Więcej

    Przywiązany do… ubikacji

    Wilno jest rzeczywiście miastem unikalnym, bo w jakim innym mieście kraju, ba, bodajże całej Europy, znajdziecie jeszcze takie cudeńka jak miesięczny bilet abonamentowy do… ubikacji?!
    Właśnie do ubikacji. A kosztuje on ani mniej, ani więcej, a tylko (czy też całe, jak kto woli) 7 euro.
    Czyli zapłacisz, człecze, taką sumę i korzystaj do woli. Każdy dzień nieograniczoną liczbę razy.
    Gdzie się znajduje ten przybytek, do którego, jak mówi powiedzenie, król też pieszo chodzi? Podpowiadamy: w pobliżu ryneczka na Antokolu. Bo właśnie właściciele tego targowiska takie udogodnienie (czytaj — dodatkowy dochód) wymyślili nie tylko dla sprzedających, ale też kupujących, których może przecież dopaść ta nagła życiowa potrzeba. Są na szczęście bilety jednorazowe, w cenie 0,50 euro. Droższe niż w innych tego rodzaju „zabytkach” stolicy. Bo tu średnia stołeczna kształtuje się w cenie 0,30 euro.
    Trudno powiedzieć, czym uwarunkowana jest ta wyższa cena. Dowcipnisie żartują: ustawionym tu przenośnym kaloryferem. Możesz go postawić z jakiej chcesz strony. Rzeczywiście jest jak najbardziej przy tych afrykańskich upałach potrzebny.
    A jak ma nie być takich cudów w stolicy, skoro władze miejskie (stara czy też nowa) w tej dziedzinie nic od lat nie robią.