowocował. Wszak scena to nie tylko oklaski, to także chwile tremy, mozolnej pracy, a niekiedy rozczarowań.

    Tymczasem niegdysiejsze dzieci festiwalu mają już własne latorośle i razem z nimi od lat biorą udział w tej uroczystości.

    I chyba to bardzo dobrze, że festiwal ten nie posiada jury, które kogoś ocenia lepiej, kogoś gorzej, nie wyznacza miejsc, ani rozdaje pucharów.
    Wszystkie miejsca i puchary niech będą zapisane w sercach uczestników i w niebiosach.

    Na festiwal stawiły się nowe zespoły, pojedyncze osoby.
    — Bardzo dobrze, że festiwal odmłodził się, było bardziej wesoło i różnorodnie, aczkolwiek nie znaczy, że mniej modlitewnie, bo pomimo wszystko skupienia wewnętrznego nie brakowało — powiedziała „Kurierowi” organistka i kierowniczka scholi z Kolonii Wileńskiej parafii pw. Chrystusa Króla s. Julia Świderska.

    I choć kierownik festiwalu zapewniał, że starali się przygotować do tej uroczystości tak samo jak co roku, odpowiedzialnie i rzetelnie, to jednak wyraźnie wyczuwał się ten podniosły nastrój zarówno w gronie uczestników, jak też nowych twarzy na widowni, a dodajmy, że sala niemal do końca była pełna.

     Młodzież z Kolonii Wileńskiej podbiła serca widzów Fot. Marian Paluszkiewicz
    Młodzież z Kolonii Wileńskiej podbiła serca widzów Fot. Marian Paluszkiewicz

    Co ich trzymało, fascynowało? Widocznie odnowiony repertuar o bardzo głębokiej treści i nowi wykonawcy, nowy sposób wykonania. Tym razem bardziej niż kiedy indziej chwalono Boga „na wesoło”. Nowością było jeszcze to, że uczestniczyło w festiwalu bardzo wielu maluchów.

    Najmłodszą uczestniczką była 4-letnia przedszkolanka z Kolonii Wileńskiej Ewelinka Józefowicz (uczestniczka chóru parafialnego), która grała rolę anioła wraz z parafialnym chórem pod kierownictwem s. Julii. Ten maleńki aniołek, pomimo że miał nie lada problem, jak zdążyć uwinąć się pomiędzy wszystkimi potrzebującymi pomocy i jak im pomóc, poradził sobie z tym doskonale.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    I tu warto nadmienić, że siostra Julia ma nieprzeciętny dar kontaktu z dziećmi i młodzieżą, ale też ni przeciętny dar wymagania wobec siebie i swoich podopiecznych.
    Właśnie najbardziej widzów rozbawiły maluchy i młodzież z Kolonii Wileńskiej. Ich modlitwa, śpiew i tańce, jak zwykle, dziecięco przemówiły chyba do każdego. To była swoista rozmowa z Bogiem na wesoło, tańcząc, grając i podskakując, puszczając w powietrze bańki mydlane.
    Zebranych wzruszył też duet małych dziewczynek, Marzeny Czarneckiej i Moniki Grycewicz z Mościszek, które śpiewały: „Panie, Jezu, zabierzemy Cie do domu/ Panie, Jezu, nie oddamy Cię nikomu.”

    Marzena i Monika z Mościszek Fot. Marian Paluszkiewicz
    Marzena i Monika z Mościszek Fot. Marian Paluszkiewicz

    Bardzo dobrze wypadła śpiewająca solo w piosence „Moja droga jest prosta” Maja Kinga Szarandina, uczennica drugiej klasy ze Szkoły w Kolonii Wileńskiej i uczestniczka chóru kościelnego, którą przygotowała s. Olga Milinkiewicz.

    Nie sposób pominąć także zespołu wokalnego z Niemenczyna, a szczególnie wykonanie utworu W. A. Mozarta „Ave verum Corpus” przez Juliana Germanowicza ze szkoły muzycznej w Niemenczynie.

    Publiczność także gorąco oklaskiwała zespół z Podbrzezia „Randeo anima”, który nie tylko rozmodlił salę, ale i mile rozbawił.

    Szczególnym akcentem tegorocznego festiwalu było to, że wykorzystano sporo tekstów naszych rodzimych poetów wileńskich — Aleksandra Śnieżki, Henryka Mażula. Były to teksty do piosenek, jak też poszczególne wiersze. Bardzo ważne, że tegoroczne święto wyróżniało się od poprzednich nie tylko poziomem wykonania, ale też dobranym repertuarem.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Repertuarem, który nie tylko doskonale się wpisywał w rok liturgiczny, ale był oparty na naszym wileńskim gruncie.
    I tu warto wymienić recytacje urywków z „Dzienniczka” siostry Faustyny, jak też rodowitej wilnianki, siostry od Aniołów Wandy Boniszewskiej, która w najbliższym czasie ma być wyniesiona na ołtarze.

    Pieśnią chwalmy Pana Fot. Marian Paluszkiewicz
    Pieśnią chwalmy Pana Fot. Marian Paluszkiewicz

    A skoro jesteśmy przy recytacji, to nie sposób pominąć wiersza „Prałat z Mejszagoły” autorstwa Henryka Mażula, którego treść wspaniale przekazała Amelia Ruskan z Mejszagoły, jak też Tryptyku Rzymskiego Karola Wojtyły w wykonaniu Eweliny Makowskiej z Mickun.

    Dość często publiczność odnosi się nieco sceptycznie do wszelkiego rodzaju recytacji, bo uważa, że jest to trochę nudne, szczególnie jeśli jest amatorskie. Tym razem jednak było całkiem inaczej. Wiele bowiem recytacji było tak dobrze dobranych tematycznie (watro wspomnieć Bujwidze) i takie dobre było wykonanie, że niejednemu zapierało dech w piersi.

    Pomimo że przed koncertem organizator festiwalu Jan Mincewicz mówił, iż nie traktuje go jakoś szczególnie „jubileuszowo”, to okazało się inaczej. To był festiwal o wiele bogatszy tematycznie i  bardziej fachowo wykonane utwory. Zaskoczyło to poniekąd nie tylko widownię, która wiernie wytrwała do końca, jak i samego organizatora Jana Mincewicza. I gdyby należało wyróżnić, kto był lepszy, a kto gorszy, to chyba byłoby to wręcz niemożliwe.
    Uczestniczka festiwalu s. Julia powiedziała, że chyba 150. psalm Dawida najlepiej oddał atmosferę tej uroczystości. A brzmi on tak: „Chwalcie Pana bębnem i pląsaniem/ Chwalcie Go na strunach i flecie!/ Chwalcie Go na cymbałach dźwięcznych/Chwalcie Go na cymbałach głośnych!/ Niech wszystko co żyje chwali Pana!/ Alleluja!”

     

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Echa Bożego Miłosierdzia w ludzkim wymiarze

    W minioną sobotę w Wileńskim Seminarium Duchownym w Kalwarii odbyła się międzynarodowa konferencja o Miłosierdziu Bożym. Prelegentami byli głównie księża i siostry zakonne z Litwy oraz Polski, których wykłady opierały się na wywodach Ojców Kościoła, jak też na własnych obserwacjach. Wiadomo,...

    W Wilnie międzynarodowa konferencja Apostolstwa Bożego Miłosierdzia

    Wciąż jeszcze trwa Rok Miłosierdzia Bożego. Z tej okazji odbywa się wiele świąt, uroczystości i konferencji. W dniach 17-18 września Wilno znowu rozkwitnie Miłosierdziem. W najbliższą sobotę, 17 września, odbędzie się w Wileńskim Seminarium Duchownym o godz. 10.00 międzynarodowa Konferencja...

    Modlitwa nad nieznanymi grobami zesłańców w rosyjskiej tajdze

    W minionym miesiącu litewsko-polska grupa zapaleńców wyjechała aż pod sam Ural w obwodzie permskim do wsi Galiaszyno, gdzie jeden z byłych zesłańców postanowił upamiętnić duże miejsce pochówku Polaków i Litwinów. Miejsc takich w Rosji jest dużo i wszystkich nie da...

    Ks. Damian Pukacki: Opus Dei drogą do świętości poprzez pracę

      Rozmowa z ks. Damianem Pukackim, duszpasterzem wspólnoty Opus Dei w Krakowie „Świętość składa się z heroizmów. Dlatego w pracy wymaga się od nas heroizmu, dobrego »wykończenia« zadań, które do nas należą, dzień po dniu” (św. Josemaría)   Czym jest Opus Dei, jak...