W piątek na ulicach wileńskiej Starówki niemałe zainteresowanie wywołali żołnierze w ułańskich mundurach. Ich obecność związana byłą z powstającym właśnie filmem „Piosnka o Belinie”. Będzie to fabularyzowany dokument poświęcony postaci słynnego kawalerzysty, Władysława Beliny-Prażmowskiego, którego ułani w początkach wojny polsko-bolszewickiej odbili Wilno z rąk bolszewików.
– Przyszło nam się dziś zmierzyć z nie lada wyzwaniem, bo jesteśmy dokładnie w tych miejscach, gdzie rozgrywały się wydarzenia z kwietnia 1919 r. Pod Ostrą Bramą miała miejsce wzruszająca scena opisywana przez Święcickiego, gdy Belina ze swoimi ułanami ze łzami w oczach padli na kolana i modli się do Matki Bożej Miłosierdzia. Oczywiście w naszym filmie tej sceny nie zabraknie. Nakręciliśmy ją tutaj, w Wilnie – wyjaśnia „Kurierowi Wileńskiemu” Przemysław Bednarczyk, reżyser i autor scenariusza.
Żołnierze w kolorowych mundurach, klęczący przed kaplicą Ostrobramską z szablami w ręku, wywołali niemałe poruszenie.
„To polskie mundury historyczne, widać to po biało-czerwonych barwach. Dziś jednak Wilno nie należy do Polski, ale jest stolicą Litwy” – tłumaczyła przewodniczka oprowadzająca po Starówce jedną z zagranicznych grup. Co to za mundury? Z jakiej epoki? Przy okazji obserwowania pracy nad jedną ze scen filmu turyści z Europy Zachodniej mieli okazję usłyszeć, być może po raz pierwszy, o wojnie polsko-bolszewickiej.
„Piosnka o Belinie” będzie pierwszym filmem prezentującym historię słynnej formacji ułanów – „Beliniaków” będących zalążkiem odrodzonej kawalerii polskiej XX wieku. Reżyserem i autorem scenariusza filmu jest Przemysław Bednarczyk, radomski historyk, regionalista i reżyser wielu widowisk historycznych oraz filmów dokumentalnych.
– Historia Beliny to oczywiście także historia legionów i walk o niepodległość okresu I wojny światowej, a później wojny polsko-bolszewickiej. Film ma charakter biograficzny, a więc opowiada o całym życiu Beliny, od urodzin aż do śmierci, aczkolwiek ten najważniejszy fragment jego życia, związany z historią legionów, eksponujemy szczególnie barwnie, z udziałem grup rekonstrukcyjnych z całej Polski, a przede wszystkim ułanów Kieleckiego Ochotniczego Szwadronu Kawalerii im. 13 Pułku Ułanów Wileńskich – wyjaśnia reżyser.
To właśnie ze środowiska kieleckich ułanów wyszła idea realizacji filmu o Władysławie Belinie-Prażmowskim.
– To pierwszy film, jaki realizuje Kielecki Ochotniczy Szwadron Kawalerii im. 13. Pułku Ułanów Wileńskich. Z reżyserem, Przemysławem Bednarczykiem, znamy się od ok. 15 lat. Niemało przez ten czas było wspólnych rekonstrukcji historycznych. Na pomysł, by stworzyć film o ojcu polskiej kawalerii, który nadal pozostaje postacią mało znaną, wpadliśmy wspólnie pod koniec ubiegłego roku. Cieszymy się, że udało nam się na ten cel pozyskać fundusze z Ministerstwa Obrony Narodowej oraz Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Do współpracy zaprosiliśmy także Garnizon Nowa Wilejka, który tu na Wileńszczyźnie kontynuuje tradycje ułańskie – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” Robert Mazur, rotmistrz Kieleckiego Ochotniczego Szwadronu Kawalerii im. 13. Pułku Ułanów Wileńskich, który jest współproducentem filmu.
– Dla nas to wielkie przeżycie. Mamy poczucie, że zaproszono nas do uczestnictwa w historycznym wydarzeniu. Mamy nadzieję, że ten film będzie pokazywany na Wileńszczyźnie, zwłaszcza, że powoli zbliżamy się do setnej rocznicy odbicia Wilna z rąk bolszewików – zauważa Waldemar Szełkowski z Wileńskiego Klubu Rekonstrukcji Historycznej Garnizonu Nowa Wilejka.
– Dla mnie film to przede wszystkim wspaniała promocja polskości w Wilnie. Bardzo wiele osób pytało nas, kim jesteśmy, co robimy, wielu robiło sobie z nami zdjęcia. Jestem pewien, że już teraz film przyczynił się do popularyzowania polskiej historii, a oczywiście dużo więcej da jego projekcja – mówi Tomasz Bożerocki, również członek Garnizonu Nowa Wilejka.
Praca nad filmem nadal trwa, ale kieleccy ułani mają już pomysł na kolejną realizację.
– „Siódemka” Beliny, nazwana po wojnie „Siedmioma wspaniałymi” , jest bardzo ważną częścią naszej tradycji, gdyż aż 4 spośród nich pochodziło z Kielecczyzny. W przyszłym roku, jeśli otrzymamy dofinansowanie, zamierzamy zrobić film o braciach Dąbrowskich, którzy utworzyli 13 Pułk Ułanów Wileńskich. Chcemy szczególnie przypomnieć postać Jerzego Dąbrowskiego, czyli pierwszego „Łupaszki”, który w przeciwieństwie do Zygmunta Szędzielarza pozostaje prawie zupełnie nieznaną postacią – wyjaśnia Robert Mazur.
Zgodnie z planem dokument ma być gotowy pod koniec tego roku.
– Mamy w sumie dwie rocznice, związane „Piosnką o Belinie”. Film realizowany jest oczywiście z myślą o setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Mamy jednak nadzieję, że zostanie ukończony jeszcze w tym roku. Byłoby pięknie, gdybyśmy mogli pokazać go jeszcze w grudniu, na 150-lecie urodzin Marszałka Józefa Piłsudskiego – zauważa Przemysław Bednarczyk.
Reżyser, historyk z wykształcenia, ma już spore doświadczenie w realizacji filmów historycznych.
– Nie ukrywam, że od kilku lat poświęciłem się przede wszystkim realizacjom filmowym. Mnie i moich kolegów bardzo to wciągnęło i nie mam nic przeciwko temu, by ta chwila trwała – wyjaśnia w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”. Ekipa, z którą współpracuje Przemysław Bednarczyk, realizuje razem już szóstą produkcję.
– Zaczęliśmy od „Roku 1863”, który zrealizowaliśmy na 150. rocznicę powstania styczniowego, to już nasza szósta produkcja dotycząca ważnych wydarzeń historycznych. Od trzech lat zajmujemy się historią walk o niepodległość z okresu I wojny światowej. Od momentu, kiedy weszliśmy w obchody setnej rocznicy wybuchu wojny, udało nam się zrealizować kilka dokumentów poświęconych udziałowi w niej Polaków. Wśród tych filmów szczególnie cenimy sobie „Zapomniany legion”, opowiadający o dziejach Legionu Puławskiego, jednostki sformowanej przez działaczy obozu narodowego, która miała walczyć na froncie wschodnim I wojny światowej u boku armii rosyjskiej. Historia tego legionu jest smutna, jego dzieje zakończyły się dramatycznie, nie mniej chcieliśmy przypomnieć o żołnierzach, którzy po innej stronie niż Legiony Piłsudskiego walczyli o niepodległość Polski – wyjaśnia reżyser.
„Zapomniany legion” został bardzo dobrze przyjęty przez widzów, o czym świadczy również nagroda publiczności na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Historycznych i Wojskowych.
– Nie ukrywam, że chcemy pójść za ciosem, licząc, że również „Piosnka o Belinie” spotka się z zainteresowaniem widowni – dodaje twórca filmu.
Mimo że Belina znany jest przede wszystkim ze zdobycia Wilna, większość scen kręcona była w Polsce.
– Jesteśmy już po dużych plenerach pod Komarowem w Zamościu, gdzie rok rocznie, odbywa się święto kawalerii polskiej. Tam dysponowaliśmy ok. 150 końmi, dlatego duże sceny batalistyczne realizowaliśmy pod Zamościem.
Część zdjęć z podejścia pod Wilno zrealizowaliśmy w Kielcach, korzystając ze starych elementów architektury miasta. Oczywiście, scen przy Ostrej Bramie czy wileńskiej katedrze nie mogło zabraknąć, stąd nasza dzisiejsza obecność tutaj – opowiada Przemysław Bednarczyk.
Reżyser zapewnia, że film będzie tak samo ciekawy, jak jego bohaterowie.
– Belina był osobą niezwykle barwną, zresztą jak wszyscy polscy kawalerzyści tego okresu. Taki też jest nasz film – wielobarwny, jak nasza pięknie umundurowana kawaleria. Nie brakuje w nim też humoru, bo ogromne poczucie humoru cechowało jego bohaterów – podkreśla twórca.
***
Premiera filmu „Piosnka o Belinie” planowana jest na 25 listopada w Kielcach. Prawdopodobnie już w grudniu film będzie można obejrzeć także w Wilnie.
OFENSYWA WILEŃSKA
Zajęcie Wilna w kwietniu 1919 było jedną z pierwszych polskich operacji podczas wojny polsko-bolszewickiej.
16 kwietnia 1919 wojska polskie rozpoczęły ofensywę. Główne zadanie, jakim było zajęcie Wilna, które od stycznia było opanowane przez Armię Czerwoną, realizowała grupa jazdy pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego (9 szwadronów kawalerii i pluton artylerii konnej) oraz grupa piechoty generała Rydza-Śmigłego (3 bataliony piechoty).
Wojska polskie dotarły do Wilna 19 kwietnia rankiem i jeszcze tego samego dnia, korzystając z wydatnego wsparcia mieszkańców miasta, zwłaszcza robotników ze Stowarzyszenia św. Kazimierza („kaziuków”), objęły kontrolę nad większością miasta. Jedynie w niektórych miejscach bolszewicy utrzymali się do 21 kwietnia. Wyparcie bolszewików, którzy zwłaszcza w początkowej fazie polskiego ataku mieli przewagę liczebną, było możliwe również dzięki ofiarności kolejarzy węzła wileńskiego, którym pomimo bolszewickiego ostrzału udało się uruchomić pociąg do Lidy, co umożliwiło szybsze wsparcie piechoty.
Fot. Marian Paluszkiewicz