Więcej

    Demonstracja po litewsku — cicho, ale skutecznie

    Mieszkańców Litwy nie tak łatwo zachęcić do wyjścia na ulicę w obronie swoich praw. Demonstracje (no może poza tymi, które organizują mniejszości narodowe) rzadko bywają liczne. Determinacja w walce, nawet o najbardziej uzasadnione żądania, nie przypomina protestów Włochów, Francuzów czy najbliższych sąsiadów — Polaków.

    Wystarczy przypomnieć choćby, że w czerwcu przeciwko zmianom w Kodeksie Pracy protestowało zaledwie kilkaset osób. Trzeba przyznać, że nie były to tłumy, których rząd mógłby się przestraszyć.

    Wydaje się jednak, że masowy litewski protest wobec decyzji rządzących miał jednak miejsce.
    W czasie ostatnich wyborów obywatele Litwy poparli partię, która ma niezupełnie jasny program i nie do końca wiadomo, z jakim systemem wartości się utożsamia i tak naprawdę niewiele można powiedzieć o jej członkach. „Zieloni” mają natomiast jedną, niepodważalną zaletę. Są prawie nowi. Są jedną z niewielu partii, które nie oszukały nigdy swoich wyborców. Co prawda, nie mieli okazji być siłą, która kreuje politykę państwa, ale obecnie na Litwie czyste konto, to nie „0”, ale duży plus.

    Wyniki wyborów parlamentarnych wiele dały do myślenia nie tylko socjaldemokratom, których przegrana jest chyba najbardziej widoczna, ale też konserwatystom, którzy nie uzyskali poparcia w okręgach, dotąd będących ich bastionem. Są też jasnym komunikatem dla tegorocznych zwycięzców.
    „Zieloni”, którzy przystępują powoli do przejmowania władzy, przekonali się, że mieszkańcy Litwy nie mają więcej cierpliwości do tych, którzy nie są wierni przedwyborczym obietnicom. Okazuje się, że nasz wyborca nie jest co prawda skłonny do protestów i nie lubi nawet wyrażać swojego zdania w sondażach, ale jest bardzo pamiętliwy i potrafi rozliczyć władzę. I to w sposób jak najbardziej demokratyczny.