Primaaprilisowe bezgrzeszne kłamanie już mamy za sobą, więc będzie o sprawie poważnej, ale śmiesznej. Świat rozjeżdżają czołgi, terroryści szaleją, a fala migrantów nie opada. Ale jest w Europie miejsce, gdzie myślą aż tak serio o dobrobycie obywateli, że tylko boki zrywać.
W środę pojawiła się informacja, że Białoruś wprowadza… ciszę nocną dla zwierząt. Koty nie będą mogły miauczeć, a psy szczekać.
Dokument przygotowany przez władze narzuca na właścicieli czworonogów obowiązek zadbania o to, aby ich zwierzęta domowe zachowywały ciszę w godzinach 23.00 – 7.00 rano. Obostrzenia dotyczą nie tylko mieszkańców w bloków, ale też prywatnych domów.
Za naruszenie ciszy nocnej właścicielom będą grozić wysokie grzywny.
Wyjątek zrobiono jedynie dla psów i innych zwierząt wykorzystywanych do celów służbowych.
Nowa ustawa — której projekt opublikowano (sprawdziłem!) na państwowym portalu prawnym (pravo.by) w celu przeprowadzenia dyskusji społecznej — ma całościowo uregulować postępowanie ze zwierzętami.
I jak tu nie wspomnieć o przygodach dobrego wojaka Szwejka, który musiał wykonać rozkaz swego „nerwowego dziadygi” i pójść na patrol „psiej komendy”.
Żołnierze poszli powiadomić mieszkańców wsi, żeby nie pozwalali psom szczekać w nocy, bo każdy pies, który zaszczeka, zostanie zastrzelony. A Szwejkowi pomieszało się wszystko w głowie i zawiadomił, że każdy właściciel psa, który zaszczeka w nocy, zostanie „ze względów strategicznych” stracony. Wystraszeni ludziska w try miga obwiązali swoim kundlom pyski gałganami. Była więc cisza, ale trzy psy dostały wścieklizny…