Więcej

    Znajomość prawa a Sejm

    Povilas Gylys jest obecnie posłem. Był kiedyś, dawno temu, ministrem spraw zagranicznych, ale potem się widać znalazł ktoś lepszy, więc nie jest. Jest na pewno człowiekiem inteligentnym, bo w roku 1982, w czasach głębokiego komunizmu, jeździł na staż do Norwegii, a z wykształcenia jest ekonomistą (politycznym). Tak sobie kalkulował, że nawet zapisał się do partii komunistycznej tuż przed upadkiem komunizmu.
    Pan Gylys się oburza na wileński sąd okręgowy, który uznał prawo Litwinki do wpisania do dokumentów litery „W” w nazwisku przyjętym od męża Belga. Sąd się powołał na międzynarodową konwencję praw człowieka, gwarantującą prawo do życia prywatnego. Gylys zatem pyta, po co nam parlament, skoro są konwencje, oburza się na upadek państwa, obyczaju i Konstytucji, spowodowany literą „W” w paszporcie.
    Odpowiedź na pytania Gylysa podsuwa sama Konstytucja w 3. części art. 5. „Instytucje państwowe służą ludziom”. A więc sądy, parlament i nawet parlamentarzysta Povilas Gylys, który pewnie myślał, że jego rolą w poselskiej ławie jest walka z literą „W”. A tu taka niespodzianka — jednak nie.
    Może więc poseł Gylys, który na bycie komunistą załapał się tuż przed upadkiem komuny, przed samym końcem kadencji zdąży i ludziom posłużyć? Trzeba mieć nadzieję.