Więcej

    Tylko armatki wodnej brakuje…

    Litwa dmucha na zimne patrząc na coraz bardziej rozdygotaną od problemu imigrantów Europę. Tak chyba można ocenić decyzję ministra spraw wewnętrznych Sauliusa Skvernelisa o zakupie niemieckich wozów z armatkami wodnymi z demobilu. Twierdzi, że to superokazja, bo jeden taki nowy kosztuje ok. 1,4 mln euro, a tu za używany wystarczy 35 tys. euro.

    Fakt, że każde państwo większe od Księstwa Monako powinno mieć broń przeciwko swych obywateli, gdyby tym coś się akurat nie spodobało i wyszli na ulice. No, bo gumowymi kulami, jak to było w 2009 roku pod Sejmem, to jakby niehumanitarnie…
    Tylko dlaczego dopiero teraz specjalnej jednostce policji do portek pełnych szczęścia tych armatek potrzeba?

    I czy już mamy tylu imigrantów (do których policzenia wystarczą palce jednej, góra dwóch rąk), że już musimy obawiać się rozruchów z ich albo naszej strony.
    Przecież kiedy emerytom odebrano (pardon „pożyczono”) część emerytur, to ludzie, z tej beznadziejności życia na Litwie, nawet nie zorganizowali  jednego masowego protestu. A teraz będą?

    Jest inaczej. Służba Bezpieczeństwa Publicznego na ten rok już ma w kieszeni 200 tys. euro na zakup i modernizację środków specjalnych. To dobrze, bo przy okazji i więcej policjantów otrzyma kamizelki kuloodporne wreszcie.
    Byle tylko nauczyli się  z tego wszystkiego korzystać. Żeby nie było tak jak niedawno, kiedy to 3 000 policjantów przez pół dnia uganiało się za przestępcą, który uciekł z radiowozu zabierając przy okazji kałasznikowa.
    Żeby w końcu najlepszym przeznaczeniem armatek wodnych nie była pomoc rolnikom w upalne lato…