Więcej

    Dwie znaczące daty Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie

    Czytaj również...

    14_list_Struzanowska_2
    Scena ze spektaklu „Chochochochopin” w reżyserii Lilii Kiejzik Fot. Marian Paluszkiewicz

    Bieżący rok dla Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie mija pod znakiem dwóch znaczących dat — 55-lecia działalności oraz 110. rocznicy urodzin założycielki teatru Janiny Strużanowskiej.

    Założony w listopadzie 1960 roku teatr, pod nazwą Polski Zespół Dramatyczny przy Klubie Pracowników Łączności, po Zespole Pieśni i Tańca „Wilia”, był pierwszą tego rodzaju polską placówką artystyczną w powojennym Wilnie.

    O Janinie Strużanowskiej opowiada jej córka Hanna Strużanowska-Balsienė, jedna z najwybitniejszych specjalistek w zakresie ginekologii i położnictwa. Wilnianie mawiają o niej: u doktor Strużanowskiej pół Wilna się urodziło…

    Z panią Hanną spotykamy się w przedwojennej willi w malowniczej wileńskiej dzielnicy Wołokumpie (Valakampiai). Stoi w głębi ogrodu, otoczona sosnami, ma duże okna i dach z czerwonej dachówki.

    Dom, którego budowę rodzice pani Hanny, Janina i Edmund Mieczysław Strużanowscy rozpoczęli w 1934 roku, znajduje się przy ulicy Žuvėdrų. W okresie międzywojennym tej leśnej uliczce, znajdującej się w tzw. Kolonii Magistrackiej, nadano imię rektora Akademii Wileńskiej — Piotra Skargi. Po wojnie ulicę przemianowano na Žuvėdrų (Mewia).

    Stąd z górą 50 lat lekarz Hanna Strużanowska-Balsienė szła do pracy w szpitalu św. Jakuba, który po wojnie przemianowany został na pierwszy radziecki szpital m. Vilniusu. Nieopodal, na sąsiedniej ulicy Ežerėlių (Jeziornej) powstawały w latach okupacji niemieckiej zalążki polskiego teatru.

    — Moja matka bardzo dużo sił i zdrowia poświęciła, żeby stworzyć polski teatr. Wtedy to nie było takie proste, były ogromne trudności. Pokonanie tych trudności wymagało wiele zdrowia i sił. To, że ten teatr istnieje już 55 lat, mówi o tym, że te siły nie były stracone na próżno — mówi pani Hanna.

     Janina Strużanowska (1905-1984) Fot. archiwum
    Janina Strużanowska (1905-1984), lekarka, założycielka pierwszego w powojennym Wilnie teatru polskiego  Fot. archiwum

    Janina Strużanowska, z domu Kunigiel, urodziła się w Czerwonym Dworze niedaleko Niemenczyna. Uczyła się w szkole im. Konstantego Parczewskiego. Stamtąd rodzina przeniosła się do Wilna, żeby córki Janina i o siedem lat młodsza Jadwiga mogły się uczyć. Ojciec Ignacy Kunigiel został pracownikiem magistratu m. Wilna, a następnie objął stanowisko intendenta szpitala św. Jakuba. Wraz z żoną Walerią i córkami zamieszkał w budynku administracyjnym tej najstarszej lecznicy wileńskiej.

    Starsza Janina studiowała medycynę na Uniwersytet Stefana Batorego.
    Niedługo po studiach wyszła za mąż. Jej mężem został został Edmund Mieczysław Strużanowski — lwowiak, ochotnik-legionista, adiutant Marszałka Józefa Piłsudskiego, oficer KOP’u, pracownik Ministerstwa Spraw Wojskowych Rzeczypospolitej Polskiej.
    Strużanowscy mieszkali w Warszawie, w Cytadeli na Żoliborzu Latem doglądali budowy domu w Wilnie, zimą zarabiali pieniądze. Faktycznie zarabiał Edmund Mieczysław, Janina opiekowała się dwójką urodzonych w Wilnie dzieci — Hanną i Jerzym. Rodzina wędrowała tam, gdzie mąż i ojciec pełnił służbę.

    — Wiosną 1939 roku przyjechaliśmy z mamą i bratem do Wilna na lato, a zostaliśmy… na lata. W sierpniu 1939 ojciec miał dojechać do nas. Nie dostał jednak urlopu, nie dawano już ich wojskowym. Niedługo przybył na dwa dni, aby się pożegnać. Wtedy będąc małym dzieckiem uświadomiłam, że rozpoczyna się wojna i że długo ojca nie zobaczę — wspomina pani Hanna.

    Gdy zaczęła się wojna, ojciec pani Hanny już pracował w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Po kapitulacji Warszawy został internowany na Węgrzech. Po wojnie z powodów politycznych nie mógł wrócić do Wilna. Zamieszkał w Krakowie, zdobył inny zawód. Po zwycięstwie „Solidarności” został komendantem Głównego Zarządu Związku Legionistów Polskich w stopniu generała.

    Dziś mało kto pamięta, że zalążki Polskiego Studia Teatralnego powstawały podczas nauki małej Hanki i jej brata Jurka w tajnych kompletach prowadzonych w okresie okupacji niemieckiej przez nauczycielkę Irenę Bedekanis.

    — Pani Bedekanis, nauczycielka, mieszkała w sąsiedztwie. Pewnego dnia matka powiedziała jej: „Słuchaj, nie masz co jeść, dzieci wałęsają się po lasach, nie wiedzą czym się zająć. Naucz ich czegokolwiek”. Tak w domu pani Bedekanis powstały tzw. tajne komplety, na które uczęszczały okoliczne dzieci, a przez pewien czas i ja z bratem. Zbieraliśmy po kilka marek na gażę dla nauczycielki, żeby miała z czego żyć. Nauka przebiegała tajnie — w czasach okupacji niemieckiej była zabroniona. Zawsze były otwarte drzwi, na wypadek, gdyby trzeba było uciekać. Ktoś z uczniów siedział przy oknie i obserwował ulicę. Pamiętam strach, jaki nas ogarnął, gdy oddział niemiecki maszerował ulicą, nie weszli jednak do domu, bo stał w głębi ogrodu. Z okazji świąt narodowych, bożonarodzeniowych, wielkanocnych matka razem z nauczycielką wystawiały przedstawienia, w których braliśmy udział. Śpiewaliśmy piosenki, recytowaliśmy wiersze. Cieszyła się, że w taki sposób przynajmniej nauczymy się poprawnej polszczyzny. Nikt nawet nie domyślał się wtedy, że tak rodzi się polski zespół teatralny… — opowiada pani Hanna.

    Jeszcze trwała wojna. Janina Strużanowska sama wychowywała dzieci, wykańczała budowę domu, pracowała, ale zawsze miała czas dla sztuki, teatru. W jej domu często gościli wielcy artyści scen polskich: Jadwiga Pietraszkiewiczówna, Bernard Ładysz, Adam Hanuszkiewicz, śpiewacy i tancerze „Śląska” i „Mazowsza” i wielu innych. Był to dom promieniujący polskością i serdecznością.
    Podczas okupacji niemieckiej pani Janina ryzykując życiem swoim i swych dzieci przyjęła do swego domu Żydów, którym groziło stracenie.
    — Zawsze drzwi naszego domu stały otworem dla ludzi potrzebujących wsparcia i schronienia. Pierwsza przyszła Żydówka-prawniczka Jadwiga Werykowska ze swą córeczką Martą. Helenę Kac poprosił ukryć ksiądz, profesor USB Leon Puciata. Matka powiedziała wtedy, że nie robi różnicy: jeden, czy kilku ukrywanych Żydów, kara ta sama. Wkrótce do Heleny dołączyła się jej siostrzyczka, braciszka nie udało się wyprowadzić z getta. Został zastrzelony wraz z dziadkami — kontynuuje pani Hanna.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W 1944 roku, w czasie nasilających się walk o Wilno, 54 uchodźców ze śródmieścia znalazło dach nad głową w domu Strużanowskich. Były to głównie osoby z małymi dziećmi, które daleko ujść nie mogły. Gdy zlikwidowano nielegalny szpital akowski na Zwierzyńcu, część pacjentów, a byli to głównie młodzi ludzie — akowcy, trafiła do domu pani doktor.

    — Pamiętam, jak matka pewnego dnia rannych ukryła na strychu, a do łóżek położyła kilku cywilów, w tym mnie. Udawaliśmy chorych. Sama poszła do jednostki sowieckiej, stacjonującej w sąsiednich domach pożydowskich, w których przedtem byli zakwaterowani żołnierze Wermachtu. Przyszedł „komandir”. Szpitalik obejrzał i rozkazał wydać na jego potrzeby środki dezynfekujące i bandaże — opowiada nasza rozmówczyni.

    Gdy zaczęła się repatriacja, Janina Strużanowska nie wyjechała z Wilna. Powiedziała wówczas dzieciom, że jeżeli wszyscy Polacy wyjadą, to te tereny nigdy nie wrócą do Polski.
    — Jeżeli chcecie, pojedziemy. Ale nie wiadomo, co nas tam czeka. Polska zburzona, a tu mamy przynajmniej dach nad głową — powiedziała wtedy i została. Nie zważając na trudne warunki powojenne, pracę w kilku placówkach medycznych naraz, wychowanie dzieci, nie zarzuciła teatru. Odwrotnie, coraz bardziej angażowała się w życie teatralne. Nie zniechęcił jej nawet areszt w marcu 1953 roku, kiedy to 10 dni spędziła w murach NKWD przy ulicy Ofiarnej.

    KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA
    Doktor Hanna Strużanowska-Balsienė Fot. Marian Paluszkiewicz

    W czasie, gdy pracowała w Instytucie Gruźliczym, próbowała urozmaicić życie pacjentom, którzy nieraz przebywali latami w tej placówce. Organizowała dla nich koncerty, zapraszała znajomych wykonawców, angażowała chorych do twórczości amatorskiej. Potem zaczęła zbierać w swoim domu polską młodzież. Przychodzili też uczniowie „Piątki”, w której uczyły się jej dzieci.
    Po wojnie wraz z pedagogiem Janiną Pieniążkową założyła polski zespół dramatyczny. Namówiła do współpracy reżyserów m.in. Kazimierę Kymantaitė, Vladasa Sipaitisa, Kostasa Smoryginasa. Zespół przez dłuższy czas nie miał stałej siedziby.

    Aktorów wypraszano, nie pozwalano wystawiać niektórych sztuk.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    — Pamiętam jak cenzura zabroniła „Niemców” Kruczkowskiego. Wtedy można było wystawiać tylko te spektakle, na które zezwalała władza. Spektakl był zakazany przez cenzurę, ponieważ Niemiec był tam bohaterem pozytywnym — opowiada pani Hanna.

    Przez wiele lat teatr szukał sobie przystani. Wreszcie znalazł ją przy Ministerstwie Ochrony Zdrowia i potocznie był nazywany „teatrem u medyków”.

    Janina Strużanowska żyła teatrem dosłownie do końca swych dni. Po jej śmierci w 1984 roku kierownictwo artystyczne zespołu przejął Zbigniew Maciejewski, a dwa lata później kierownikiem teatru została Lilia Kiejzik — z wykształcenia reżyser i polonista.
    ***
    Dziś, w sobotę, w ramach obchodów jubileuszowych oraz Międzynarodowego Festiwalu „Wileńskie Spotkania Sceny Polskiej” w Domu Kultury Polskiej odbędzie się wieczór poświęcony pamięci Janiny Strużanowskiej.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wspominając Śnipiszki: wilnianie zapraszani do tworzenia wyjątkowej wystawy

    — Zapraszamy do współpracy w początkowych fazach tworzenia wystawy wszystkich, którzy posiadają pamiątki lub oryginalne przedmioty nawiązujące do dawnych i współczesnych Śnipiszek — zapowiada Agnė Šimkūnaitė, koordynatorka ds. komunikacji w Muzeum Wilna. Rekwizyty przyniesione przez mieszkańców Na początku czerwca w tej dzielnicy...

    Upamiętnić wieszcza. 40. rocznica odsłonięcia wileńskiego pomnika Adama Mickiewicza

    Są w różnych miastach i miejscowościach pomniki Adama Mickiewicza. Monumentalne i kameralne. Paryż, Warszawa, Lwów, Kraków… Śmiemy jednak twierdzić, że żaden z nich nie jest usytuowany w tak uroczym miejscu, jak wileński. Obok Wilenki, która w tym miejscu tworzy...

    Pałace wileńskie: dawna rezydencja ekscentrycznego miłośnika sztuki

    W 1778 r. wilnianin Wojnicki nabył tu murowany dom, który stał na posesji karmelitów. Na miejscu tego domu w 1839 r. Karol Gregutowicz zbudował pałacyk. W 1885 r. hr. Ignacy Korwin-Milewski, nowy właściciel budynku, odrestaurował pałacyk, dobudowując drugie piętro....

    Pomoc dla walczącej Ukrainy: litewski Caritas zbiera dary

    Od wtorku do czwartku, dniach 16–18 kwietnia w miastach i miasteczkach na terenie całej Litwy wolontariusze Caritasu będą zbierali pomoc rzeczową, która zostanie przetransportowana do Ukrainy. Czytaj więcej: Litewski Caritas dla Ukrainy. Lista potrzebnych rzeczy dla Siewierodoniecka Pomoc finansowa i rzeczowa —...