Niedawne rewelacje na temat „czarnej listy szpitali” jeszcze raz potwierdziły, że życie na litewskiej prowincji nie jest łatwe. Wygląda na to, że nie jest również bezpieczne. W spisie placówek, które nie mają odpowiedniego zaplecza, by leczyć pacjentów, dominują szpitale w mniejszych miastach. Opozycja głośno mówi, że tego rodzaju publikacje w mediach są przygotowaniem do zamykania mniejszych placówek. Przecież nie warto protestować przeciwko likwidacji szpitala, w którym i tak strach się leczyć…
Jeśli rzeczywiście szpitale w mniejszych miejscowościach skazane są na śmierć, wydaje się, że pomimo dramatycznych prób zachęcania do osiedlania się w regionach – los prowincji również jest przesądzony. Nawet, jeśli państwo zamierza dopłacać do mieszkań młodym rodzinom, które zdecydują się na kupno mieszkania lub domu w takich miejscach, trudno liczyć na poprawę sytuacji demograficznej. Z wielu wsi zginęły już urzędy pocztowe, posterunki policji i szkoły. Jeśli z mniejszych miast wyprowadzą się szpitale, trudno liczyć na to, że pozostaną w nich mieszkańcy. Przecież dach nad głową to nie wszystko.