Więcej

    Nam nie pawiezło

    Polska reprezentacja piłkarska poległa na rosyjskim mundialu z kretesem. Potrzeba chłodnej, rzeczowej analizy tego występu. Na gorąco wydaje się jednak, że był on na miarę realnych możliwości tej drużyny, do której, póki co raczej próżno szukać lepszych piłkarzy.

    Cały misternie budowany przez Adama Nawałkę plan na mistrzostwa runął na ostatnim przed ogłoszeniem mundialowej kadry treningu. Kontuzji barku doznał Kamil Glik, bezdyskusyjny filar defensywy, formacji przyprawiającej trenera i bez tego o największy ból głowy. Jestem przekonany, że o ile jeszcze nie wtedy, to już najpóźniej po pierwszej połowie meczu z Senegalem, Nawałka wiedział, że bez tego puzla całej układanki poskładać się nie da.

    Brak Glika to przełomowa i ostateczna, ale bynajmniej nie jedyna przyczyna rosyjskiego nokautu. Pikującą w dół dyspozycję Grzegorza Krychowiaka obserwowaliśmy od zakończenia przed dwoma laty francuskiego EURO, na którym kadra Nawałki wdrapała się do ćwierćfinału osiągając jak się dzisiaj wydaje swoje apogeum. Kłopoty zdrowotne nie dały szans wejścia na poziom sprzed dwóch lat Arkadiuszowi Milikowi i Jakubowi Błaszczykowskiemu. Nawałka liczył na jego doświadczenie, ale już w pierwszej połowie meczu z Senegalem wiedział, że się oszukuje. Podobnie można odnieść się do postaci Łukasza Piszczka. Obaj wyraźnie są już na paraboli schodzącej, a sport nie uznaje w tej dziedzinie żadnych sentymentów.

    Nawałka odważnie spróbował w meczu z Kolumbią i dostał jasną odpowiedź. Trudno mu też zarzucić, że we wcześniejszej selekcji kogoś istotnego przeoczył.

    Co w tej sytuacji? Nic. Awans na mundial po dwunastu latach przerwy i tak był polskim sukcesem. Trzeba zejść na ziemię, zrewidować wybujałe aspiracje i dalej konsekwentnie budować czekając aż z rozkwitających w Polsce wszelkiej maści futbolowych szkółek dorośnie pokolenie zwyczajnie lepszych piłkarzy. Czy będzie to robił dalej Nawałka czy ktoś inny dowiemy się wkrótce, ale na cud nie ma co liczyć, bo z pustego to i Salomon nie naleje.

    Jarosław Tomczyk

    z pociągu relacji Kazań – Moskwa