Więcej

    Łatwowierność wyborców

    Na Litwie nie lubią prezydentów kojarzonych z partiami politycznymi. W najnowszej historii mieliśmy dwóch partyjnych prezydentów, Algirdasa Brazauskasa z Demokratycznej Partii Pracy i Rolandasa Paksasa z Porządku i Sprawiedliwości.

    U obydwu prezydentowanie poszło bardzo średnio. Brazauskas odbył zaledwie jedną kadencję i już nawet nie próbował ubiegać się o reelekcję. Paksas nie zdołał dotrwać nawet do połowy swojej jedynej kadencji. Z kolei niepartyjnym Valdasowi Adamkusowi i Dali Grybauskaitė udało się dwukrotnie przekonać do siebie litewskich wyborców.

    Z najnowszego sondażu wynika, że prawdopodobnie następcą Grybauskaitė będzie niepartyjny kandydat. Liderem rankingu z 15 proc. poparciem jest ekonomista Gitanas Nausėda. W trójce liderów wyścigu o fotel prezydenta, obok premiera Sauliusa Skvernelisa z partii Chłopów i Zielonych, jest bezpartyjny mer Kowna, Visvaldas Matijošaitis. Obaj mają po około 11 proc.

    Dlaczego na Litwie nie ufają kandydatom z partii? Winne są temu same partie polityczne, permanentnie trwające w różnego rodzaju skandalach. Ponoszą również bezpośrednią odpowiedzialność za sytuację w kraju. A wyborcy mają nadzieję, że wybierając niepartyjnego prezydenta, będą mieli na czele państwa kogoś ponad partyjnymi układami. I bardzo się mylą. Żaden z bezpartyjnych prezydentów, ani Adamkus, ani Grybauskaitė nie zdołaliby wygrać wyborów bez poparcia partii – rządzili (i nadal rządzą) z wyraźnym poparciem partii z prawej strony spektrum politycznego. Absolutnie bezpartyjnych prezydentów nie było i raczej nie będzie w przyszłości.