Więcej

    Kto nie pracuje, ten… je!

    Nie, nie jest to przejęzyczenie, a nasza smutna rzeczywistość. Żywcem przeniesiona z kultowej komedii Leonida Gajdaja „Operacja Y i inne przygody Szurika”, kiedy to aresztowanemu chuliganowi na miejsce przymusowej pracy dowożono obiad składający się z trzech dań.
    Myślicie, że tak bywa tylko w kinie? Bynajmniej. Doskonale o tym wiedzą strażnicy więzienni, pracownicy sądownictwa. Co prawda, obiadu na proces do sali sądowej nie przywożą, ale aresztowanych na obiad wożą. Punktualnie. Dlatego adwokaci, prokuratorzy, sędziowie mają czekać, zanim ich „podopieczny” zje i do sali go znów przywiozą. A jeżeli w sali pragnienie go męczy(wiadomo — upalne lato), to policjant albo strażnik więzienny przynosi mu wodę. Skąd chce… Czy nie cieplarniane warunki?! A oni — złodzieje, gwałciciele, zabójcy wciąż niezadowoleni. To cela za ciemna, to porcje za małe, a to, że owoców brakuje itd. itp. Piszą więc skargi, gdzie tylko się da. W tym do Strasburga. I wygrywają, bo takie są wymogi Unii. Ale dlaczego w tymże Strasburgu nikt nie uwzględni, z jakiego kraju taka skarga nadeszła? Z kraju, gdzie 560 tysięcy ludzi żyje niżej skali ubóstwa. Często nie mając żadnego obiadu…
    Więzień ma to wszystko za darmo. Plus bezpłatną naukę, jeżeli chce się uczyć, obsługę medyczną, ba — nawet usługi psychologa. A przecież ten ostatni chyba powinien udzielać usługi ofiarom, bliskim, a nie przestępcom, którzy odbywają karę za to co zrobili.