Więcej

    W oczekiwaniu na zbawienny Lidl

    Jeszcze kilka lat wstecz wejście na litewski rynek kolejnej sieci handlowej nie wywołałoby większej reakcji. „Wszystkie one jednakowe” — podobna opinia panowała wśród większości konsumentów. I prawda. Wśród podstawowych graczy na naszym rynku handlu detalicznego trudno jest dostrzec pryncypialnych różnic. Wygórowane, w porównaniu choćby z sąsiednią Polską, ceny i drakońskie warunki dla producentów, których towar sprzedają. Te cechy łączą większość sieci handlowych na Litwie. I wreszcie wprowadzenie w ubiegłym roku euro jeszcze bardziej pogrążyło reputację naszych handlarzy — „oni wyciskają z ludzi ostatnie pieniądze”.

    I stał się prawie cud. Na Litwę idzie niemiecka sieć handlowa Lidl. Ten temat w ostatnich dniach przebija chyba nawet skandal wokół liberałów i łapówek. Wydaje się, że nawet małe dzieci już wiedzą, że słowo Lidl jest synonimem słowa tanio. Albo nawet bardzo tanio, jak w Polsce.

    Trudno powiedzieć, ile potrwa euforia, a raczej ile czasu niemiecki koncern będzie chciał walczyć na ceny z litewskimi handlarzami. Jedno jest jednak wiadome, że dopóki litewski rząd nie zechce obniżyć podatków na artykuły spożywcze, w litewskich sklepach, niezależnie do kogo należą, nigdy nie będzie jak w Polsce.