Więcej

    Zwrócić ziemię… choćby tuż przy masowym grobie

    Czytaj również...

    W tym miejscu we wrześniu 1941 r. zostało zamordowanych 1 159 osób. Byli to Żydzi z Turgiel i Nowej Wilejki. Ponad połowa z nich to kobiety i dzieci Fot. Marian Paluszkiewicz
    W tym miejscu we wrześniu 1941 r. zostało zamordowanych 1 159 osób. Byli to Żydzi z Turgiel i Nowej Wilejki. Ponad połowa z nich to kobiety i dzieci Fot. Marian Paluszkiewicz

    Rūta Vanagaitė, autorka głośnej książki „Mūsiškiai”, zwróciła uwagę na niezwykłe ogłoszenie dotyczące sprzedaży ziemi w rejonie wileńskim.

    Niezwykłe, bo dotyczy działki, której część obejmuje obszar znajdujący się pod ochroną Departamentu Ochrony Zabytków, gdyż graniczy z miejscem masowych mordów.
    – To tuż obok miejsca, gdzie zamordowano ponad 1 000 ludzi. Kto wie, co kryje ta ziemia? – mówi „Kurierowi” Ludmiła Jusewicz, pracownica starostwa w Szaternikach.

    Rūta Vanagaitė odwiedzając miejsce masowego mordu na Żydach, jakiego w 1944 r. dokonali kolaboranci z litewskiej formacji wojskowej „Ypatingasis būrys” (Oddział Specjalny) przeżyła ogromne zdziwienie, gdy zobaczyła, że działka położona tuż obok pomnika jest na sprzedaż. Próbując wyjaśnić sprawę, udało jej się ustalić faktyczny obszar sprzedawanej ziemi oraz cenę. Za 6,5 ha wynosiła ona 35 tys. euro. Okazało się, że działkę sprzedaje właściciel, któremu rok temu przekazała ją Narodowa Służba Ziemi. „Czy naprawdę na Litwie nie ma już państwowej ziemi, że ludziom proponuje się tereny masowych mordów?” – mówiła portalowi delfi.lt.

    „To tuż obok miejsca, gdzie zamordowano ponad 1 000 ludzi. Kto wie, co kryje ta ziemia?” – mówi Ludmiła Jusewicz  Fot. Marian Paluszkiewicz
    „To tuż obok miejsca, gdzie zamordowano ponad 1 000 ludzi. Kto wie, co kryje ta ziemia?” – mówi Ludmiła Jusewicz Fot. Marian Paluszkiewicz

    Okazuje się jednak, że sprawa nie jest pomyłką. Nie złamano też prawa. Taka jest po prostu litewska rzeczywistość. Według danych Departamentu Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury Litwy, projekt przygotowany przez Narodową Służbę Ziemi nie wzbudza zastrzeżeń. Działka została uformowana w zeszłym roku. Jej niewielka część, jako obszar przyległy do miejsca pamięci, objęta jest ochroną, co oznacza, że nie można na niej podejmować działań fizycznych. Według rejestru, teren miejsca pochówku obejmuje 1 382 metry kwadratowe. Tak więc według prawa masowych grobów tam nie ma.

    Departament Ochrony Zabytków nie ma wątpliwości, mieszkańcy Wielucian nie są już jednak tacy pewni.
    — Na pewno nie chciałabym dostać takiej ziemi. Jestem z Wielucian, dobrze znam historię z czasów wojny. Chodziłam na to miejsce ze swoimi dziećmi. Działka jest tuż obok. Kto wie, co kryje ta ziemia? – mówi Ludmiła Jusewicz, pracownica starostwa w Szaternikach.

    Rozmówczyni jest przekonana, że strefa objęta ochroną przez Departament Ochrony Zabytków jest zbyt mała.
    — W tym miejscu zamordowano i pogrzebano ponad 1 000 ludzi. Przecież dokładnie nikt nie wie, gdzie byli pochowani – zauważa.

    Działka obejmuje obszar o wielkości 6,5 ha. Tuż przy granicy miejsca objętego ochroną Departamentu Ochrony Zabytków, jest kawałek lasu, a reszta to ziemia rolna.
    – Ochroną objęty jest tylko niewielki pas ziemi. Tuż obok zgodnie z prawem można postawić jakieś zabudowania, a jeśli zmieni się status ziemi, nawet zamieszkać — – dodaje Jusewicz.

    Działka obejmuje obszar o wielkości 6,5 ha. Tuż przy granicy miejsca objętego ochroną Departamentu Ochrony Zabytków, jest kawałek lasu, a reszta to ziemia rolna Fot. Marian Paluszkiewicz
    Działka obejmuje obszar o wielkości 6,5 ha. Tuż przy granicy miejsca objętego ochroną Departamentu Ochrony Zabytków, jest kawałek lasu, a reszta to ziemia rolna Fot. Marian Paluszkiewicz

    Trudno sobie wyobrazić, że ktoś może być zadowolony z przyznania takiej działki. A jednak – aktualny właściciel przyjął proponowaną ziemię.
    — Ludzie nie mają wyboru. Sama to przeżyłam — mówi „Kurierowi” zastępca starosty Danuta Dakszewicz. — Moja mama zmarła 17 lat temu. Dopiero niedawno udało nam się odzyskać ziemię, która należała się naszej rodzinie. Oczywiście, nie naszą ziemię, bo ta została oddana już komu innemu. Nie jestem do końca zadowolona z tego, co nam zaproponowano, ale nie było innego wyjścia. „Bierzecie to, co jest albo dostaniecie 200 euro rekompensaty” — usłyszałam. Mówią, że to już ostateczny etap i nie ma wyboru. Kiedyś proponowano czasem inną ziemię – jakieś błota czy krzaki. Teraz nawet krzaki się skończyły. Ludzie muszą brać, co jest.

    Wiadomo, że w miejscu, o którym mowa, we wrześniu 1941 r. zostało zamordowanych 1 159 osób. Byli to Żydzi z Turgiel i Nowej Wilejki. Ponad połowa z nich to kobiety i dzieci. Niewielki pomnik znajdujący się w lesie ma znaczenie symboliczne. Gdzie dokładnie pochowano ofiary? Gdzieś nieopodal, ale dokładnego miejsca pochówku nie ustalono. A chodzi przecież o ponad 1 000 osób.

    Dr Arūnas Bubnys, historyk i badacz Holokaustu na Litwie uważa, że w przypadku ustalania faktycznych miejsc pochówku ofiar najbardziej można ufać badaniom archeologicznym i ekshumacjom.
    – Jeśli mówimy o źródłach dotyczących mordów z czasów wojny, to wiele z nich pochodzi z czasów sowieckich. Powojenne komisje zajmujące się zbrodniami z czasów okupacji nie zawsze pracowały bez zarzutu. Często ich ustalenia zawierają wiele nieścisłości. O dokładnych ustaleniach można mówić tylko wówczas, jeśli przeprowadzana była ekshumacja zwłok ofiar mordów — zauważa w rozmowie z „Kurierem”.

    Według historyka, obecnie na Litwie zainteresowanie tematem Holokaustu wzrasta. Niestety, nie przekłada się to na konkretne fundusze przekazywane na badania.

    — Teraz coraz więcej uwagi poświęca się Ponarom. Nadal jednak brakuje środków na przeprowadzenie badań na innych obiektach. Poważne badania archeologiczne są bardzo kosztowne – dodaje.

    — Teraz bardzo mało mówi się o takich wydarzeniach. W czasie Związku Sowieckiego więcej było poświęcone temu uwagi. Zresztą wtedy postawiono pomnik. Coś zmieniło się dopiero niedawno, w tym roku. Widać, że trochę więcej ludzi odwiedza to miejsce. Wydaje mi się, że mogła mieć na to wpływ książka Rūty Vanagaitė. To bardzo nagłośniło sprawę – zauważa Danuta Dakszewicz.

    — Oczywiście cała ta sytuacja z działką jest nieprzyjemna. Z drugiej strony – może jest potrzebna, żeby przypominać, jakie tragedie kryje nasza ziemia. Może teraz więcej osób się o tym dowie — dodaje Ludmiła Jusewicz.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

     

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...