Więcej

    Piłsudski, hitlerowcy i sowieci, czyli „Gąsienice i podkowy”

    Czytaj również...

    „Marszałek Piłsudski” mimo wymuszonego towarzystwa sowieckich generałów i komandosów, niemieckich esesmanów, czuł się bezpiecznie, bo za plecami miał polskich żołnierzy i kawalerzystów Fot. Krzysztof Subocz
    „Marszałek Piłsudski” mimo wymuszonego towarzystwa sowieckich generałów i komandosów, niemieckich esesmanów, czuł się bezpiecznie, bo za plecami miał polskich żołnierzy i kawalerzystów Fot. Krzysztof Subocz

    „Tak nie bywa nawet w snach!” — mówi Jacek Klonowicki z Poznania, który na XIII Międzynarodowy Zlot Pojazdów Militarnych „Gąsienice i podkowy” przyjechał sowieckim motocyklem „emka”.

    Jego wypowiedź dotyczy towarzystwa, w jakim znalazł się marszałek Piłsudski podczas jednego z dni tego znanego już na całym świecie zlotu – sowieckich generałów i komandosów, niemieckich esesmanów, polskich żołnierzy i kawalerzystów.

    Faktycznie, w tym roku do Bornego Sulinowa (Pomorze Środkowe) zjechało ponad 4 000 kolekcjonerów militariów. Byli zbieracze odznak wojskowych i plakietek. Były ciężkie czołgi z okresu II wojny światowej, ale nie zabrakło i współczesnego uzbrojenia pancernego.

    Jeżeli dodam, że przez kilka dni przez tankodrom, miasteczko i uliczki zlotowe przewinęło się grubo ponad 150 tysięcy widzów, to dopełni zainteresowanie imprezą organizowaną w dawnym sowieckim, tajnym garnizonie.

    Ale „krasawica”! Fot. Krzysztof Subocz
    Ale „krasawica”! Fot. Krzysztof Subocz

    Borne Sulinowo bardzo stawia na tak zwaną turystykę militarną. Miasteczko do dziś wzbudza wyobraźnię. Mówi się o podziemnych tunelach, tajnych bunkrach z bronią atomową.
    Jest w tym wiele prawdy. Sam realizowałem dla TVP film pt. „Atomowa osada”. Jej lokalizacja to kilkanaście hektarów śródleśnych dobrze zamaskowanych przez naturę i człowieka — Brzeźnica. Do dziś zachowały się podziemne ogromne garaże dla specjalnych ciągników, na których przewożono potężne rakiety wyposażone w głowice jądrowe.

    Dzięki współpracy z Pomorskim Okręgiem Wojskowym udało się mnie przeprowadzić na potrzeby filmu wizualizację tych terenów pod względem skażenia jądrowego. Wojskowi chemicy nie stwierdzili skażenia, a promieniowanie, jakie tam występuje, od momentu opuszczenia przez żołnierzy Federacji Rosyjskiej po dziś dzień, jest takie samo jak w Moskwie, Nowym Jorku czy Paryżu.

    W tej okolicy występuje promieniowanie kosmiczne. O czym to świadczy? Kolejna bajka o skażeniach, zatrutych grzybach w lesie poszła na półkę z napisem… „bzdury”. Prawdą natomiast jest to, że prezydenci Polski Lech Wałęsa i Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn podpisali wspólny dokument o tak zwanej opcji zerowej, czyli niewnoszenia wzajemnych roszczeń z tytułu „pilnowania” Polski przez sowietów i odszkodowań za skażenia chemiczne, pozostawione dziesiątki tysięcy różnego rodzaju niewybuchów i niewypałów na poradzieckich poligonach.

    Dziś miasteczko Borne Sulinowo jest już ucywilizowane, całkowicie cywilne. Jako pierwsze instytucje powstały tu parafia rzymsko-katolicka, poczta polska, nadleśnictwo, firma Matex S.A. Tu powstał tez klauzurowy zakon sióstr karmelitanek bosych, tak bardzo umiłowany przez kardynała elekta śp. Ignacego Jeża i ks. prałata Zbigniewa Reglińskiego.
    Dzisiejsze Borne Sulinowo to dziesiątki kilometrów tras rowerowych, szlaków wodnych, samochodowych i pieszych. Atrakcje przyrodnicze, jak np. największe w Europie wrzosowiska, przyciągają rokrocznie rzesze mieszkańców wielkich aglomera, z Wrocławia, Warszawy, Poznania czy Łodzi.

    Ale „wyborowe” towarzystwo... Fot. Krzysztof Subocz
    Ale „wyborowe” towarzystwo… Fot. Krzysztof Subocz

    To właśnie w tym leśnym miasteczku za rok powstanie największy w Europie skansen pomników posowieckich, tablic „pamiątkowych”. W pierwszym etapie Instytut Pamięci Narodowej (IPN) zapowiada ponad 200 sztuk.
    W kolejnym roku drugie tyle zostanie zwiezione do Bornego. To dodatkowa atrakcja historyczna, bo jaka by ta historia nie była, to jednak mocno wryła się polską, a szczególnie peerelowską rzeczywistość.

    Wracając jednak do zlotu, to warto podkreślić szczególne zainteresowanie statycznymi ekspozycjami artylerii, wojsk pancernych, praktycznie wszystkich liczących się obecnie armii świata. Na straganach z umundurowaniem można by ubrać też niejedną armię, no, może dywizję, aczkolwiek w różnych barwach kamuflażu.

    Każdego wieczora przed sceną główną, prawie jak na Owsiakowym Festiwalu „Woodstock”, gromadziła się publiczność, by posłuchać znanych zespołów muzycznych, a wszystkie koncerty utrzymane raczej w tonie żołnierskich tekstów i rytmów.

    Przez tankodrom, miasteczko i uliczki zlotowe przewinęło się grubo ponad 150 tysięcy widzów Fot. Krzysztof Subocz
    Przez tankodrom, miasteczko i uliczki zlotowe przewinęło się grubo ponad 150 tysięcy widzów Fot. Krzysztof Subocz

    Ogromny aplauz zebrały pokazy szarż husarii polskiej i polskiej kawalerii. Czułem klimat (z opowiadań mego ojca) poligonu kawalerii pod Podbrodziem na Wileńszczyźnie. Ten sam tętent koni, te same ich rżenie i brawurowe ewolucje kawalerzystów, którzy bardzo pieszczotliwie hołubią pamięć prawdziwych ułanów! Oj, niejednemu staremu wiarusowi łezka zakręciła się w oku…

    — Marzymy, by w marcu przyszłego roku pojechać z całym zarządem naszego stowarzyszenia na wileńskie Kaziuki. Chcemy podpatrzeć tamten, słynny w całym świecie, klimat. Może coś przeniesiemy do Bornego Sulinowa — rozmarzył się komandor zlotu Wiesław Bartoszek.

    Od siebie dodam, że na Kaziukach swego czasu widziałem „militarne akcesoria”. Np. ragatki, w Polsce nazywane procami. Ale czy taką bronią można kogoś postraszyć?
    Gdyby do pokazów militariów, uzbrojenia i całej tej oprawy dodać wileńskie kołduny, bliny, markowe piwa, chleb wileński, a nawet piosenki wileńskie, to impreza z pewnością by się jeszcze bardziej rozrosła. Trzeba bowiem pamiętać, że w okolicznych miastach mieszkają Polacy, potomkowie kresowiaków. Ci, którym zabrano ojcowiznę, gdzieś tam w Wilnie, Grodnie, Oszmianie, Lidzie. Gdzieś pod ich sercami bije melodia o chłopcach malowanych, o rozmarynie, co to ma się rozwijać, a także słynne ułańskie „żórawiejki”.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Ogromny aplauz zebrał pokaz szarż polskiej kawalerii Fot. Krzysztof Subocz
    Ogromny aplauz zebrał pokaz szarż polskiej kawalerii Fot. Krzysztof Subocz

    Uczestnicy zlotu już rozjechali się do swoich domów, do swoich małych i większych ojczyzn. Niektórzy z nich nie będą czekać do lata przyszłego roku. To hobby militarnych atrybutów jest tak silne, że od paru lat odbywa się także zimowy zlot. Jak to dobrze, że zimy w tym regionie, ostatnimi laty, bywają raczej łagodne.

    — Proszę pana, do Bornego Sulinowa wrócił Bóg i wróciło tu życie. Normalne życie. Ja mieszkam w Liszkowie, o tu, kilka kilometrów stąd. Pamiętam, co się tu robiło! Boga nie ma, mówiono rosyjskim sołdatom, a oni jednak przychodzili do polskich rodzin, pytali, jak jest naprawdę. Znałam osobiście kilku księży z Łubowa, którzy potajemnie chrzcili rosyjskie dzieci — opowiada starsza kobieta, która na zlocie jest już trzynasty raz. Do tej imprezy tak się przyzwyczaiła i się przywiązała, jak bardzo wielu ludzi przywiązało się do dawnego garnizonu sowieckiego, a raczej do wzajemnej wymiany towarów. Trzeba pamiętać, że okoliczne osady, wspólnie z garnizonem, nazywano małe RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej).

    Na zlocie nie zabrakło i współczesnego uzbrojenia pancernego Fot. Krzysztof Subocz
    Na zlocie nie zabrakło i współczesnego uzbrojenia pancernego Fot. Krzysztof Subocz

    Dziś już raczej sentymentów, tych wzajemnych, nie ma. No, może po stronie niektórych ludzi z obwodu kaliningradzkiego coś tam jeszcze w „duszy gra”. Próbowano tuż przed zlotem zorganizować manifestację przeciwko NATO, ale jak wieść gminna niesie, kilkadziesiąt osób, prawdopodobnie z tego właśnie obwodu, nie wpuszczono do Polski. Ile w tym jest prawdy?
    Prawdą natomiast jest to, że każdy zdrowo myślący człowiek potrzebuje pokoju i spokoju dla swoich, nawet militarnych zainteresowań.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Litewska bandera w Szczecinie

    Portowy Szczecin przyzwyczajony jest do wizyt pięknych, dużych jednostek żaglowych. Kilkukrotnie przyjmował uczestników wielkich regat w ramach światowej imprezy żeglarskiej Tall Ships Races. Niestety w tym roku pandemia koronawirusa zmusiła organizatorów do zmian w żeglarskim kalendarzu. Tegoroczne regaty największych...

    Gdańskie święto ulicy Litewskiej

    W sobotę 24 lipca Gdańsk zamienił się w jeden ogromny europejski jarmark. To tu rozpoczęła się 761. edycja słynnego w całym świecie Jarmarku Świętego Dominika. – Zakładamy, że przez trzy tygodnie trwania tego wydarzenia handlowo-kulturalno-sportowego odwiedzą nasz jarmark dwa miliony...

    Tallin – Kłajpeda – Szczecin pod pełnymi żaglami Święto Bałtyku

    Pandemia koronawirusa dopadła także najtwardszych ludzi na świecie, marynarzy i żeglarzy. Planowane na ten rok wielkie regaty wielkich żaglowców zostały przesunięte aż o trzy lata. Morskie miasta Litwy, Estonii i Polski nie poddają się i zamiast tej prestiżowej imprezy żeglarskiej...

    88. rocznica lotu przez Atlantyk Steponasa Dariusa i Stasysa Girėnasa

    Piętnastego lipca minęło 88 lat od bardzo ważnego wydarzenia dla przedwojennej, jak i współczesnej Litwy. Lotu przez Atlantyk Steponasa Dariusa i Stasysa Girėnasa. Tamtego dnia 1933 r. nad Nowym Jorkiem świeciło słońce. Piękna pogoda dwóm emigrantom litewskim, z zawodu pilotom...