Więcej

    Jak pomagać Ukrainie

    W Wilnie z inicjatywy byłych litewskich premierów, konserwatysty Andriusa Kubiliusa i socjaldemokraty Gediminasa Kirkilasa, zaprezentowano plan pomocy dla Ukrainy. Gdyby wypalił, w przeciągu dziesięciu lat Unia Europejska, Stany Zjednoczone Ameryki oraz Kanada musiałyby dać Ukrainie 50 mld euro. Znacząca część tej zawrotnej kwoty poszłaby na rozwój ukraińskiej średniej i drobnej przedsiębiorczości.

    Państwo ukraińskie rzeczywiście przeżywa wyjątkowo trudny okres. Rosyjska okupacja Krymu, wojna w Donbasie, nieustające próby Moskwy przejęcia kontroli nad całą Ukrainą dołują ukraińską gospodarkę, obniżają poziom życia zwykłych Ukraińców. Obawy, że część z nich nie wytrzyma i rzuci się na szyję Rosji, są całkiem uzasadnione. To oczywiście wywołuje niepokój europejskich państw sąsiadujących z Ukrainą. Wolą, żeby Ukraina była europejska, a nie rosyjska.

    Ale co chce i czego nie chce sama Ukraina i jej elity? Na pewno chcą tych 50 mld euro. I już znacznie mniej chcą europejskiej kontroli nad tym, jak te miliardy będą wydawane. Historia kilku pomajdanowych lat dowodzi, że reformy państwa, walka z wszechobecną korupcją pozostają bardziej pustosłowiem, niż zamieniają się w konkretne czyny. Wreszcie, zielone światło dla gloryfikacji banderyzmu, negowanie rzezi wołyńskiej, brak wrażliwości wobec mniejszości narodowych nasuwają wniosek, że Ukraina w pierwszej kolejności powinna pomóc sobie sama.