Więcej

    Medycyna nietradycyjna leczy czy kaleczy?

    Czytaj również...

    Juozas Ruolia, lekarz fitoterapeuta z Instytutu Onkologicznego Uniwersytetu Wileńskiego, przewodniczący komitetu leczenia roślinami Izby Zdrowego Trybu Życia i Medycyny Naturalnej
    Juozas Ruolia, lekarz fitoterapeuta z Instytutu Onkologicznego Uniwersytetu Wileńskiego, przewodniczący komitetu leczenia roślinami Izby Zdrowego Trybu Życia i Medycyny Naturalnej

    W związku z rosnącym zapotrzebowaniem na usługi w zakresie medycyny nietradycyjnej minister zdrowia Litwy Rimantė Šalaševičiūtė zaproponowała legalizację medycyny naturalnej i nietradycyjnej. Proponuje także przeprowadzanie szkoleń i wprowadzanie systemu akredytacji lub licencji lekarzy praktykujących w danej dziedzinie.

    — Ostatnio przybywa terapeutów i tzw. uzdrawiaczy deklarujących, że są w stanie wyleczyć wszystkie choroby i dolegliwości. Takie osoby dosyć często są bez żadnego wykształcenia medycznego i nie mają pojęcia, jak pomóc chorym. Są po prostu oszustami. Sporo ludzi chorych wierzy tzw. jasnowidzom oraz ludziom, którzy leczą za pomocą dotyku. Chorzy rezygnują z usług lekarzy, gdyż wierzą, że będą uzdrowieni. Niestety, koniec bywa czasami bardzo smutny. Często takie uzdrawianie kończy się nawet śmiercią. Dlatego też chcemy uniknąć takich nieszczęść — powiedziała dla „Kuriera” Rimantė Šalaševičiūtė.

    Jak zaznaczyła, niekonwencjonalna medycyna ma działanie potwierdzone naukowo. Coraz więcej lekarzy decyduje się na takie formy leczenia, ale jako uzupełniające. W żadnym wypadku nie może ona zastąpić medycyny konwencjonalnej.

    — Postanowiliśmy sprawdzić osoby, które w leczeniu stosują medycynę nietradycyjną i jeżeli faktycznie pomagają, a nie szkodzą zdrowiu pacjentów, otrzymają licencję. Natomiast osoby, które bez licencji będą praktykowały medycynę alternatywną bez pozwolenia, będą karane. Żeby otrzymać licencję, osoby, które zajmują się medycyną nietradycyjną, będą sprawdzane przez specjalną komisję. Ludzie ci będą musieli udowodnić, że rzeczywiście są pomocni dla chorych i że dobrze znają się na tym co robią. Otrzymać takie pozwolenie nie będzie łatwo, gdyż w komisji będą specjaliści każdego rodzaju medycyny nietradycyjnej — twierdzi minister.

    Obecnie są 24 rodzaje medycyny alternatywnej. Na przykład akwaterapia, akupunktura, aromaterapia, zioła lecznicze, program leczniczy za pomocą psów, koni, delfinów dla dzieci autystów i wiele innych. Na razie w projekcie nie jest przewidziane leczenie za pomocą dotyku. Chociaż teraz bardzo dużo osób leczy za pomocą rąk i ludzie im wierzą. W ustawie o medycynie alternatywnej na razie ich leczenie nie jest przewidziane. Ale nie można powiedzieć, że w przyszłości nie będzie.

    — Medycyna niekonwencjonalna nie jest odrzucana całkowicie przez lekarzy. Czasami polecają ją jako uzupełnienie leczenia. Ziołoterapia, akupunktura i wiele innych są ogólnie uznanymi przez środowisko medyczne sposobami leczenia. Obiecujące nowinki są zawsze dokładnie sprawdzane. Jeśli ich wpływ na ludzkie zdrowie jest korzystny, zostają włączone do tradycyjnej medycyny — zaznaczyła Rimantė Šalaševičiūtė.

    Bardzo dużo osób ucierpiało od tzw. terapeutów, którzy leczą medycyną nietradycyjną będąc niekompetentnymi. Nie jest też żadną tajemnicą, że wielu odeszło z tego świata z powodu swojej wiary w cuda. Takie babcie, które leczą za pomocą rąk, nie mając żadnych nadprzyrodzonych sił, mogą pomóc tylko tym, kto tej pomocy w ogóle nie potrzebuje. Dlatego też hipochondrycy, czy osoby doszukujące się u siebie jakiegoś schorzenia na siłę, mogą mieć poczucie, że wreszcie ktoś wierzy w ich zapewnienia o złej kondycji zdrowotnej. Jest to bardzo wygodne, bowiem ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi, choć teoretycznie oczywiście będzie w stanie wyleczyć wyimaginowaną chorobę. Ale taka osoba „cudownie uzdrowiona” może polecić swego „uzdrowiciela” komuś poważnie choremu, wtedy to leczenie znachorki może spowodować bardzo poważne skutki w zdrowiu.

    — Obecnie niełatwo jest ukarać terapeutów nietradycyjnej medycyny, czy szarlatanów, gdyż jest bardzo trudno udowodnić, że to właśnie oni spowodowali nieodwracalne skutki uboczne dla zdrowia, lub nawet śmierć. Po wprowadzeniu licencji, wszyscy leczący bez pozwolenia, będą karani administracyjnie — podkreśliła minister zdrowia.

    Jak powiedział dla „Kuriera” Juozas Ruolia, lekarz fitoterapeuta z Instytutu Onkologicznego Uniwersytetu Wileńskiego, przewodniczący komitetu leczenia roślinami Izby Zdrowego Trybu Życia i Medycyny Naturalnej, osoby, które cierpią na poważne schorzenia, zdecydowanie powinny na pierwszym miejscu stawiać zalecenia lekarza. Medycyna nietradycyjna w żadnym wypadku nie może zamienić leczenia lekarzy.

    — Ja leczę ziołami raka. Nigdy nie mówię, żeby pacjent zrezygnował z wizyt i leczenia u lekarza. Na razie nie ma na świecie takich ziół, czy innej medycyny nietradycyjnej, która wyleczyłaby tę straszną chorobę. Żeby zacząć leczyć się u mnie ziołami, należy zrobić wszystko, co zaleci lekarz. Jeżeli trzeba, to przeprowadzić operację, przejść chemoterapię, przyjmować leki. Ja pomagam za pomocą ziół regenerować organizm, wzmocnić go i staram się zapobiegać przerzutom i nawrotom. Ale w żadnym wypadku nie wolno rezygnować z lekarzy — zaznaczył Juozas Ruolia.

    Metody medycyny niekonwencjonalnej mogą być też przydatne w drobnych przypadłościach. Na przykład osoby, które bardzo się stresują, mogą pić stosowne herbatki uspokajające, które działają raczej na podświadomość niż na układ nerwowy. Ziołolecznictwo może również okazać się całkiem pomocne w przypadku bezsenności, nudności czy poprawy koncentracji. We wszystkich tych przypadkach bardzo ważne jest nastawienie osoby, zażywającej dane preparaty. Medycyna niekonwencjonalna rzeczywiście działa na wszystkich tych, którzy mają problemy ze swoją psychiką.

    Jak zaznaczył, trzeba wreszcie wprowadzić licencje na medycynę niekonwencjonalną, gdyż rzeczywiście ona jest skuteczna. Po wprowadzeniu licencji niekonwencjonalna medycyna będzie wykładana na uniwersytetach, osoby chcące otrzymać pozwolenie, będą musiały przeszkolić się na specjalistycznych kursach. Medycyna nietradycyjna jest korzystna dla zdrowia tylko wtedy, gdy jest prawidłowo udostępniana.

    Ziołolecznictwo może również okazać się całkiem pomocne w przypadku bezsenności
    Ziołolecznictwo może również okazać się całkiem pomocne w przypadku bezsenności

    — Niestety, dzisiaj mamy bardzo dużo ludzi, którzy twierdzą, że są obdarzeni siłą nadprzyrodzoną i że mogą leczyć. 10 procent chorych na raka, leczonych przez takie osoby, umiera, gdyż wierzą tym szarlatanom i rezygnują z leczenia u lekarzy. Są ludzie obdarzeni taką siłą, ale to może jedna osoba na milion. Ludzie, którzy leczą rękoma, zamawiają, są zwyczajnie psychicznie chorzy, lub po prostu chcą się wzbogacić. Proszę sobie wyobrazić — jeden tzw. cudotwórca „dzwoni” do Chrystusa i Bóg mu mówi, na co konkretny człowiek jest chory. Czy to normalne? A są tacy, którzy mu wierzą. Albo przychodzi kobieta i mówi, że chce leczyć chorych. Gdy ją pytają, czym zajmuje się na co dzień, mówi, że piecze bułeczki, ale ona czuje, że ma siłę nadprzyrodzoną i może leczyć — podkreślił lekarz fitoterapeuta.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W opinii przeciwników medycyny nietradycyjnej tak zwani znachorzy zdrowym mówią, że umierają, a umierających zapewniają, że wyleczą. Podają się za uzdrowicieli. Nie mają żadnych uprawnień i wykształcenia. Przeprowadzają  „bezkrwawe” operacje i leczenie energią.

    — Mam siłę i mogę leczyć. Gdy do mnie przychodzi człowiek, już po kilku minutach kontaktu wzrokowego wiem, jakie ma dolegliwości i wiem, jak mu mogę pomóc. Leczę różne choroby. Mogę przeprowadzić operację za pomocą wzroku, wyrzucić z organizmu chorobę za pomocą rąk. To dla mnie bardzo męczący wysiłek psychiczny, ponieważ podczas każdej takiej operacji czy procedury tracę bardzo dużo energii. W czasie takiego rytuału mogę nawet stracić przytomność. Człowiek, który ma bardzo dużo energii, gorzej poddaje się leczeniu. Zamawiam też wodę, cukier. Odmawiam specjalną modlitwę, którą znam tylko ja. Często przychodzą do mnie ludzie z różnymi chorobami, pomagam im. Straconą energię nabieram w nocy podczas pełni, wtedy naga wychodzę na dwór i patrzę na księżyc. Za swoje usługi nie wyznaczam żadnej sumy. Jeżeli ktoś chce odwdzięczyć się, daje mi ile łaska — opowiada znachorka z rejonu wileńskiego (imię i nazwisko znane redakcji ).

    Tymczasem „Kurierowi” udało się dotrzeć do kobiety, która twierdzi, że jej siostra została oszukana właśnie przez tę znachorkę.

    — To szarlatanka. Z jej usług korzystała moja siostra. Miała drugie stadium raka żołądka. Leczyła się u lekarzy, a po operacji musiała przejść chemoterapię. Po chemii bardzo źle się czuła, wtedy ktoś poradził jej tę znachorkę. Siostra jej uwierzyła. Zrezygnowała z chemioterapii i całkowicie oddała się w ręce tej „uzdrowicielki” — twierdzi kobieta ( imię i nazwisko znane redakcji ).

    Jak mówi, na początku siostra czuła się naprawdę lepiej, ale jak później wytłumaczył lekarz, to dlatego, że nie brała chemioterapii, trochę wzmocniła się, ale tymczasem rak ją ,,pożerał’’. Z usług szarlatanki korzystała przez rok.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    — Raz też byłam z nią na tym „uzdrowieniu”. Proszę mi uwierzyć — to cyrk. Kobieta lecząc krzyczała, płakała, machała rękoma. Mówiła, że rak wychodzi, że go widzi. Rzeczywiście, za seans nie było wyznaczonej ceny, ale jak mi powiedziała śp. siostra, gdy dawała jej 10 litów (wtedy były jeszcze lity), znachorka była zła, a nawet wściekła. Widocznie spodziewała się większych pieniędzy. Tak przez rok moja biedna siostra jeździła do niej z nadzieją na cudowne uzdrowienie… — mówi siostra zmarłej.

    Po roku chora kobieta na raka poczuła się o wiele gorzej, nie miała sił nawet wstać.

    — Wtedy już bez jej zgody zawieźliśmy do wileńskich Santaryszek na onkologię. Tam usłyszeliśmy wyrok: „Zostało jej żyć dosłownie miesiąc, może dwa. Ostatnie stadium raka, już nie da się w niczym pomóc”. Siostra zostawiła dwie sieroty — syna i córkę. Może ktoś powiedzieć, że dlaczego nie powstrzymałam jej, nie namówiłam na wizyty u lekarza? Uwierzcie — próbowałam i nie tylko ja, ale robiły to też jej dzieci. Nie wiem, czy żyłaby jeszcze, gdyby chodziła do lekarza. Ale wiem jedno, że byłabym wówczas pewna, że zrobiliśmy dla niej wszystko, co można było zrobić… — z żalem zastanawia się siostra zmarłej.

    Zebrane pieniądze w wileńskim DKP starannie liczyli uczestnicy tegorocznej kwesty na rzecz Rossy Fot. Marian Paluszkiewicz

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Magia baletu oczarowała wileńską publiczność

    Spektakl „Jezioro łabędzie” jest ikoną baletu klasycznego. To najpopularniejszy balet na świecie, drugim jest „Dziadek do orzechów”, również dzieło Czajkowskiego. „Jezioro łabędzie” – jego stylistyka, ruchy, kostiumy – przez lata wystawiania stało się najbardziej rozpoznawalnym baletem – opowiada w...

    Cztery lata temu co czwarty nastolatek na Litwie miał nadwagę. Teraz co piąty, narzędziem edukacja

    Według Światowej Organizacji Zdrowia w Europie otyłość dotyka przeciętnie jednego na trzech chłopców i jedną na pięć dziewczynek w wieku od sześciu do dziewięciu lat. Wiąże się to ze wzrostem liczby zachorowań na choroby związane z otyłością. Odnosząc się...

    Jarosławem był przez zaledwie rok. Sąd znów odebrał literę „Ł” Wołkonowskiemu

    Wreszcie po 32-letniej walce mógł w dokumentach zapisać poprawnie swoje imię i nazwisko. Jednak nie trwało to długo, ponieważ 28 grudnia 2023 r. Sąd Konstytucyjny w swojej decyzji uznał, iż prawo nie przewiduje innej możliwości, jak tylko zapisywanie imion...

    Apel o przekazanie części podatku na „Kurier Wileński”

    — Niestety, ale dziś ze swojej działalności dziennik się nie utrzyma. Drukowane media, szczególnie misyjne, z samej działalności utrzymać się po prostu nie mogą. Wiadomo, że reklamy nie ma, druk też jest bardzo drogi. Litewskiemu państwu obojętnym jest czy...