Więcej

    Jacek Świs: Chcemy budować więzi między Polakami po obu stronach granicy

    Czytaj również...

    Jacek Świs podkreśla, że ważne są nie tylko paczki, ale przede wszystkim budowanie więzi między Polakami na Pomorzu i na Wschodzie Fot. Traugutt.org

    Z wykształcenia jest antropologiem kultury. Na co dzień prowadzi własną firmę. Z Wileńszczyzną nie łączą go ani więzy rodzinne, ani zawodowe. Akcja „Nie jest kolorowo”, którą organizuje po raz trzeci w ramach działalności Stowarzyszenia Traugutt.org, jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych form pomocy polskim szkołom na Litwie. Dlaczego to wszystko robi? „Może to brzmi bardzo górnolotnie, ale ja naprawdę uważam, że to mój obowiązek” – mówi Jacek Świs, prezes Zarządu Stowarzyszenia Traugutt.org.

    Jak to się stało, że zaangażował się Pan w pomoc polskim szkołom na Litwie?

    Wszystko zaczęło się 4 lata temu, gdy założyliśmy Stowarzyszenie Traugutt.org właśnie po to, by organizować takie akcje. Zajmujemy się głównie edukacją historyczną, ale szczególnie interesowały nas Kresy, gdyż doceniamy ogromny wkład tych terenów w polską kulturę i historię. Szukaliśmy sposobu na to, by połączyć pomoc Polakom na Litwie z edukacją młodzieży w Polsce, ponieważ wiedza na ten temat jest naprawdę znikoma. Tak pojawił się pomysł, by prowadzić edukację poprzez organizowanie zbiórek materiałów szkolnych w szkołach na Pomorzu.

    Stowarzyszeniu Traugutt.org zależy na spotkaniach z mieszkańcami Wileńszczyzny Fot. Traugutt.org

    Na czym polega ten wymiar edukacyjny akcji?

    Chodziło nam o to, by wymiana odbywała się w dwie strony. Dzieci i młodzież z Pomorza zbierają przybory szkolne, a przy okazji dowiadują się więcej o Polakach mieszkających na Wschodzie. Prowadzimy na ten temat zajęcia, przygotowaliśmy także konspekt przykładowej lekcji, który udostępniamy zainteresowanym nauczycielom.

    A Pana osobiste zainteresowanie Wileńszczyzną? Może, jak wielu Polaków z Pomorza, ma Pan tutaj swoje korzenie?

    Nie, choć muszę przyznać, że takich związków szukałem. Z tego co wiem, ok. 17 proc. mieszkańców naszego województwa ma korzenie na Wschodzie, a więc statystycznie co piąta osoba. Z tych terenów pochodzą natomiast rodziny moich znajomych i niektórych członków stowarzyszenia. W moim przypadku zaangażowanie się w tego rodzaju działalność wynikało przede wszystkim z dostrzeżenia potrzeby edukacji w tym kierunku w Polsce i pewnego rodzaju zauroczenia Wileńszczyzną w czasie pierwszej wizyty.

    Kiedy przyjechał Pan tu po raz pierwszy?

    Świadomie – kilka lat temu. Po raz pierwszy byłem w Wilnie jeszcze w latach 90., w szkole średniej, ale wtedy była to po prostu wycieczka.

    Czy można powiedzieć, że w Pana przypadku ktoś zadbał o edukację historyczną na temat Wileńszczyzny?

    Myślę, że nasz wyjazd był raczej przypadkowy. Nie zmienia to faktu, że zaowocował w moim życiu.

    A jak poznał Pan polskie szkoły na Litwie?

    Muszę przyznać, że pierwsze bezpośrednie spotkania miały miejsce dopiero w ramach akcji „Nie jest kolorowo”. Wcześniej domyślałem się, że jest to ważny temat, ale, kiedy rozpoczynaliśmy zbiórki, nie doświadczyłem jeszcze, jak bardzo. Zaczynaliśmy w bardzo prosty sposób – kontakty do szkół znaleźliśmy w internecie. W czasie pierwszej edycji akcja objęła pięć szkół na Pomorzu i pięć na Wileńszczyźnie. Sami nie wiedzieliśmy, jak nasza działalność zostanie odebrana. Okazało się, że chwyciło. W czasie kolejnej edycji przyjechaliśmy tutaj z trzema tonami pomocy szkolnej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Ile zebraliście w tym roku?

    W czasie ostatnich wakacji Jacek Świs odwiedzał Wileńszczyznę kilkakrotnie Fot. Traugutt.org

    Nieco więcej. Dlatego też postanowiliśmy zmienić nieco teren naszej działalności. Rok temu odwiedziliśmy wszystkie polskie szkoły w rejonie wileńskim. Chcieliśmy mieć swoje rozeznanie, a nie bazować tylko na opiniach innych. Bardzo zależy nam na bezpośrednim kontakcie z placówkami, z którymi współpracujemy. W czasie takich spotkań widać, czy szkoła, ludzie, którzy nią kierują, oczekuje czegoś więcej, czy też interesują ją jedynie prezenty. My stawiamy sobie za cel przede wszystkim budowanie relacji pomiędzy Polakami w Polsce i na Litwie, staramy się łączyć szkoły. Takie założenie towarzyszyło nam od początku. Nie chcemy pozostać jedynie na poziomie zbierania darów, ale doprowadzić do tego, by pomiędzy uczniami, nauczycielami, po obu stronach granicy powstała więź, by lepiej się poznali.

    Czy to się udaje?

    Wygląda na to, że tak. Udało nam się pomóc w znalezieniu partnerów na Wileńszczyźnie dla zainteresowanych współpracą szkół w Polsce. W ubiegłym roku zorganizowaliśmy w tym celu konferencję w Niemenczynie, w której udział wzięli nauczyciele z Pomorza. Nie byli to przypadkowi goście, wybraliśmy 15 najbardziej aktywnych, spośród naszych współpracowników. Spędzili oni na Wileńszczyźnie 4 czy też 5 dni, pokazywaliśmy im przez ten czas polskie szkoły. Te biedne i te bogatsze. Chcieliśmy, by zrozumieli, na czym polega specyfika tego systemu edukacji. Zorganizowaliśmy również spotkanie z samorządowcami. Pierwsze pomysły na konkretną współpracę pojawiały się w autokarze, w drodze powrotnej. W efekcie nawiązała się współpraca pomiędzy 10 szkołami, której bardzo konkretnym efektem był wyjazd dzieci z 5 szkół na Litwie do Polski w czasie tych wakacji.

    Mówił Pan o szkołach bogatych i biednych na Wileńszczyźnie. Czy widzi Pan takie zróżnicowanie?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Organizatorzy akcji zebrali ponad 3 tony przyborów szkolnych Fot. Traugutt.org

    Na pewno tak. Chodzi tu oczywiście przede wszystkim o ilość uczniów. Na pewno tym dużym szkołom, z większych miejscowości, jest nieco łatwiej. Nie współpracujemy z żadną szkołą w Wilnie właśnie dlatego, że są to placówki, które mogą znaleźć partnerów w Polsce bez naszej pomocy. Koncentrujemy się na pomocy szkołom w rejonie. Ale jest jeszcze coś innego. Powiedzmy, czynnik ludzki. Czasem przyjeżdżamy, rozmawiamy z dyrekcją i od razu widać ten „błysk w oku”, a czasem, niestety, go nie ma. Ale oczywiście staramy się nie oceniać. Przyjeżdżamy na zbyt krótko.

    Wspominał Pan, że w tym roku zmieniliście obszar, który otaczacie pomocą….

    Tak. Rozszerzyliśmy nieco działalność, między innymi dlatego, że zbieramy coraz więcej materiałów. W tym roku odwiedziliśmy także niektóre szkoły w rejonie solecznickim, a także na Białorusi i Ukrainie. Po zeszłorocznym doświadczeniu zrezygnowaliśmy natomiast ze współpracy z niektórymi szkołami w rejonie wileńskim. Po prostu – uznaliśmy, że nie są zainteresowane podtrzymywaniem z nami kontaktu, gdyż nie zaangażowały się w nasze propozycje.

    Jakiej współpracy oczekiwaliście?

    W ramach akcji „Nie jest kolorowo” stowarzyszenie odwiedza przede wszystkim małe szkoły i przedszkola Fot. Traugutt.org

    Najpierw – i to właśnie było dla nas podstawowe kryterium – prosiliśmy o przesłanie relacji z przekazania przyborów szkolnych uczniom. Jak już wielokrotnie mówiłem, nie chcemy, by były to „dary z Polski”, zależy nam na edukacji uczniów tych w Polsce, ale również tych na Wileńszczyźnie. Ze szkołami, które nie odezwały się po naszej pierwszej wizycie, nie podtrzymywaliśmy kontaktu. Drugą naszą inicjatywą był konkurs plastyczny „Sercem zawsze przy Polsce”. On również miał być zaproszeniem do budowania głębszej więzi z polską historią i bardzo wiele szkół z tego zaproszenia skorzystało.

    Organizacja takiej akcji wymaga na pewno dużego zaplecza finansowego. Chodzi przecież o zebranie i dostarczenie paczek w bardzo odległe miejsca…

    Można powiedzieć, że z finansami również „nie jest kolorowo”. Tak naprawdę, jesteśmy małą organizacją. Stowarzyszanie liczy ok. 40 osób, ale w samą akcję angażuje się ściśle ok. 8, może 10. Budżet takiej akcji to kilkanaście tysięcy złotych. Trzeba przecież gdzieś przechowywać zebrane materiały, w coś je zapakować, wynająć samochody dostawcze, opłacić paliwo. Piszemy oczywiście projekty, ale tak naprawdę nie udaje nam się pozyskać jakiś wielkich grantów. Możemy za to liczyć na pomoc lokalnych przedsiębiorców w finansowaniu mniejszych projektów. No i oczywiście są jeszcze składki członkowskie. Teraz jesteśmy bardzo zaangażowani w remont naszej siedziby, gdzie będziemy mogli organizować spotkania na ok. 20-30 osób, wystawy. Wynajęliśmy takie biuro, na jakie nas stać, mamy więc dużo pracy.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

     

     

     

     

     

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...