Do wyborów nowej głowy państwa jeszcze ponad rok, ale kandydaci (tym razem same dziady) już stroszą piórka tęsknie przyglądając się rankingom i spode łba łypając na konkurencję.
No, ale nie panowie wielkopańskiej miary! Mer Kowna, milioner Visvaldas Matijosaitis i były szef policji, a obecnie premier rządzących zielono-chłopów, Saulius Skvernelis, wymienili się dworskimi ukłonami.
„Każde wsparcie w wyborach jest ważne. A gdyby Visvaldas Matijosaitis zdecydował się wziąć udział w wyborach, to mógłby liczyć także na moje wsparcie” – powiedział szef gabinetu ministrów, który udaje, że nie będzie kandydować na prezydenta, ale to tylko mydlenie oczu, a raczej puszczanie zasłony dymnej.
A mer Kowna „odpowiedział”, że „z pewnością będzie wspierać premiera w wyborach prezydenckich, jeśli Skvernelis będzie brał w nich udział”.
Takie cacy-cacy, że aż czekoladą się można zakrztusić. No, ale jak tam zawsze bywa – z przodu serce na tacy, z tyłu kamień w garści. No, ale pożyjemy – zobaczymy.
Tymczasem, miłościwe nam przez maksymalne dwie kadencje panująca, pani prezydent nie zechciała mieszkać (?!) w należnej jej prawem rezydencji w prestiżowych wileńskich Turniszkach. I jak ta biała gołębica – zataczała, zataczała kręgi nad miejscem przyszłego swego gniazdka i wybrała tereny dawnej podwileńskiej wsi, a teraz już leżących na terenie stolicy Bojarach.
Za działkę (nie wiadomo jakiej wielkości) z kawałkiem lasu wybuliła 75,5 tys. euro. Ile będzie kosztował dom – też nie wiadomo, ale na jednym z litewskich portali zamieszczono zdjęcia z wizualizacji „pałacyku”, który wybuduje jakiś deweloper.
Jak na mój gust szaro-czarna modern-stodoła…
Ale. Do stylu starej wioski – pasuje jak ulał!