Więcej

    O niewdzięcznych „karaluchach”

    Imigrant z Syrii po długiej tułaczce dociera do Niemiec. Na ulicy zatrzymuje pierwszą napotkaną osobę, chwyta ją za rękę i mówi: „Dziękuję za wpuszczenie mnie do waszego kraju, za mieszkanie, pieniądze na jedzenie, opiekę medyczną, darmową szkołę i zwolnienie z podatków!”. „To pomyłka – odpowiada przechodzień. – Ja jestem Afgańczykiem”.
    Syryjczyk idzie więc do kolejnej osoby. „Dziękuję, że stworzyliście taki piękny kraj!”. „To nie ja. Ja jestem z Iraku” – słyszy odpowiedź.
    Wreszcie widzi matkę z dzieckiem. „Czy pani jest Niemką?” – pyta. „Nie, pochodzę z Indii” – odpowiada kobieta. „To gdzie się podziali wszyscy Niemcy?!” – pyta zdumiony. Kobieta zerka na zegarek i mówi: „Pewnie są w pracy”.

    A teraz „dowcip” z Litwy.
    Minęło już kilka lat od przybycia pierwszych migrantów, stało się to w grudniu 2015 roku. Do dzisiaj Litwa przyjęła z pokorą – z unijnego przydziału – 468 takich osób. A zdążyło już nam podziękować… 341, czyli 70 proc. „gości”. A którzy to mieli się zaadaptować i pomagać w budowie gospodarki itp. czy choćby w poprawieniu niżu demograficznego. Ale, jako że Unia Europejska jest jednym wielkim kotłem z zupą, to nic dziwnego, że przybysze rozpierzchli się, jak te karaluchy po całym „związku”.

    Dlaczego? No bo – jak mówili – zimno tu i głodno…
    Ale Unia Europejska im tego nie darowała, że opuścili kraj im wyznaczony i odesłała z powrotem… aż 17 uciekinierów!

    A teraz można się śmiać.