Więcej

    Komunizm, który trwa w głowach

    W Sejmie wczoraj zaprezentowano projekt ustawy zakazującej normalnej pisowni nielitewskich nazwisk, wytworzony przez grupkę z „Tłoką” w nazwie, składającą się w pewnej mierze z ludzi, najlepsze lata swoich karier mających w czasach komunistycznych lub którzy możliwie z władzami komunistycznymi blisko współpracowały.

    Skojarzenia z komunizmem nie są przypadkowe. Oto Eugenijus Jovaiša, profesor(!) archeologii, w sposób dosyć histeryczny tłumaczył, że imię i nazwisko nie są własnością człowieka, a ich pisownia powinna być „wygodna dla większości”. Argumentacja rodem właśnie z czasów komunizmu, gdzie wszystko podporządkowane było właśnie „większości” (a w rzeczywistości — partyjnym bossom), a nawet imiona miały służyć propagandzie (choćby takie, jak Elektron, Wilor, Oktebrina, Traktorina i podobne) „jedynego słusznego” ustroju.
    Totalitaryzm komunistyczny upadł, ale jego pozostałości zostały w mentalności tych apostołów totalizmu, którzy wystąpili z inicjatywą mającą „tłokiem” zakazać normalnej pisowni imion i nazwisk. Niepojęte dla nich jest, że ktoś się może nazywać „Anna”, a nie „Ana”, „Andrzej”, a nie „Andrej”. Cokolwiek wychodzącego poza urzędowe wzorce chcą zakazać i stłamsić.
    Muszę ich tylko rozczarować. Skoro ma być „wygodnie dla większości”, to trzeba by pisać nazwiska po chińsku.