Więcej

    Jan Żaryn: Armia Krajowa była częścią fenomenu Polskiego Państwa Podziemnego

    Czytaj również...

    Jan Żaryn

    Rozmowa z prof. Janem Żarynem, historykiem i senatorem RP

    Obchodziliśmy niedawno 75. rocznicę powstania Armii Krajowej. Jakie znaczenie miał rozkaz wydany przez Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, gen. Władysława Sikorskiego, 14 lutego 1942 roku? Czy była to tylko zmiana nazwy?

    W dziejach Polskiego Państwa Podziemnego ta data jest bardzo ważna,  ponieważ kończyła pewien etap prowadzonej od przełomu lat 1939/1940 akcji scaleniowej, mającej na celu zjednoczenie podziemnych sił zbrojnych i włączenie ich pod jedno dowództwo. Działo się to z uwzględnieniem dotychczasowego dorobku i wielkim szacunkiem dla kwestii struktur, które powstawały spontanicznie na ziemiach polskich już od jesieni 1939 r.
    Fenomen Polskiego Państwa Podziemnego polegał na tym, że zarówno jego struktury wojskowe, jak  i cywilne, powstawały dwutorowo. Oddolnie ─ z inicjatywy ludzi o predyspozycjach obywatelskich, czujących odpowiedzialność za konkretny wycinek życia społecznego, na którym działali przed 1 września 1939 roku, a także odgórnie ─ z inicjatywy powstającego we Francji Rządu Rzeczpospolitej na Uchodźstwie.

    W czym praktycznie wyrażała się ta działalność?

    Najlepszym chyba przewodnikiem po tym temacie jest książka Tomasza Strzembosza „Rzeczpospolita podziemna”, w której autor opisuje tę niezwykłość Polskiego Państwa Podziemnego. Przykładowo, struktura cywilna jako Departament Oświaty i Kultury Delegatury Rządu na Kraj od 1941 r., zalegalizowała sprawdzoną już w podziemiu metodę funkcjonowania szkół, zarówno na poziomie uniwersyteckim, jak też gimnazjalnym i licealnym. W Generalnym Gubernatorstwie od początku okupacji utworzono siatkę szkół w oparciu o nauczycieli skupiających się przed wojną w dwóch największych organizacjach: Związku Nauczycielstwa Polskiego i Stowarzyszeniu Chrześcijańsko-Narodowym Nauczycielstwa Szkół Powszechnych. Spontanicznie organizowała się również młodzież. Już we od września 1939 r. rozpoczyna się działalność konspiracyjna, przede wszystkim Szarych Szeregów.
    Można powiedzieć, że powstała struktura państwowa była zwieńczeniem tej oddolnie prowadzonej akcji oświatowej, która miała za zadanie budowanie w konspiracji całego systemu szkolnictwa, kontynuującego dorobek II RP. O zasięgu i organizacji tego szkolnictwa najlepiej może świadczyć fakt, że, jak obliczają historycy, liczba zdanych matur w warunkach konspiracyjnych była porównywalna z liczbą matur z okresu II PR na tym samym terenie.

    Czy konspiracja zbrojna rozwijała się także z oddolnych inicjatyw?

    Lokalnych struktur organizacyjnych, a także tych mających aspiracje do bycia ogólnopolskimi, było bardzo wiele. Od początku byli w nich obecni polscy oficerowie, którzy uniknęli niewoli. Dzięki temu, że pełnili oni role dowódcze, te struktury mogły mieć zapewnioną dyscyplinę wojskową.
    Pierwsza z organizacji ─ Służba Zwycięstwu Polski, powstała we wrześniu 1939 r., jeszcze podczas oblężenia Warszawy, na rozkaz dowódcy obrony, generała Juliusza Rómmla. Różnorodne organizacje zaczęły powstawać także z inicjatywy przedwojennych partii politycznych. Stronnictwo Narodowe powołało dwie organizacje zbrojne: Narodową Organizację Wojskową i Narodową-Ludową Organizację Wojskową. Stronnictwo Ludowe powołało Bataliony Chłopskie. Bardziej skrajna prawica, czyli Obóz Narodowo-Radykalny, już w październiku 1939 r. powołał Związek Jaszczurczy. Bolesław Piasecki stworzył Uderzeniowe Bataliony Kadrowe. Powstały takie organizacje, jak: „Racławice” czy „Muszkieterowie” i wiele innych.
    Stefan Grot-Rowecki, dowódca Związku Walki Zbrojnej od 1940 r., dążył konsekwentnie do scalenia tej całej mozaiki różnych organizacji tak, by powstała jedna armia podziemna, mająca swoje umocowanie w strukturze emigracyjnej. Na jej czele stał Naczelny Wódz, mający do swojej dyspozycji zarówno siły zbrojne walczące poza krajem, na Zachodzie i Wschodzie, a także armię działającą w podziemiu, w warunkach okupacji. Ta akcja scaleniowa zakończyła się sukcesem w lutym 1942 r. Trzeba jednak uznać, że znaczne siły niepodległościowe, w tym liczące około 90 do 100 tys. żołnierzy i oficerów Narodowe Siły Zbrojne, pozostały nadal poza AK.
    Armia Krajowa w szczytowym okresie swojej działalności, czyli w styczniu 1944 r., liczyła około 380 do 400 tys. żołnierzy i oficerów. Była strukturą podzieloną na okręgi ─ odpowiadające przedwojennym województwom, obwody ─ odpowiadające powiatom i placówki ─ dawne gminy. Ta struktura uwzględniała wcześniejszą różnorodność, natomiast wspólne było dowództwo na poziomie okręgów.

    Armia Krajowa w szczytowym okresie swojej działalności, czyli w styczniu 1944 r., liczyła około 380 do 400 tys. żołnierzy i oficerów Fot. Marian Paluszkiewicz

    Czy można mówić o jakiejś specyfice AK na terenie Wileńszczyzny?  

    Okręg Nowogródzki i Wileński do momentu akcji „Burza” miał kilka węzłowych problemów. Zacznijmy może od detali, które jednak są bardzo istotne. W każdym okręgu istniała komórka wywiadu. W przypadku tych terenów pojawiły się bardzo trudne tematy w związku z kolaboracją z władzami okupacyjnymi części struktur litewskich, jak na przykład w sprawie Ponar.
    Te bardzo trudne relacje z siłami litewskimi do dziś mają swoje konsekwencje po obu stronach. Przykładowo postać majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” jest uważana w środowisku litewskim za kontrowersyjną ze względu na bardzo brutalną akcję odwetową we wsi Dubinki. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że jednym z głównych problemów Armii Krajowej była ochrona polskiej ludności cywilnej. Było to najważniejsze zadanie, obok akcji dywersyjnych wymierzonych przeciwko okupantom. Właśnie w tym kontekście można również mówić o akcji odwetowej prowadzonej przez „Łupaszkę”. Nie wynikała ona z indywidualnych cech dowódcy, ale z konieczności obrony polskich cywilów.
    Inną kwestią jest niechciany kontakt z partyzantką sowiecką, która z punktu widzenia Sowietów działała na terenach aż do linii Curzona jako terytorium sowieckie okupowane przez III Rzeszę. Nieuchronny był więc konflikt interesów zarówno z AK, jak i oddziałami litewskimi. Ta rywalizacja o ziemię stanowiła tutaj ważny element między strukturami uzależnionymi od trzech różnych państw. Paradoks polegał na tym, że dla AK na tych terenach ważną strukturą był „Wachlarz”, a więc organizacja odpowiadająca za wspieranie wojsk sowieckich w walce z Niemcami.
    Z sowiecką partyzantką wiązała się również działalność ukrywającej się w leśnych obozowiskach ludności żydowskiej. Niestety, grupy te również stwarzały zagrożenie dla ludności cywilnej, czego przykładem mogą być wydarzenia w Koniuchach. Konflikty interesów, napięcia na tle narodowościowym i wielość zagrożeń sprawiały, że zapewnienie bezpieczeństwa ludności przez AK było o wiele trudniejsze.

    Jaki los spotkał żołnierzy AK z dawnych północno-wschodnich Kresów, którzy zdecydowali się na wyjazd na tereny Polski Ludowej?

    Po akcji „Burza” znaczna część żołnierzy i oficerów została rozbrojona, aresztowana i wywieziona na Wschód. Część z nich, jak komendant Okręgu Wileńskiego, Aleksander Krzyżanowski „Wilk”, zaczęła wracać. Jego los jest przykładem pewnej reguły postępowania władz z członkami podziemia. W niecały rok po przyjeździe do Warszawy został ponownie aresztowany za sam fakt bycia niegdyś dowódcą AK, mimo że wówczas nie był w konspiracji. Nigdy nie wyszedł już na wolność. Takie wydarzenia sprawiały, że żołnierze AK pochodzący z Wileńszczyzny nie mieli wyboru poza kontynuowaniem walki w nadziei na wybuch konfliktu amerykańsko-sowieckiego lub też mogli ratować się ucieczką na Zachód.
    Potwierdzają to również losy Zygmunta Szędzielarza „Łupaszki”, który został aresztowany, skazany na karę śmierci i zamordowany w więzieniu mokotowskim, podobnie jak jego najbliżsi współpracownicy. Taki los czekał żołnierzy Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego, którzy ukrywali się na Pomorzu, gdzie aresztowana została m. in. Danuta Siedzikówna „Inka”, jak też tych ukrywających się po 1948 r. na Dolnym Śląsku. Urząd Bezpieczeństwa powołał tam specjalną grupę operacyjną, której celem było wyszukiwanie szczątków struktur AK stworzonych przez żołnierzy z Wileńszczyzny.

    Na Wileńszczyźnie o historii Armii Krajowej można było zacząć mówić dopiero po 1989 r. Kiedy prawo do opowiadania o swojej przeszłości zyskali żołnierze AK w Polsce?

    To bardzo złożony temat. Bez wątpienia przełomem był rok 1956 i powrót z niewoli wielu żołnierzy AK, z łagrów czy też więzień, choć w warunkach PRL-u życie było oczywiście względnie wolne. Dla nich jednak, po kilkunastu latach rozłąki, była to niewątpliwie wielka zmiana. Sytuacja w kraju wiązała się również z przełomami w PZPR. Ekipa Gomułki, budując wizerunek partii narodowej, zabiegała o to, by ukazywać Armię Krajową i Armię Ludową jako dwie struktury składające się z żołnierzy walczących de facto o to samo ─ wolną i sprawiedliwą Polskę Ludową. W tej narracji, jako złe i nierozumiejące sytuacji, ukazywano natomiast dowództwo AK. Oczywiście była to narracja zniekształcona, ale dawała prawo byłym żołnierzom AK do korzystania z praw kombatanckich.
    Zaczęły się również ukazywać publikacje na ten temat. Musiały one jednak podlegać zastrzeżeniom cenzorskim, a więc nie mogło być w nich informacji o jakichkolwiek konfliktach interesów ze stroną sowiecką. Pełna prawda, uwzględniająca historię Kresów, z opowieścią o akcji „Burza” i prawie do występowania AK jako gospodarza tych ziem, była możliwa dopiero na początku lat 90.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...