Więcej

    Smutny mer jest smutny

    Rozpadowi koalicji rządzącej Wilnem towarzyszy zjawisko nadzwyczajne i zupełnie dotąd w litewskiej polityce niespotykane. Jest to widok mera, Remigijusa Šimašiusa, bez tego okropnego, sztucznego uśmiechu. Cała reszta była do przewidzenia.
    Jakiekolwiek zdjęcia smutnego mera mogą stanowić pożywkę dla twórców internetowych memów. Dziwiło, że uśmiechał się, kiedy członków jego partii przeszukiwały służby, a także kiedy jego partii postawiono zarzuty prokuratorskie. A teraz przestał. Bo nawet on mógłby przewidzieć, że Związek Ojczyzny nie będzie chciał cały czas być tylko przybudówką do partii, która to historycznie była jego przybudówką. A wszak nie może ekipa Landsbergisów być mniej ważna od kogokolwiek, a już na pewno nie od partii z zarzutami prokuratorskimi o korupcję i obywatelskimi o nieudolne rządzenie miastem.
    Teraz mer ma zagwozdkę, bo potrzebuje koalicjantów, a wcześniej nimi wybrzydzał. Co gorsza, żadna partia nie będzie chciała przed zbliżającymi się wyborami brać na siebie odium współodpowiedzialności za rządzenie miastem razem z merem, który tych wyborów raczej nie wygra.
    Pozostaje zatem chyba merowi już bycie smutnym, bo rada miasta mu radości przysparzać nie będzie.