Więcej

    Rząd pozoruje walkę z alkoholizmem

    Niemal codziennie pojawiają się coraz to nowe doniesienia o coraz to głupszych pomysłach rządzących walki z pijaństwem. Szkopuł w tym, że walka jest tylko pozorowana, a w dodatku uderzająca przede wszystkim w normalnych ludzi.

    Każdy trzeźwo myślący człowiek rozumie, że jest różnica między wypiciem lampki wina na bankiecie czy kieliszka wódki na weselu, a alkoholizmem „zawodowym”, który jest po prostu chorobą. Że jest różnica między piciem piwa na trzydniowym festiwalu pod namiotem, a piciem dzień w dzień np. przez trzy miesiące. Że, ostatecznie, istnieje dystans między zobaczeniem reklamy koniaku, a niszczeniem życia sobie i najbliższym poprzez oddanie się nałogowi.
    Alkoholik w sytuacji zagrożenia życia jest wieziony do szpitala, tam się go za pieniądze podatników leczy, po czym wraca do picia, bo szpitale nie zajmują się problemami socjalnymi. A kto się zajmuje? Czemu nie ma sensownych programów leczenia alkoholizmu, w tym również przymusowego? Czemu zamiast tego, rząd obraża rozum ludzki i rodziny pijaków kolejnymi bzdurnymi wymysłami na kolejne zakazy, zamiast się zabrać za rozwiązanie podstawowego problemu — wdrożenia systemu leczenia alkoholizmu.