Więcej

    Leonarda chwalimy, że nasz on — nie znamy

    Stało się. Leonardo di Caprio otrzymał w końcu Oskara, o którego dla niego upominał się od lat internet. Niektórzy skomentowali słowami, że mógł być genialnym aktorem, pamiętanym za to, że nie dostał Oskara, a stał się pierwszym, który dostał statuetkę z litości. Może to i krzywdzący żart, ale nigdy się chyba nie dowiemy, na ile aktor otrzymał złotą statuetkę za naprawdę genialną grę aktorską, a na ile — właśnie pod wpływem nacisku internautów.
    Ale o czym się dowiedzieć możemy, ale się nie dowiadujemy — to, że w życiu aktora jest też silny wątek polski. Otóż przyjacielem rodziny, a jak sam Leonardo określa, jego „przyszywanym dziadkiem” był wybitny i znany w okresie międzywojennym polski rzeźbiarz i malarz, Stanisław Szukalski.
    Znany z pionierskich projektów i bardzo charakterystycznej wizji artystycznej, Szukalski nie dorobił się wielkiego bogactwa i splendoru, a chociaż był autorem zwycięskiego projektu w konkursie na pomnik Adama Mickiewicza dla Wilna w 1925 roku, w naszym grodzie nad Wilią nie jest znany.
    Może to więc jest znak, że genialny, acz tak długo niedoceniany Oskarem aktor zetknął się z genialnym, a również niedocenianym polskim artystą, zostając jego największym współczesnym fanem?