Więcej

    Rozrasta się prezydencki kwietnik

    Historia listów Dali Grybauskaitė i oskarżonego o korupcję w aferze stulecia, Eligijusa Masiulisa, rozwija się niczym film Alfreda Hitchcocka – zaczęła się od trzęsienia ziemi, a napięcie tylko rośnie. Prezydent Dalia Grybauskaitė, działając z charakterystyczną sobie gracją, okazuje się być swoim największym wrogiem.
    „Kwiatkiem” było przyznanie, że istotnie korespondowała z Masiulisem, podpisując się jako „Tulipan”, a nie jako Dalia Grybauskaitė. Kolejnym kompromitującym „kwiatkiem” było stwierdzenie, że kopie listów na serwerach Kancelarii Prezydenta się nie zachowały. Centralna instytucja państwowa, a listy „wyparowały”? Brzmi to dla mnie albo jak przestępcza wręcz niekompetencja, albo niszczenie materiałów dowodowych.
    Zupełnie pogrążające zaś się okazało tłumaczenie, że Tomas Dapkus, o „uspokojenie” którego prosiła Masiulisa, nie jest zdaniem prezydent dziennikarzem, ponieważ pracuje dla koncernu. Autorytarny styl wypowiedzi i rządzenia to jedno, ale aktywne zwalczanie dziennikarzy i dążenie do wyciszania informacji o nominowanych przez prezydent funkcjonariuszach – to podważanie fundamentu demokracji, jaką jest jawność.
    W takiej sytuacji należy dążyć do impeachmentu Dali Grybauskaitė – żeby przez ostatni rok kadencji takimi „kwiatkami” nie zachwaściła do szczętu naszej demokracji.